Napisał: Marcin Wójcik
Wybór płyty, która
zmieniła mój sposób postrzegania muzyki czy nawet rzeczywistości był
niesłychanie trudny. Takowych mogę wymienić kilka, jak nie kilkanaście. Są to
dzieła przedstawicieli różnych gatunków, tworzących w różnych okresach. Jest
jednak wspólny mianownik większości tych albumów – powstały w Polsce. „Kinematografia” Paktofoniki jest albumem
kultowym. Stał się nim właściwie zaraz po swojej premierze. Niestety, duży
wpływ na status tej płyty miała tragiczna śmierć Magika – legendarnego rapera, zwanego
przez niektórych polskim Tupakiem. Ponadto można odnotować drugą falę
popularności składu i albumu, spowodowaną premierą filmu „Jesteś Bogiem” Leszka
Dawida, będącego swoistym pomnikiem jednego z ojców polskiego rapu, a co za tym
idzie – także Paktofoniki. Obraz przypomniał popkulturze o legendzie i
przysporzył raperom nowych fanów, zwłaszcza przedstawicieli młodego pokolenia. „Kinematografia”
stanowi zamknięcie i podsumowanie twórczości artysty, pewnego rodzaju opus magnum.
Z czasem pojawiło się również „Archiwum Kinematografii”, czyli płyta
z utworami PFK, które ostatecznie nie zostały wydane na tym „właściwym” krążku.
Ponadto dzięki fenomenowi Internetu można usłyszeć m.in. nagrania z magikowym
freestyle’m.
Pod koniec dwutysięcznego roku, gdy album został wydany, miałem zaledwie sześć lat, zatem nie zaliczam się do fanów z pierwszej fali. Jednocześnie nie należę do tych drugich, choć zdecydowanie film skłonił mnie ku powrotowi do PFK. Moja przygoda z rapem i hip-hopem rozpoczęła się w szkole podstawowej i zakończyła na początku gimnazjum, gdy mój kolega Julek zainteresował mnie muzyką gitarową (za co jestem mu wdzięczny). Gdy byłem w podstawówce hip-hop był gatunkiem bardzo popularnym – pojawiał się we wszystkich mediach, nowi twórcy „wyrastali” jak grzyby po deszczu, a sama subkultura wpłynęła także na modę i styl życia. Ponadto wówczas moim dominującym źródłem kontaktu z muzyką była stacja telewizyjna Viva, która m.in. emitowała program „Tramwajowa hip-hop lista”. Drugim źródłem był mój szkolny kolega Radek (notabene dziś znany w pewnym środowisku jako MC MyDan) , który właśnie sporo opowiadał o Magiku, grupie Kaliber 44 (poprzedni skład, w którym udzielał się muzyk ) oraz Paktofonice. Legendarny raper i hip-hop pełniły ważną rolę w jego życiu, a wszystko to znał i kochał dzięki jego dość znacznie od nas starszemu bratu, który jednocześnie był dla niego i dla nas źródłem wiedzy o świecie nastolatków i dorosłych. Czymś naturalnym było częste „nawijanie” słów różnych piosenek. Istotną rolę pełniły wówczas „Konfrontacje” późnego Kalibra (już bez Magika), które wówczas były dość świeżym kawałkiem. Gdy zaczęliśmy od pierwszych słów: „garbaty anioł zszedł na ziemię…” na początku hallu, (ciągnął się przez cały szkolny budynek), to już przy jego krańcu kończyły się ostatnie wersy. Miłe wspomnienia.
Pod koniec dwutysięcznego roku, gdy album został wydany, miałem zaledwie sześć lat, zatem nie zaliczam się do fanów z pierwszej fali. Jednocześnie nie należę do tych drugich, choć zdecydowanie film skłonił mnie ku powrotowi do PFK. Moja przygoda z rapem i hip-hopem rozpoczęła się w szkole podstawowej i zakończyła na początku gimnazjum, gdy mój kolega Julek zainteresował mnie muzyką gitarową (za co jestem mu wdzięczny). Gdy byłem w podstawówce hip-hop był gatunkiem bardzo popularnym – pojawiał się we wszystkich mediach, nowi twórcy „wyrastali” jak grzyby po deszczu, a sama subkultura wpłynęła także na modę i styl życia. Ponadto wówczas moim dominującym źródłem kontaktu z muzyką była stacja telewizyjna Viva, która m.in. emitowała program „Tramwajowa hip-hop lista”. Drugim źródłem był mój szkolny kolega Radek (notabene dziś znany w pewnym środowisku jako MC MyDan) , który właśnie sporo opowiadał o Magiku, grupie Kaliber 44 (poprzedni skład, w którym udzielał się muzyk ) oraz Paktofonice. Legendarny raper i hip-hop pełniły ważną rolę w jego życiu, a wszystko to znał i kochał dzięki jego dość znacznie od nas starszemu bratu, który jednocześnie był dla niego i dla nas źródłem wiedzy o świecie nastolatków i dorosłych. Czymś naturalnym było częste „nawijanie” słów różnych piosenek. Istotną rolę pełniły wówczas „Konfrontacje” późnego Kalibra (już bez Magika), które wówczas były dość świeżym kawałkiem. Gdy zaczęliśmy od pierwszych słów: „garbaty anioł zszedł na ziemię…” na początku hallu, (ciągnął się przez cały szkolny budynek), to już przy jego krańcu kończyły się ostatnie wersy. Miłe wspomnienia.
Mój powrót do rymów i bitów nastąpił, gdy pojawiłem się w
średniej szkole. Męską część mojej nowej, technikalnej już klasy stanowili
właściwie sami fani hip-hopu. Codzienne rozmowy i budowanie wspólnego języka z
nowymi kolegami skłoniło mnie do odświeżenia pamięci, powrotu do starych
ulubieńców. Miło było ponownie usłyszeć Abradaba, Łonę, Kaliber 44 czy właśnie
Paktofonikę. To było ważne doświadczenie – po raz pierwszy w pełni byłem w
stanie zrozumieć, o czym w tych tekstach mowa. Coraz częściej, oprócz
aktualnych ulubieńców, w moich odtwarzaczach pojawiali się „starzy
kumple”. Ja sam, mimo, że nie zmieniłem
zainteresowań muzycznych, to jednak z większym zrozumieniem i szacunkiem patrzę
na muzykę i kulturę rap i hip-hop, a Paktofonika od tamtego czasu jest ze mną
do dziś, natomiast nieco rzadziej pozostali wyżej wymienieni.
„Kinematografia” jest
ważnym dokumentem zmian, jakie zaszły w twórczości Magika. Kaliber 44 to nie
tylko nieco inna ekspresja i sposób tworzenia (zwłaszcza pierwsza płyta „Księga
Tajemnicza. Prolog”, która była wręcz dekonstrukcją gatunku), lecz zupełnie
inna tematyka poruszana w tekstach. W Paktofonice Fokus, Rachim i Magik zadają
pytania, jakie zadają sobie i światu młodzi ludzie. Ponadto starają się
przekazać słuchaczom uniwersalne prawdy, w które wierzą i które do dziś
pozostają świeże i użyteczne dla młodych ludzi. Po „Kinematografię” sięgam
zazwyczaj w trudnych momentach, kiedy chcę się nad czymś zastanowić, coś
przemyśleć i nadać temu jakieś muzyczne tło. Poza tym rytmika wszystkich
piosenek oraz charakterystyczne sample pozwalają się wyluzować, wyłączyć,
uspokoić. Zwłaszcza, jeśli słucham „Chwil ulotnych”, „Nie ma mnie dla nikogo”,
„Priorytetów”, czy kultowego „Jestem Bogiem”.
To
świetna płyta, na wysokim poziomie artystycznym, dobra dla każdego. Jeśli
miałbym polecić komuś album, który pomoże lepiej poznać hip-hop, to
zdecydowanie radziłbym zacząć od „Kinematografii”. Album faktycznie ma w sobie
coś z filmu, szybko wciąga w opowiadane przez raperów fabułki i zdecydowanie
skłania słuchacza do przemyśleń. Bez wątpienia znajdzie się niejedna dobra,
dość uniwersalna płyta hip-hopowa, lecz osobiście sądzę, że nie znajdzie się aż
tak niezwykła z taką siłą rażenia i tym ukrytym X, które trudno w przypadku
nietuzinkowych krążków opisać słowami, a jest ono tym istotnym pierwiastkiem,
który przyciąga kolejnych sympatyków.
Niewiele utworów z tego gatunku cenię, ale "Jestem Bogiem" od początku miało moje uznanie. :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin bloga, bo to własnie dziś :D
OdpowiedzUsuńZaiste do dziś! Dziękujemy! Jutro ostatni urodzinowy, a potem już kolejne nowe teksty ;)
Usuń