Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz
Znani i lubiani polskiej, jak i również zagranicznej, sceny
black-death metalowej powracają. Vesania po siedmiu latach studyjnego milczenia
robi głośny i ciężki come back. Naturalnie, ku uciesze i dumie fanów. Po raz kolejny polska
formacja pokazała, że potrafi w światowy sposób dołożyć do pieca ...
Czwarty studyjny album "Deus
Ex Machina", został zarejestrowany, zmiksowany i wyprodukowany w Sound
Division Studio. Za mastering natomiast,
odpowiedzialny jest Scott Hull z Visceralsound Studios (Bethesda, Maryland,
Stany Zjednoczone). Oprawę graficzną
wziął w swoje ręce Michał "Xaay" Loranc. Okładka to dzieło nikogo
innego jak Jarosława "K'haala" Kubickiego. Nie obyło się również bez
gości. Prócz standardowego składu czyli: Tomasza „Oriona” Wróblewskiego na gitarze,
wokalu i odpowiedzialnego również za aranżacje, perkusisty Dariusza „Daraya” Brzozowskiego (również odpowiedzialnego za aranżacje), basisty Filipa
„Heinricha” Hałuchy, klawiszowca Krzysztofa „Siegmara” Olosia i gitarzystę Marcina
„Valeo” Walenczykowskiego, na albumie występuje również kobieta. W
ostatniej albumowej kompozycji Orion wokale dzieli z Zofią „Wielebną” Fraś z
Obscure Sphinx. Premiera albumu miała
miejsce 25 października w Polsce i 28 w Europie i USA.
"Deus Ex Machina" jest ciężka, jest szybka, jest okraszona klawiszami. Jest krzyk, jest wrzask,
jest mrok ale jak to wygląda z bliska? Zaczynamy od "Halflight". Kawałek ten sprawia wrażenie doniosłego, poza tym szykujcie się na szybką
perkusję, wypluty wokal, twardy-metronomowy riff, kostkowaną stopę, death
metalowe blasty. To wszystko tworzy aurę, niepokojącego wstępu do czegoś
wielkiego. Nie zabraknie też partii śpiewanych. Na koniec mamy spowalniający
riff i słonie tempo . I przechodzimy do "Innocence".
Znany już dobrze - singiel promujący. Zaczyna się melodyjnie i dość wesoło jak
na death metal – przywołuje klimat prywatki u Draculi – co jest ewidentną
zasługą klawiszy. Śpiewany refren i szczekane zwrotki, a do tego ultra szybka stopa i melodyjny keyboard.
Ciężej robi się w Disillusion. Tutaj słuchacz zostanie zgnieciony ciężkimi,
technicznymi death metalowymi riffami i mocną perkusją. Są oczywiście momenty
gitarowo łagodniejsze, ale to tylko chwilowo. Maszynowy aranż powraca. Jeżeli
chodzi o wokal, to jak na Oriona przystało – zaczyna wypluwaniem słów
przechodzi w śpiew i kończy na rozpaczliwym krzyku.
Przyszła kolej - na chyba najszybszą pozycję
na krążku. "Vortex", o tym mowa. Zaaranżowane
w ten sposób, jakby rozgrzewało do decydującego starcia. Według mnie to
najlepsza propozycja z tego albumu: fantastyczny transowo-techniczny riff,
zaczynający się w połowie. Dalej mamy psychodeliczne solówki i znów ten ciężki
riff fundujący zblendowanie umysłu. "Dismay", to kawałek gdzie zdecydowanie dominują klawisze. Od synth-wejścia po sam
koniec. To delikatnie łagodzi ciężkość albumu, ale jednocześnie podkreśla
mroczny klimat. Poza tym cały kawałek jest bardzo wybuchowy, eksplodujący
energią. "Glare" to kolejna najcięższa
pozycja z albumu. Kostkowana perkusja, blasty, riff dostosowany do blastów. Stylistyka
i aranż bardzo przytłaczający. "Notion"
jak i "Disgrace" jest jakby zmieszaniem całej reszty.
Wcześniejszych pozycji. Albo tak jest faktycznie albo odnoszę takie wrażenie,
bo ta płyta już za bardzo mnie przytłoczyła. Nie jest tajemnicą, że jest ciężka
w odbiorze. W końcu to nie radiowy pop. "Fading"
to zdecydowanie miejsce na popis perkusisty. Zaczyna się karabinową
gitaro-perkusją, śpiewane ryki, bardzo szybkie tempo. Dominuje też gitara,
melodyjne, pokrętne solówki i ciężki riff. Na koniec zaskoczą Was ciężkie
blasty w akompaniamencie werbli. Nadszedł czas na zacnego gościa. "Scar" - utwór kończący. Jest to wokalny duet Oriona i Wielebnej. Właśnie na wokalu uwaga
jest najbardziej skupiona. Screamy
okraszone świdrującymi dźwiękami klawiszy. Za połową pojawiają się doniosłe
brzmienie i gitar i perkusji. Utwór idealny na zakończenie prywatki u Drakuli.
I na tym by się zakończyła, ta mroczna historia. Myślę, że
nad jakością albumu nie ma co dyskutować. W końcu produkcja
należała do Sound Division. To kawał bardzo dobrze skrojonego, czarnego mięcha.
Jakie są wrażenia po odsłuchaniu? Ja mam trochę mieszane uczucia. Z całego wydawnictwa
jestem zadowolona, ale chwilami bywa zbyt ciężko i zbyt przytłaczająco. Jednak w
stronę muzyków należy się ukłon w pas. Dobrze się spisali. Fani nie poczują się
rozczarowani. Myślę że i tym razem będą dumni. Ocena: 8/10
Dla mnie za ciężko...
OdpowiedzUsuń