O tym, że black metal przeszedł w ostatnim czasie spore zmiany stylistyczne i brzmieniowe nie tylko czytelnicy naszego bloga wiedzą. O tym, że lubię słuchać i tego gatunku także nie muszę przypominać. Jeden z moich ulubionych i według mnie najciekawszych zespołów grającym w tym gatunku i opiewającym folklor, historię, naturę i poezję jest ukraiński Drudkh, który w tym roku wydał swoją dziesiątą płytę studyjną.
Nazwa pochodzi z sanskrytu i oznacza drzewo, co świetnie oddaje rozłożystość tematyczną i stylistyczną ukraińskiej grupy. Właśnie tak rozłożystość - pierwsze płyty traktowały głównie o naturze ukraińskiej, kolejne z powodzeniem sięgały po historię, a w ostatnim czasie głównie po folklor i poezję. Także muzycznie przeszedł ten zespół sporą ewolucję od dość typowego (ale bardzo dobrze nagranego) black metalu ze wszystkimi jego zaletami i wadami, przez klimatyczne kompozycje, aż po złagodzenie i rozbudowanie brzmienia o instrumenty ludowe w ostatnich latach, a nawet granie akustyczne jak na płycie "Songs Of Grief And Solitude". Doskonale to widać także na przykładzie okładek poszczególnych płyt, które z dość prostych obrazków choćby nawet z zachodem słońca czy rozłożystego drzewa z czasem zaczęły być małymi dziełami sztuki nawiązującymi bezpośrednio do kultury ukraińskiej. Na płycie "Blood in Our Wells" z 2006 roku pojawił się nawet obraz dziewiętnastowiecznego malarza rosyjskiego Vasilyego Perova. Także te najnowsze świadczą o głębokim przywiązaniu do tradycji, historii i kultury ukraińskiej. Na składance "Eastern Frontiers In Flames" widać bowiem grupę górali, a najnowsza bodaj najciekawsza z dotychczasowych ukazuje stepy, płonące chałupy, tańczących ukraińskich chłopów (jednocześnie będącymi trupami), konia z ognistą grzywą w pełnym galopie z dwiema postaciami kobiecymi (?) przywodzącymi na myśl uciekające przed złym kochankiem lub mężem dziewice, a może nawet samą Śmierć oraz księżyc w pełni wokół którego kłębią się głodne krwi ptaszyska. Niesamowita i bardzo przyciągająca uwagę i kapitalnie łączącą się z zawartością płyty na którą tym razem złożyły się wiersze poetów ukraińskich z lat 1935 - 1977.
Wasyl Semenowicz Stus żyjący w latach 1938 - 1985, uznany za najwybitniejszego ukraińskiego poetę II poł. XX w., krytyk i publicysta, a także jeden z najbardziej aktywnych przedstawicieli kulturowego ruchu narodowego lat 60 został tutaj uhonorowany dwuczęściowym "Cursed Sons" czyli "Przeklętymi dziećmi". Ponad szesnastominutowa kompozycja bez ceregieli wprowadza nas w blackową jazdę bez trzymanki: ostre ścianowe riffy, charakterystyczną perkusję, ale jednocześnie z mnóstwem pięknej przestrzeni i atmosfery. Ci co twórczość Drudkh już trochę znają będą kręcić nosem, że sztampa i w sumie nic nowego i będą mieli rację: rewolucji tutaj żadnej nie ma, ale mocne i dopracowane brzmienie i świetny poziom instrumentalno-kompozycyjny i tak robi wrażenie. Druga część zaczyna się zaraz po wyciszeniu (szkoda, że nie ma płynnego przejścia) nieco szybszą, ciekawszą i bardziej melodyjną konstrukcją. A sam tekst to niemal w całości to, co znajduje się na grafice. Piękne.
Drugim poetą wykorzystanym przez Drudkh jest Światosław Hordyński, który urodził się w 1906 roku w Kołomyi, a zmarł w Nowym Jorku w 1993 roku. Uprawiał lirykę intymną i filozoficzną, często zawierającą reminiscencje z okresu wojny. Był tłumaczem oraz opracowywał projekty malowideł sakralnych i mozaik w kościołach obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Jego tekst posłużył za podstawę do utworu "To the Epoch of Unbowed Poets"("Do epoki nieugiętych poetów"). Trwający tylko dziewięć minut utwór to także muzyczna jazda bez trzymanki z bardzo ciekawym tekstem, który odnosi się nie tylko do poetów jako takich, ale także ludzi, którzy nie boją się walczyć o swoje mimo nieprzychylności władzy i losu. Nacieszyć można się tutaj samą warstwą muzyczną jeśli niekoniecznie lubi się growlowane wokale, z których nie mając tekstu przed nosem niewiele wynika.
Wasyl Semenowicz Stus żyjący w latach 1938 - 1985, uznany za najwybitniejszego ukraińskiego poetę II poł. XX w., krytyk i publicysta, a także jeden z najbardziej aktywnych przedstawicieli kulturowego ruchu narodowego lat 60 został tutaj uhonorowany dwuczęściowym "Cursed Sons" czyli "Przeklętymi dziećmi". Ponad szesnastominutowa kompozycja bez ceregieli wprowadza nas w blackową jazdę bez trzymanki: ostre ścianowe riffy, charakterystyczną perkusję, ale jednocześnie z mnóstwem pięknej przestrzeni i atmosfery. Ci co twórczość Drudkh już trochę znają będą kręcić nosem, że sztampa i w sumie nic nowego i będą mieli rację: rewolucji tutaj żadnej nie ma, ale mocne i dopracowane brzmienie i świetny poziom instrumentalno-kompozycyjny i tak robi wrażenie. Druga część zaczyna się zaraz po wyciszeniu (szkoda, że nie ma płynnego przejścia) nieco szybszą, ciekawszą i bardziej melodyjną konstrukcją. A sam tekst to niemal w całości to, co znajduje się na grafice. Piękne.
Drugim poetą wykorzystanym przez Drudkh jest Światosław Hordyński, który urodził się w 1906 roku w Kołomyi, a zmarł w Nowym Jorku w 1993 roku. Uprawiał lirykę intymną i filozoficzną, często zawierającą reminiscencje z okresu wojny. Był tłumaczem oraz opracowywał projekty malowideł sakralnych i mozaik w kościołach obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Jego tekst posłużył za podstawę do utworu "To the Epoch of Unbowed Poets"("Do epoki nieugiętych poetów"). Trwający tylko dziewięć minut utwór to także muzyczna jazda bez trzymanki z bardzo ciekawym tekstem, który odnosi się nie tylko do poetów jako takich, ale także ludzi, którzy nie boją się walczyć o swoje mimo nieprzychylności władzy i losu. Nacieszyć można się tutaj samą warstwą muzyczną jeśli niekoniecznie lubi się growlowane wokale, z których nie mając tekstu przed nosem niewiele wynika.
Trzecim uhonorowanym na płycie poetą jest Oleh Olzchych żyjący w latach 1907 - 1944, był archeologiem, poetą i nacjonalistą. Jego tekst znalazł się w utworze "Embers" ("Żar"). Ten jest jeszcze krótszy, bo trwający tylko sześć i pół minuty. Z początku bardzo spokojny i liryczny, ale szybko rozpędzający się do ciężkiego, walcowatego, ale melodyjnego rozwinięcia. Podobnie jak w przypadku Stusa kolejnemu poecie również poświęcono utwór podwójny. "Dishonour" został oparty wokół tekstu Nikolaia Stepanovicha Vingranovskyego. Żył w latach 1936 - 2004 i był reżyserem, aktorem, scenarzystą i oczywiście poetą. Ponad osiemnastominutowa suita w której także od początku jest intensywnie, przestrzennie i pięknie. Niesamowity klimat tego utworu pochłania i zachwyca nawet jeśli po raz kolejny słyszy się bardzo podobne dźwięki. Zakończenie części pierwszej fantastycznie zwalnia i wprowadza do części drugiej wolniejszej, smutniejszej i o znacznie bardziej dusznym, niemal doomowym klimacie. To także najciekawszy i najintensywniejszy pod względem muzycznym i emocjonalnym fragment płyty, które w pełni pokazuje jak wielkim (choć stosunkowo nieznanym) jest Drudkh. Owacje na stojąco!
W ostatnim utworze "Till Foreign Ground Shall Cover Eyes" skorzystano z tekstu Michaiła Wasyliowicza Sitnika żyjącego w latach 1919 - 1959. Był poetą, dziennikarzem i satyrykiem. Zginął prawdopodobnie zamordowany na zlecenie KGB w Chicago, gdzie spędził ostatnie dziewięć lat swojego życia. Ten utwór także jest swoistym manifestem kunsztu tej grupy, swobody kompozycyjnej i oryginalnego podejścia do swojej kultury i gatunku w ramach którego się poruszają. Niemal osiem i pół minuty wystarcza by płytę skończyć w sposób pełny i mocny. Dramatyczny wstęp i świetne, wbijające w fotel rozpędzenie - czyż można chcieć czegoś więcej? Do tego wszystkiego znakomity wiersz Sitnika, który pozwolę sobie przytoczyć w całości:
Jak zapisana smutnym dniem kartka papieru
Noc nasiąknęła barwą atramentu,
Poszedłeś w ciemność wybraną za Ciebie przez los,
Pokonany i całkowicie przezeń zniekształcony.
Czymże jest ta ziemia? Jaka to znowu rzeka?
Jakie słowa na usta znów się cisną?
Czyją ręką jak zaczarowany
Jesteś prowadzony niczym ślepiec przez wieczną noc?
Brak rąk i własnego serca -
Jesteś sam pośród hałaśliwego tłumu,
Pośród gwiazd wypatrujesz sędziów
Pośród swojego wciąż niespełnionego końca.
I stajesz na rozwidleniu dróg,
Zmartwiony, bezsenny i przybity
Marzysz o ciepłym domu, ojcowskim ramieniu
O tym co jeszcze na tej męki drodze Cię czeka...
Nie jest to najlepszy album ukraińskiego Drudkh, ale być może jeden z najciekawszych. Zwłaszcza dla tych, którzy ukraińskiej poezji nie znają. Ten album stanowi mały wycinek tekstów pięknych, przejmujących i często wielowarstwowych. Black metal też może nie jest odpowiednią warstwą do nich, ale Drudkh potrafi je przedstawić w tych ramach z ogromnym wdziękiem. Wreszcie, będzie to ciekawa lekcja literatury i kulturoznawcza, nie tylko dla wielbicieli tej grupy, ale także dla tych, którzy jeszcze się z nią nie zetknęli. Polecam! Ocena: 8/10
Wiersz Sitnika w tłumaczeniu własnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz