Napisał: Dominik "Stanley" Stankiewicz
W
olsztyńskim Thempeście grają muzycy znanych tu i ówdzie formacji Hyperial i
Forger Emaciated. Ich muzyka nie jest jednak wypadkową apokaliptycznego black
industrialu z progresywą unurzaną w djentowych łamańcach. To czystej wody
techniczny death metal. Machina wojenna nakręca się już za pomocą intro, w
którym słychać odgłosy z pola bitwy, po dwóch minutach z okładem ekipa
przechodzi do bezlitosnego szatkowania słuchacza ołowianymi riffami, bardzo
klasycznym, wzorcowym wręcz growlem i perkusyjną kanonadą, w której nie brak
pomysłowych rozwiązań.
Gdybym
miał szukać punktów odniesienia to na pewno wskazałbym Nile, w partiach
solowych czuć momentami orientalny posmak. Na szczęście panowie postawili na
urozmaicenie i zerkanie w stronę heavy metalowego rozmachu jak w znakomicie rozkręcającym się, od razu zapadającym w pamięć "Written With Blood", ze
świetnym melodyjnym zwieńczeniem. Czasem odezwą się gdzieś behemothopodobne
orkiestracje jak na początku "Chaos Aeon", tak więc szybko można się
zorientować, że jest to muza przy której wychowani na Six Feet Under, czy
pierwszym albumie Death będą kręcić nosem, że za dużo melodii a za mało
wpierdolu. Może to znak czasów, może to po prostu ścieżka jaką obrali sobie
młodziacy z tej bardzo sprawnej formacji. W końcu nikt nie każe nikomu być na
siłę drugim Tribulation czy Morbus Chron (zreszta te grupy też wyewoluowały w
bardzo ciekawym kierunku, któremu daleko do prymitywnego łupania).
Im dalej w
album tym więcej smakowitego bawienia się kompozycją, wśród których na pewno
watro docenić tytułową, najbardziej rozbudowana, będącą ewidentnie daniem
głównym krążka. Kiedy odpalałem ten album miałem cichą nadzieję, że nie spotkam
się z oklepanym do bólu łupu cupu i jestem cholernie mile zaskoczony, bo utwory
mają swój własny charakter i nie są do siebie podobne. A to zaskoczą nośną
solówka, a to fajnymi zwolnieniami na garach i tylko wokalnie mogłoby to być
bardziej urozmaicone, brakuje mi bardziej dramatycznej rozwrzeszczanej
narracji. Ale i tak w ich piekiełku czuję się całkiem wygodnie i przytulnie,
szczególnie biorąc pod uwagę, że ostatnimi czasy jestem zwolennikiem jak
najbardziej urozmaiconego nie stawiającego na prosty wpierdol grania. W tym
kontekście Thempest wypada nadzwyczaj interesująco i po kontakcie z ich
krążkiem nie dość, że nie jestem znużony to jeszcze czuję dawkę w pewnym sensie
pozytywnej energii zagrzewającej do walki z zaległymi tekstami.
Podsumowując
"Crown of Thorns" mogę jedynie
napisać, że scena warmińsko-mazurska obradza w bardzo ciekawe kapele, polecam
też zapoznanie się z zeszłorocznym "Blood And Dust" Hyperiala (recenzja naczelnego do przeczytania tutaj) i ostatniego
trupiego wyziewu od death-grindowców z Feto In Fetus Z innej mańki był też
całkiem przyjemny "Nexus Artificial" progowców z Defying. Takie kapele,
udowadniają, że nie tylko Vader w moim słonecznym rejonie powinien zostać
zauważony. Świetny krążek obcykanych w temacie muzykantów, lecą propsy od
Stanleya!* Ocena: 8/10
* Od naczelnego propsy lecą również!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz