Jordan Rudess i Lupus |
Lupus: Opowiedz o swoim
kilkudniowym pobycie w Gdańsku. Podobało Ci się tutaj?
Jordan Rudess: Bardzo miło. Nie było za zimno. Gdańsk to piękne
miasto, podobało mi się tutaj.
L: W bieżącym roku jesteś bardzo
zapracowany: nowy, dwunasty album Dream Theater, solowy album „Explorations”
nagrywany z Sinfonietta Consonus w studiu Radia Gdańsk, reaktywowany projekt
Liquid/Trio Tension Experiment pod szyldem pochodzącym od nazwisk muzyków, a
mianowicie LevinMinnemanRudess, ponadto reaktywacja projektu
RudessMorgensteinProject i w dodatku liczne występy gościnne, żeby wymienić
tylko najnowszą odsłonę Aryeon Anthony’ego Arjena Lucassena. Skąd czerpiesz
pomysły i siłę na te wszystkie projekty?
JR: Cóż, chyba nauczyłem się tego od Mike’a Portnoya. Jest nawet
jeszcze bardziej zapracowany niż ja! [śmiech] W zasadzie większość mojego czasu
wykorzystuję na muzykę: określa ona to, kim jestem i co robię w swoim życiu.
Jest dla mnie wszystkim. Więc, po prostu pracuję nad nią i moje inspiracje i
pomysły przychodzą z różnych kierunków. Szczerze mówiąc, w ostatnim czasie naprawdę
jestem zapracowany, tak naprawę wręcz szaleńczo, nawet trochę za bardzo, ale
cieszy mnie to. Kocham tworzyć muzykę, to, że mogłem być tutaj i pracować nad „Explorations”
. Nawet kiedy wrócę do domu, będę miał dużo pracy: będę przygotowywał się do
występu z RudessMorgensteinProject, nadchodzi też „An Evening with Dream
Theater” i próby Mozarta (9 grudnia zagra z Judith Lynn Stilman jeden z
koncertów Mozarta – przyp. red.]. To naprawdę sporo, ale sądzę, że podołam
pchnąć wszystkie sprawy w odpowiednim kierunku.
L: Obszernie zapisany kalendarz.
Opowiedz proszę w kilku słowach o „Explorations” oraz o LMR i RMP.
JR: „Explorations” jest niezwykłym projektem i właściwie jest już skończony.
W tym momencie zaczęliśmy już go miksować, także za kilka tygodni chłopaki będą
mieli gotowy materiał i przypuszczam, że jego premiera odbędzie się na początku
2014 roku. Z kolei płyta LMR pojawiła się 5 września, bardzo ekscytujący
materiał, który został doskonale przyjęty na całym świecie. Nie byliśmy do
końca pewni tego, jak zostanie przyjęty, choćby nawet przez Polskich fanów, ale
kiedy się pojawił przypominało mi to trochę szaleństwo, co nas bardzo
ucieszyło. Osobiście spędziłem fantastyczny czas podczas pracy z muzykami,
których zaprosiłem do realizacji tegoż. Tony Levin, jest moim przyjacielem od
czasów Liquid Tension, a Marco [Minneman – przyp.red.] odkryłem nie tak dawno
temu i są to świetni instrumentaliści. Zaś RudessMorgenstein to projekt, który
powstał już jakiś czas temu, jeszcze jako jeden z moich solowych albumów [mowa
o płycie z 1997 roku – przyp. red.], a Morgenstein jest moim bardzo bliskim
przyjacielem i wspólnie stworzyliśmy tak wiele dźwięków, że tak naprawdę trudno
to wszystko ogarnąć. Stwierdziliśmy, że nadszedł czas, aby znów się nią
podzielić z fanami.
L: Od jakiegoś czasu używasz
specjalnych aplikacji i ekranów dotykowych do generowania dźwięków. Co jest w nich
takiego niesamowitego, że postanowiłeś ich używać z taką pasją?
JR: Wiesz, technologia idzie naprzód i w obecnych czasach daje
niesamowite możliwości do tworzenia muzyki. To, co mnie najbardziej inspiruje,
to ich połączenie z człowiekiem, coś w rodzaju specyficznej więzi z
urządzeniem. To, jak możemy z ich pomocą przedstawić kim jesteśmy mentalnie i
duchowo przy użyciu czegoś, co w zasadzie nie pozwala na tworzenie muzyki.
Zainteresowałem się tym, ponieważ kocham dźwięk i ich tworzenie, więc spędzam
mnóstwo czasu na wyszukiwaniu i graniu na instrumentach, które oferują nowe
ścieżki komponowania. Kiedy odkryłem to [waży w dłoni swój telefon, z którym
się nie rozstawał - przyp. red.], zdałem sobie sprawę, że robiąc rzeczy na ekranie, można
stworzyć to, co jest ukryte w innych instrumentach. Uznałem, że to bardzo
ekscytujące i stworzyłem firmę produkującą aplikacje IOS [dotykowy system
operacyjny Apple – przyp. red.], na jego bazie powstał Morphizz, który łączy w
sobie dźwięk i wizualizacje, właśnie na ekranie. Działa to tak, że kiedy grasz
jakąkolwiek nutę słyszysz nie tylko dźwięk, przeobrażając go z jednego dźwięku
w inny [Rudess używa tutaj słowa morph – przyp. red.], ale także tworzysz
wizualizacje na ekranie w tym samy czasie. Tworzenie i eksperymentowanie na
tych urządzeniach jest naprawdę ekscytujące i bardzo cenię sobie walory tego,
co ta technologia jest w stanie mi i muzyce zaoferować.
L: Rozumiem. Wracając do „Explorations”:
czy zamierzasz na tej płycie korzystać z tych urządzeń?
JR: Naturalnie. Kiedy gram na seeboardzie, gram rzeczy, które
generują nowe typy dźwięków, niedostępnych w klasyczny sposób. Znajdzie się zatem
na niej mnóstwo dźwięków, których nie da się wykonać na tradycyjnych
instrumentach muzycznych.
L: Chciałbym teraz zapytać o
najnowszy, dwunasty album Dream Theater. Różni się on od innych Waszych albumów
tym, że postanowiliście nadać mu filmowy charakter. Muzyka jest jakby
inspirowana filmowymi soundtrackami. Czyj to był pomysł? Opowiedz proszę, o
tych filmowych elementach zawartych na „Dream Theater”.
JR: Pierwszy utwór na płycie „False Awakening” powstał jako
otwieracz, który miał być podobny do tych używanych przez nas podczas
koncertów. Zazwyczaj wykorzystywaliśmy motywy przewodnie z „Psychozy” albo „Incepcji”
i wielu innych filmów. John Petrucci zadał mi pytanie: czemu nie stworzyć podobnego, ale w naszym stylu? Odpowiedziałem, że
to świetny pomysł. Stąd pojawił się cały zamysł tego kinowego, filmowego,
orkiestrowego dźwięku. Napisałem go razem z Johnem, właściwie to dawał mi cały
czas wskazówki jak to powinno wyglądać i improwizowaliśmy przez ponad dwie
godziny za nim powstało, to co znalazło się na albumie. To jedna sprawa. Druga
dotyczy samego dźwięku. Jak doskonale zdajesz sobie sprawę, uwielbiamy, wręcz
kochamy, potężne, przestrzenne brzmienie, określiłbym je nawet mianem
podniosłego, epickiego. To duża część naszej twórczości, chcieliśmy ją na tym
albumie jeszcze mocniej podkreślić, zaznaczyć. Sądzę, że wyszło nam to
znakomicie i udało się uzyskać zamierzony efekt.
L: Na płycie jest też kilka
fragmentów zaaranżowanych przez Erena Başbuğa, uzdolnionego młodego tureckiego
muzyka i Twojego ucznia.
JR: W rzeczy samej. Eren przyjechał do nas do studia, posłuchał
gotowych już ścieżek, by upewnić się, że będą pasować one do orkiestry. Partia
smyczkowa, którą napisał do środkowej części „Illumination Theory” w znacznej
mierze jest oparta na zaimprowizowanym przeze mnie motywie, który powstał na
życzenie Johna Petrucciego, który rzekł do mnie: Zagraj najbardziej smutną melodię jak tylko możesz. Na moich
klawiszach stworzyłem smyczkowy podkład i zagrałem [nuci fragment melodii:
tadadaadaraaa]. Chłopakom się to bardzo spodobało i postanowiliśmy to, co
wymyśliłem na szybko wykorzystać. I wtedy pojawił się w studiu Eren, który jest
wspaniałym orkiestratorem i który dla mnie właściwie jest jak syn, postarał
się, żeby z prawdziwą orkiestrą zabrzmiało to odpowiednio lirycznie i smutno.
Mieliśmy świetną kameralną orkiestrę, złożoną z dziewięciu grających na
smyczkach muzyków, którzy z Basbugiem przełożyli mój pomysł i dzięki temu ten fragment
jest naprawdę poruszający.
L: Przyszły rok będzie wyjątkowy dla
Dream Theater jeśli chodzi o rocznice. Zbliża się dwudziesta dziewiąta (prawie
trzydziesta) istnienia zespołu, wliczając w to okres pod szyldem Majesty, a
także ćwierćwiecze od debiutanckiego „When Dream And Day Unite”, który
zagraliście już w całości na żywo w 2007 roku, dwudziesta rocznica „Awake” oraz
piętnastolecie „Scenes From a Memory: Metropolis pt. II” i Twojej pracy z DT.
Czy związku z nadchodzącą trasą promującą dwunasty album, macie w planach
jakieś specjalne koncerty, które uczczą te rocznice?
JR: Wróciliśmy do formuły „An Evening with…” i związku z tym
szykuje się kolejna duża, światowa trasa. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że
ciąży na nas duża odpowiedzialność, by nie zapomnieć o tych ważnych datach,
wydarzeniach w historii naszego zespołu, ale także, żeby zaoferować perfekcyjny
koncert dla wszystkich fanów. To, czego należy od nas oczekiwać, co również Ty
od nas powinieneś oczekiwać, to balans pomiędzy naszą najnowszą muzyką, a
rocznicami, które wymieniłeś.
L: Zbliżając się do końca,
chciałbym Cię zapytać: czy chcesz coś dodać, powiedzieć coś specjalnego Polskim
fanom?
JR: Zawsze bardzo miło spędzam czas w Polsce. Bardzo często gramy u
Was i mam tutaj mnóstwo, bardzo dobrych przyjaciół. Ostatnio, nagrywając płytę
w Gdańsku, została zainicjowana kolejna ważna nić, połączenie pomiędzy mną a
Wami. Z całą pewnością, i będę tego wypatrywał, jeszcze do Was przyjadę i to
nie tylko z Dream Theater i „An Evening with…”.
L: Będziemy zatem wypatrywać
Twojej kolejnej wizyty. Ostatnie pytanie, które chcę Ci zadać, zaś brzmi
następująco: Czego powinienem życzyć Mistrzowi i Czarodziejowi instrumentów klawiszowych,
jakim bez cienia wątpliwości jesteś?
JR: Co Ty powinieneś życzyć mi? [śmiech] Miejsca w pierwszym rzędzie na
koncercie Dream Theater… [śmiech]
L: I tego Ci życzę z całego serca.
Dziękuję bardzo serdecznie za możliwość spotkania i do zobaczenia w najbliższej
przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz