poniedziałek, 4 lutego 2019

Malevolent Creation – The 13th Beast (2019)


Death metalowi weterani z Florydy wracają z trzynastym albumem studyjnym i choć z oryginalnego składu został tylko gitarzysta rytmiczny Phil Fasciana, a w połowie zeszłego roku zmarł na raka oryginalny wokalista grupy Brett Hoffman, który już wcześniej wycofał się z życia zespołu to najnowszym krążkiem panowie w odświeżonym składzie potwierdzają wysoką formę, kompletnie przy tym nie przesuwając granic gatunku, który współtworzyli od samego początku.

Bez zbędnych wstępów walą w twarz wałkiem o przekornym na pierwszy rzut oka tytułem „End the Torture”. Zaczynamy od wyznania mordercy, a potem panowie uderzają w nas masywnymi riffami i potężną perkusją. Nawet growl Lee Wollenschlaegera jest mocny, zadziorny i przede wszystkim idealnie wpisujący się w estetykę grupy, traktując z szacunkiem spuściznę po Hoffmanie. Równie mocarnym strzałem jest „Mandatory Butchery” który brzmi jak wyrwany z najlepszych lat death metalu. To po prostu istny czołg, który wżera się w czerep i nie chce z niego wyjść, a jeśli macie długie włosy to zapewniam, że same pójdą w ruch. Mi pozostaje jedynie pokiwać głową i potupać nóżką w rytm, bo włosów nigdy nie zapuszczałem więc niestety nie mam czym machać. Nie spuszczają z tonu w „Agony for the Chosen”, który także wżera się surowym brzmieniem, masywną niemal chaotyczną, a przy tym niezwykle płynną perkusja i ostrymi jak brzytwa riffami ze szczątkową, ale skuteczną jak kule wystrzeliwane przez snajpera melodyką. Zwolnienia tempa próżno wyczekiwać po następnym soczystym wałku czyli „Canvas of Flesh”. Prawdziwy miód na uszy! Petardą jest też najdłuższy, bo prawie siedmiominutowy „Born Of Pain” w którym pojawia się bodaj najwięcej melodyjnego grania na całej płycie, choć nawet na moment nie następuje zwolnienie z szybkiego tempa i rezygnacja z surowego brzmienia.

Mimo to, najlepiej wchodzą na tej płycie te krótsze o połowę, ostatecznie zamykające się w pięciu minutach. Takim strzałem jest z całą pewnością „The Beast Awakened” o klasycznym, staroszkolnym brzmieniu i tempie mogącym przyprawić o palpitacje serca. Jeden z tych, których na koncertach tej grupy promujących najnowsze wydawnictwo nie powinno zabraknąć. Następnym wałkiem jest z kolei „Decimated”, który ponownie wżera się w czerep że aż miło. Co z tego, że zaczynamy zdawać sobie sprawę, że całość jest trochę na jedno kopyto i nie ma tu absolutnie nic nowego, jak nóżka sama tupie, a uśmiech zaczyna przypominać ten u Jokera (w wykonaniu Nicholsona, ewentualnie Ledgera). Tylko trzy minuty (i trzynaście sekund) jest zaś panom z Malevolent Creation, potrzebne w „Bleed Us Free” żeby wypruć ze słuchaczy flaki, roznieść je po całym pokoju i zrobić to kilkakrotnie, nawet jak już nie ma co ze środka wyjmować. Wyjątkowo soczyście robi się w „Knife the Hand”, który znów przypomina o najlepszych latach death metalu. Na przedostatniej pozycji uderzają utworem „Trapped Inside” ponownie o niemal chaotycznej strukturze łączącej szybkie tempo, melodykę i masywne cięte riffy oraz rozpędzoną do granic możliwości perkusję. Na deser zaś panowie doprawiają najwolniejszym na płycie, dusznym, niemal doomowym „Release the Soul” przypominającym estetykę Paradise Lost. I dalej jest znakomicie.

Ocena: Pełnia
W żadnym wypadku nie jest to płyta wybitna, a już na pewno nie jest ona odkrywcza. Podobnych płyt było już całe mnóstwo i były one znacznie lepsze, ale i tak trzeba przyznać, że jak na weteranów death metalowej sceny i w kompletnie nowym składzie panowie z Malevolent Creation grają nie tylko solidnie, ale i naprawdę soczyście. Może się zaczynam starzeć zgodnie z regułą, że słuchamy tego, co lubimy, ale co mam poradzić jak mi ta muza się porządnie wkręca w łeb i leci na całym regulatorze. Lubimy przecież to, co znamy, a panowie nie starają się swojego grania unowocześniać, tylko grają dokładnie tak jak robiło się to te dwadzieścia parę/trzydzieści lat temu, gdy death metal raczkował i porywał za sobą tłumy złaknionych takich właśnie brutalnych dźwięków ludzi. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz