Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz
Jak dobrze znów usłyszeć brudny, piaszczysty, amerykański
stoner. "Something Supernatral" to najnowsza albumowa propozycja od
rock’n’roll’owców z Pensylwanii. W Europie został wypuszczony przez Nuclear Blast – Ci co
znają tę wytwórnię, wiedzą, że będzie mocno, konkretnie i naturalnie bez zbędnych
pieszczot...
Pierwsze co może zaciekawić i zbliżyć odbiorcę do "Something
Supernatural" to okładka. Czarne, teksturowane na szaro tło i fikuśny napis
Crobot – na górze. Czcionka ewidentnie pachnie stonerem – i to już wywołuje
pierwszy uśmiech na mojej twarzy. Umieszczona poniżej grafika, przedstawiająca
kombinację trójkątów i rogali księżycowych, z barwnym rysunkowym wypełnieniem
tych kształtów, mówi jedno – będzie brud, doom i pokrętne, psycho gitary. Mam
nieodparte wrażenie, że w tym przypadku jeżeli chodzi o interpretację okładki i
odniesienie się, do fatycznego stanu dźwięku na albumie – nie można się
pomylić. Kolejnym faktem, zwracającym uwagę na to wydawnictwo jest wytwórnia.
Album składa się z dwunastu pozycji. Już od pierwszych
dźwięków doskonale słychać z czym mamy do czynienia. Jak już wspomniałam na początku,
jest to typowy, amerykański, stoner. Raczej może aranż jest wykonany w tym
stylu. Płyta stosunkowo przez cały czas zachowująca to samo, żywiołowe tempo,
jest okraszona ciekawymi smaczkami. Bardzo fajnym zastosowaniem – w zasadzie w
całej płycie jest rock’n’roll’owe brzmienie. Dodaje to pewnego rodzaju polotu
tej ciężkiej i jesiennej aranżacji. Lekki brud – to Ci dopiero! No ale cóż, tak
sobie Panowie wymyślili, tak też mają. Kolejnym międzygatunkowym zapożyczeniem
jest wokal. Heavy metal wypisz, wymaluj. Wiem, że przez wielu jest on tak samo
chwalony jak i krytykowany. Według mnie to plus dla formacji Crobot. Wysoko-skalowy
śpiew w połączeniu z tym rodzajem muzyki brzmi naprawdę fajnie. A i
jednocześnie da się zapamiętać na dłużej. Tak swoją drogą, pan z mikrofonem ma
czym się pochwalić. Osiąga naprawdę ciekawe góry. Jestem przekonana też że to
nie jest ingerencja studyjnych podkręceń. Uważam, ze na szczególną uwagę
odbiorcy zasługują trzy utwory. Będą to: "Legend Of The Spaceborne Killer",
"Chupacabra" i "Wizzard". Są rytmiczne, szybko wpadające w ucho, dobrze
skomponowane, przepełnione wokalnymi popisami. Traktują także o czymś
supernadzwyczajnym, w zasadzie jak i cały krążek.
W Stanach "Something Supernatural" zdobywa owacje na stojąco.
Recenzenci i krytycy są jednego zdania, o wspaniałości tego wydawnictwa. W
Europie jak i Polsce jest nieco inaczej. Tutaj już doszukują się porównań i
wpływów innych formacji. Nie będę tutaj wymieniała o co chodzi, ponieważ nie w
tym rzecz. Nie sztuką jest znaleźć coś podobnego do czegoś, sztuką znaleźć jest
coś nowego. Zresztą, porównywać każdy może. Ja nigdy tego nie popierałam i
popierała nie będę. Jakie są moje
wrażenia po tym albumie? Jestem zadowolona. Może nie umieszczę go na półce z
„najlepszymi wydawnictwami ever”, ale sądzę, że jeszcze do niego wrócę. Jak na
stoner nie przygnębia, nie męczy jest rozrywkowo zabawowy a jednak brzmienie
brudu, piasku i bluesa pozostaje. Jestem na tak. Ocena: 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz