piątek, 22 lutego 2019

Gdynia 1988-2018 (2019)


Trójmiejski trolejbusowy wehikuł czasu linii "1988-2018" w dniu 25 stycznia wyruszył z Muzeum Miasta Gdyni wraz ze swoimi niezwykłymi pasażerami. Ci w różnych, często okazjonalnych konfiguracjach złożyli hołd oryginalnej płycie "Gdynia" i nagrali własne interpretacje utworów, które wówczas zapełniły album. Składając hołd pokazują nie tylko siebie, ale i przypominają o grupach wówczas istniejących oraz oczywiście, pokazują, że trójmiejska scena alternatywna jest nadal silna i różnorodna, dokładnie tak samo jak miało to miejsce trzydzieści lat temu. Co można usłyszeć na naszej patronackiej "Gdyni 1988-2018"?

1. drewnofromlas - Złap wiatr (oryg. Unrra)

Unrra (istniejąca w latach 1986 - 1988) nie zostawiła po sobie wiele, ot dwa numery. Utwór septetu, który znalazł się na oryginalnej "Gdyni" został wybrany przez współczesny septet ukryty pod nazwą drewnofromlas, który na swoim koncie ma dwie płyty długogrające i dwie epki. "Złap wiatr" wydłużony został o dwie minuty i zyskał więcej przestrzeni i lekkości, a za sprawą elektroniki i całkowitej rezygnacji z punkowej zadziorności większą przejrzystość dobrze korespondującą z tekstem. To bardzo sympatyczny utwór z morskim akcentem, który dość zaskakująco płytę otwiera, zwłaszcza skonfrontowany z drugim, zdecydowanie ostrzejszym i potężniejszym numerem.

2. Nowa Ziemia 2 - Nikt nam nie weźmie młodości (oryg. Pancerne Rowery/Czerwone Gitary) 

Podwójny cover, który na oryginalnej składance nagrała legendarna trójmiejska formacja Pancerne Rowery (istniejąca w latach 1981-1990), która wówczas nie zdecydowała się na autorski utwór i zabrała się za reinterpretację kawałka z repertuaru Czerwonych Gitar. Big beatowy numer zyskał wówczas nowe, punkowe i zdecydowanie bardziej zadziorne życie i także został wydłużony o dwie minuty w stosunku do oryginału. Najnowsza wersja również przyniosła spore zmiany (także pod względem długości wydłużając wersję o kolejną minutę), bo Nowa Ziemia 2 skręciła w kierunku stoneru i psychodeli mieszającego się z gęstym sludgem, eksperymentu z przestrzenią i zdecydowanie czerpiąc bardziej garściami z wersji Pancernych Rowerów aniżeli Czerwonych Gitar, choć i o nich całkowicie nie zapominając. Masywne brzmienie gitary barytonowej Krychowiaka, perkusji Ciesielskiego (Blindead, Octopussy) i bardzo klimatyczny, szamański wokal Wena znanego z grupy Sautrus robi piorunujące wrażenie. Znakomita robota.

3. Kiev Office - Miłość w Jugosławii (oryg. Bielizna)

Jeden z najciekawszych numerów oryginalnej składanki nie mógł trafić w lepsze ręce niż te należące do Michała Miegonia i Krzyśka Wrońskiego, czyli obecnego trzonu grupy. Z utworu istniejącej nieprzerwanie od 1984 roku Bielizny zostało to, co najlepsze czyli perkusyjny bit, który jak wiemy z naszego wywiadu do dziś się Krzyśkowi śni po nocach, lekko groteskowy sznyt i przebojowość, która w wersji Kievów wyszła jeszcze mocniej i intensywniej. Miegoń postawił w nim na przestrzeń, masywność brzmienia i zabawę tak brzmieniem Bielizny, jak i dotychczasowym wizerunkiem swojej grupy. Obok "Nikt nam nie weźmie młodości" zdecydowanie jeden z najciekawszych kawałków na nowej "Gdyni". Szkoda tylko, że wersja studyjna to tylko niecałe trzy i pół minuty - ale za to jakie!

4. Molto Delay feat. The Pau - Ład ład bumcyk zet (oryg. Po prostu)

Czysty punk rock zawierający się w czasie niecałej półtorej minuty od grupy Po prostu (istniejącej i wydającej do dnia dzisiejszego, ostatni album ukazał się w 2016 roku) został wydłużony przez duet Molto Delay o dwie minuty i przekładając oryginał na wersję wręcz dyskotekową. Riff gitarowy został zastąpiony skoczną elektroniką, a punkowa energia i złość zastąpiła atmosfera taneczna, która fajnie się wkręca w głowę, ale niestety nie zyskuje rozwinięcia. To, co sprawdzało się w oryginalnej formie, w nowej wydaje się "po prostu" nie wykorzystane, jakby naszkicowane i całkowicie pozbawione zadziorności. Pół żartem, pół serio zauważę, że wydaje mi się, iż w wersji na modłę Kraftwerk za bardzo ten numer manekina przypomina?


5. Michael Warren feat. Soon - Lubię to (oryg. Sake)

Krótka istniejąca formacja Sake (w latach 1986 - 1988) poza utworem na składankę "Gdynia" nie wydała nic więcej. Trzy minutowy (bez pięciu sekund) zwariowany i pulsujący kawałek łączący zimno falowy punk z nutą jazzowej awangardy został w nowej wersji wydłużony o zaledwie kilkanaście sekund i zmienia perspektywę tego utworu osadzając go na eterycznej przestrzeni, stawiając na elektronikę i nadając mu nieco więcej filmowej albo teatralnej atmosfery. To ostatnie szczególnie słychać w wokalach sióstr Nowaczyńskich z grupy Soon, które nadają całości nieco tajemniczego, sennego wyrazu. Lubię to - za klimat, ciekawą zabawę przestrzenią, elektroniką i całkowitą rezygnację z rockowej estetyki i stawiając na chłód który skojarzyć się może z The Dumplings i całą to retro modą na ejtisowe elektro. Przypadek?


6. Królestwo - Szampan (oryg. Call System)

Jeden z licznych projektów Maxa Białystoka czyli Królestwo lubujące się w formach długich łączących post-rocka, z math rockiem i yassem. Wybór "Szampana" grupy Call System (1986 - 1989, 1992 - ?) nie powinien więc wcale dziwić, tym bardziej że i tamten numer też był bardzo interesujący w formie - lekki, eteryczny, ale i niepokojący. Mający w sobie coś z punka, jazzu i rocka progresywnego. Królestwo skróciło numer o minutę i tak z pięciu minut i osiemnastu sekund jak można się domyślić zostały cztery z osiemnastoma sekundami, ale też brawurowo zintensyfikowało dźwięk łagodność zastępując surowym brzmieniem, przestrzeń i deszczową liryczność zamieniając na hałaśliwą, wręcz burzową atmosferę, ale także w ciekawy sposób bawiąc się teatralnym wymiarem numeru. Zdecydowanie mój trzeci faworyt z tej patronackiej składanki - naprawdę iście królewski kawałek. Zaraz wracam - idę po szampana...

7. Lastryko - Frontline (oryg. Rocka's Delight)

Bardzo interesujące bałtyckie reggae od Rocka's Delight (1987 - 1996) nowe życie zyskało za sprawa jednego z najciekawszych nowych trójmiejskich grup, a mianowicie Lastryko, która obecnie szykuje materiał na drugą płytę, a debiutowała bardzo ciekawym albumem zatytułowanym po prostu "Lastryko" we wrześniu 2017 roku. Chłopaki parający się mieszanką space rocka, psychodeli, kraut rocka i rocka alternatywnego niemal całkowicie zmienili klimat utworu, który z przesympatycznej i bardzo ciepłej piosenki nabrał chłodu, brudu i przestrzeni. Klimat został w niej co prawda zachowany, ale słoneczność zastąpił bardziej marszowy, wojenny, niepokojący a zarazem filmowy wymiar. Szkoda tylko, że w stosunku do oryginału również jest skrócony i tam gdzie chciało by się usłyszeć odrobinę szaleństwa i rozwinięcie utwór po prostu się skończył. Cóż więcej? Z prawdziwej perełki oryginalnej "Gdyni" powstała kolejna perełka, która naprawdę mi się podoba. Brawa!


8. Leśne Zwierzęta feat. William Malcolm - Synteza (oryg. Apteka)

Nie ma chyba osoby w Polsce, która nie kojarzyłaby Apteki, czyli gdyńskiej formacji dowodzonej przez Jędrzeja "Kodyma" Kodymowskiego, która z przerwami działa od 1983 roku. "Synteza" czyli utwór, który znalazł się na oryginalnej "Gdyni" w nowej wersji trafił w ręce Leśnych Zwierząt, które dodały anglojęzyczną melorecytację, a w warstwie muzycznej poza przestrzennymi szumami i odrobiną elektroniki w tle (będącymi przetworzeniem tego, co znalazło się w oryginalnej wersji) postawili na wierne odtworzenie i niemal nic nie zmienili. Nieco inaczej wypada bardzo interesująca interpretacja wokalna Emilii Pollok, która fajnie bawi się tutaj swoim głosem i skojarzyła mi się z modną obecnie manierą polskich wokalistek w rodzaju Marceliny Stoszek czy Darii Zawiałow, za którymi niespecjalnie przepadam, ale muszę przyznać, że mają dobre i pod wieloma względami ciekawe piosenki. Leśne Zwierzęta jednakże nie trafiają do mnie ze swoją "Syntezą", ale ciężko mi stwierdzić dlaczego tak się dzieje, tym bardziej że grupa istnieje od połowy zeszłego roku i najwyraźniej jeszcze z lasu nie zdołała wychynąć i dać się poznać szerszej publiczności.


9. Tranq - Buty (oryg. Po Prostu)

Jeszcze raz zadziorni punkowcy z grupy Po prostu i z zdecydowanie dłuższym numerem (niecałe dwie i pół minuty), który w nowej wersji wydłużony został do trzech. Elektroniczny, tudzież trip-hopowy dawny Tranquilizer, obecnie grający pod skróconą nazwą zadziorny riff zamienił na rzewną atmosferę i przestrzeń interesująco rozłożonej na akustycznej gitarze i elektronice (zwłaszcza interesująco rozłożonej w rozkręceniu) oraz znakomitym wokalem Luny Bystrzanowskiej dość często filtrowanym przez vocodery co sprawia że wersja jest zdecydowanie bardziej pokręcona i psychodeliczna. Szkoda tylko, że w momencie kiedy czuje się, że całość powinna przyspieszyć to zamiast tego kawałek się zwyczajnie urywa. A mogło być tak pięknie...

10. Band A - AAA (oryg. Apteka)

Jedyny, który na oryginalnej płycie też kompilację wieńczył i w tym wypadku jedyny, z którego nie zostało nic poza - jak zauważył w naszym wywiadzie Tomek Gadecki - tonacją. Z zaledwie sześciominutowego (bez dwóch sekund) punkowego, energetycznego kawałka pełnego przestrzeni, fajnie pomyślanych riffów i przebojowego sznytu eksperymentalni jazzmani wywalili wokal i postawili na całkowity eksperyment, który rozrósł się do najdłuższego na nowej "Gdyni", nieco ponad ośmiominutowego zupełnie nowego utworu. To cover pełną gębą, a właściwie pełnym instrumentarium o dziwnym, niepokojącym i absolutnie szalonym rozkładzie dźwięków, w którym właściwie na próżno szukać czegokolwiek związanego z numerem Apteki. Do tego wszystkiego uderza w nim swoista plemienność (nie obecna w oryginale), absolutnie fenomenalna atmosfera i mnóstwo nieoczywistych rozwinięć pośród których kompletnie nie czuje się czasu trwania utworu, którego kosztem kilka musiało być zdecydowanie krótsze niż na to zasługiwały. Na szczęście nic straconego, bo to, co wyprawia tutaj Band A to czysta, bezkompromisowa awangarda, absolut przemyślanej formy i bardzo atrakcyjny sztos, a przy tym znakomity finał albumu.

Podsumowanie 

Współczesna Trójmiejska Scena Alternatywna jawi się jako twór zupełnie inny od tego, który istniał 30 lat temu, choć równie interesujący co wtedy. Obecne grupy, które znalazły się na nowej wersji "Gdyni" to przede wszystkim zespoły o znacznie lepszym poziomie warsztatowym, ale także ze znacznie lepszymi możliwościami technicznymi, ale także reprezentującymi znacznie szersze niż na oryginalnej "Gdyni" spektrum gatunkowe. O ile na oryginalnym albumie dominował punk rock i wczesny rock alternatywny, o tyle różnorodność nowej "Gdyni" jest ogromna - od różnie rozumianej elektroniki, przez awangardowy jazz, aż na ciężkim, gęstym sludge metalu kończąc. To robi naprawdę wrażenie, zwłaszcza że wiele z tamtych utworów zyskało naprawdę bardzo dobre, zaskakujące i niezwykle świeże wersje i zdecydowanie drugie życie, które mam nadzieję tylko na tej składance się nie skończy. Pięć, może nawet sześć z dziesięciu kawałków to rzeczy naprawdę fenomenalne, na inne jakby nie starczyło chęci, czasu i pomysłu, ale to też kwestia gustu - ja zdecydowanie wolę te gitarowe i finałowy jazzowy lot w istny kosmos, ale i pozostałym nie można odmówić ciekawego spojrzenia. Nowa "Gdynia" nie zdobędzie raczej tak kultowego statusu jakim okryła się oryginalna płyta, ale również stanowi bardzo interesujący zapis sonicznych śladów Trójmiasta, różnorodności (może nawet większej niż 30 lat temu), wreszcie - co istotne - bardzo spójny i intrygujący hołd dla tamtego czasu i tamtych grup. Nie byłbym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na znakomitą okładkę będącą reinterpretacją tej oryginalnej, bo również przedstawiającą trolejbus, który śmiga bezszelestnie między przystankami pełnymi niezwykłych dźwiękowych założeń, w które warto się dokładnie wsłuchać i znaleźć nie tylko ukryte smaczki, ale także zupełnie nowe założenia, które doskonale pokazują zarówno rozwój trójmiejskiej sceny, jaki i ścisłą relację nowych grup ze starymi. Dla tych pamiętających i być może nawet posiadających oryginalną wersję, "Gdynia 1988 - 2018" może być zarówno szokiem, jak i bardzo interesującym uzupełnieniem, a dla pozostałych wyjątkową okazją do poznania współczesnych zespołów z Trójmiasta w niecodziennych konfiguracjach tak dźwiękowych, czy brzmieniowych, jak i składowych, bo te jak dawniej, tak i tu mieszają się i przenikają. Zdecydowanie jest to kompilacja, którą warto znać i dać się zabrać w podróż w czasie i przestrzeni.

Płytę można nabyć między innymi za pośrednictwem Muzeum Miasta Gdyni w  wersji cd oraz winylowej. Zachęcamy do udziału w koncertach promujących wydawnictwo - najbliższy już dzisiaj 22 lutego (zagrają Królestwo oraz Tranq). Kolejne przewidziano na 15 marca (Nowa Ziemia 2, Lastryko), 26 kwietnia (Michael Warren, Molto Delay) i 7 czerwca (drewnofromlas, Leśne Zwierzęta). Album oraz wydarzenia towarzyszące zostały objęte naszym patronatem medialnym. Więcej o grupach i płycie wkrótce w relacjach z poszczególnych koncertów oraz wywiadach z cyklu "5 pytań do...".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz