Jesień to idealny moment na post-rock. Tegoroczny październik zaskoczył wyjątkowo ciepłą pogodą i klarownym niebem, przynajmniej dopóki nie zrobi się zimno i nie lunie deszczem, lub co gorsza śniegiem, bo takowy już zapowiadają z szerokim uśmiechem na twarzach. Co w tym temacie mają do powiedzenia debiutujący Niemcy z The Clouds Will Clear?
Powstali w 2013 roku we Frankfurcie i oprócz najnowszej pełnometrażowej płyty mają na koncie epkę zatytułowaną tak samo jak zespół, którą wydali w maju 2014 roku. Podobnie jak najnowszy krążek zawierała pięć utworów, ale była krótsza o około pięć minut. Pełnometrażowy debiut The Clouds Will Clear trwa bowiem niespełna trzydzieści trzy minuty, co jak na post-rockową grupę jest bardzo krótkim czasem trwania płyty. W tym wypadku nie ma jednak nadmiernego wydłużania materiału, choć pozostaje uczucie niedosytu - o tym jednak za chwilę. Dobre wrażenie robi grafika okładkowa przedstawiająca wilka pijącego wodę z rzeki płynącej przez las, który widać na jej tylniej części okładki.
Pierwsza z propozycji Niemców nazywa się "In Cycles" i zaczyna się naprawdę interesująco - lekkim, ale pulsującym rytmem gitary, który gdy już się rozwinie zostaje przełamany ostrzejszym riffem. Wyraźnie słychać, że TCWC nie interesuje post-rock polegający na milionie zagrywek, przetwarzaniu i nakładaniu poszczególnych motywów, a bardziej stawiają na klimat i kinematyczne brzmienie, bo sam pierwszy numer doskonale sprawdziłby się w jakimś filmie - niekoniecznie przyrodniczym. Po całkowitym wyciszeniu bardzo przyjemnie zaczyna się bardzo dobry utwór "Recollection". Melancholijny, przepełniony smutkiem klawisz i delikatna melodia gitary stopniowo narasta rozbudowując atmosferę. Tu także nie ma nachalnego uderzania ścianami dźwięku czy powtarzania wszystkich możliwych post-rockowych ogranych do granic dźwięków. Później robi się nieco mroczniej, ale dobrze słychać, że każdy fragment z siebie wynika. Wraz z ponownym deszczowym wyciszeniem dźwiękami klawisza płynnie przechodzimy do "Before the Tempest" który sięga po ambientowy wstęp, który stopniowo, ciepło i przyjemnie przechodzi w kolejny delikatny gitarowy muzyczny pejzaż. TCWC świetnie buduje tutaj klimat i ponownie nie sili się na natrętne uderzanie ścianą dźwięku, a zdecydowanie stawia na rozwój i klarowność poszczególnych dźwięków czy przejść. Przedostatni na płycie, "Attack Warning" zmienia nieco ton, bo jest odrobinę ostrzejszy i nieco bardziej niepokojący, ale tylko na chwilę, bo nagłym zrywem bardzo ładnie przechodzą do lekkiego ambientowego tła na którym nadaje się jakiś radiowy komunikat. Znakomicie wypada tutaj ponowne wejście gitar i perkusji, które znów buduje klimat i powoli się rozkręca do szybszych obrotów. W ostatnim "Deep Sea Mining" znów robi się delikatniej, pojawiają się nawet lekko shoegaze'owe gitarowe riffy, ciekawie wypadają w nim klawisze balansujące gdzieś między latami 70tymi, a następnie kapitalnie przechodzą w ciężki gitarowy riff, który później ciekawie jest modyfikowany, a na koniec robi się wręcz progresywnie.
Ocena: Pierwsza Kwadra |
Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz