Trzygłowy pies z Olsztyna jest jeszcze bardziej zły, gryzie i pluje gęstą jadowitą śliną.
Dopiero co opisywałem ich EP-kę "Mad At The Soul",
tymczasem zdążyła przyjść jesień, a panowie z Cerbera postanowili
wypuścić swój drugi album. Nie zmieniło się prawie nic, bo na tej płycie
również otrzymujemy mieszankę hardcore’u ze stonerem i sludge metalem,
nadal są na niej duże pokłady agresji i niebanalne teksty. "Mammothian" jest jednak mocniejszy, szybszy i zawiera tylko dwa polskojęzyczne kawałki.
Otwierający album "My Tribe" wita nas wolnym tempem, ostrym, ale i
melodyjnym brzmieniem. Wydaje się być trochę za długi, zwłaszcza przy
zestawieniu go z pozostałym, znacznie krótszymi utworami. Instrumentalna
miniaturka "Pain Is Omnipresent" z kolei wydaje mi się na tym albumie zbędna, brzmi jak rozgrzewka muzyków i tylko niepotrzebnie zwalnia tempo. "No Kings"
rozpoczyna melodyjna gitara, a gdy całość przyspiesza otrzymujemy
bujający przebój w stylistyce Killswitch Engage. Będę się jednak
upierał, że polskojęzyczne kawałki są najciekawszą częścią tej płyty. "Demon, który spaceruje z księżycem"
ma świetne, wkręcające wejście i bardzo interesujący tekst, w tym
refren wyjęty niczym z Pidżamy Porno (czy nie przypomina w tym miejscu
trochę dawnego Grabaża?). Po prostu świetny kawałek. Zaraz po nim
jeszcze lepsza "Krew na duszy", znacznie gęstsza i intensywniejsza.
Cerber nie zawiódł, choć ma się po tym wydawnictwie poczucie niedosytu.
Cerber nie powinien według mnie rezygnować z rodzimego języka. Polskie
teksty wypadają po prostu ciekawiej na tle anglojęzycznych, które brzmią
jak wiele innych serwowanych przez bardziej doświadczone grupy grające w
tych samych klimatach. Mam nadzieję, że przyszły rok przyniesie pełną
płytę i że nie zabraknie na nich kawałków po polsku, bo to one stanowią o
sile Cerbera. Ocena: 4/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz