Napisał: Łukasz Babski
Gdyby ktoś mnie zapytał o znane
mi supergrupy bez wahania wymieniłbym: A Perfect Circle, Them Crooked Vultures oraz
Crippled Black Phoenix. Tych
ostatnich poznałem stosunkowo niedawno przy okazji przygotowywania recenzji ich
nowego albumu zatytułowanego „White Light Generator”. Będąc wciąż pod wpływem klimatu, który mi się udzielił po wielokrotnym
przesłuchaniu krążka postanowiłem sprawdzić jak materiał grupy broni się w
wersji na żywo.
Los tak chciał, że wiatr przygnał Brytyjczyków do klubu B90 w
Gdańsku i mogłem wziąć udział w bardzo klimatycznym występie tego zespołu,
który supportowała holenderska grupa A Liquid Landscape. Występ zaczął się chwilę po
godzinie 20. Holendrzy wyszli na scenę wypełniając klub swoją muzyką. Zespół od
samego początku zdołał zdobyć sympatię publiczności, która nagradzała każdy
zagrany utwór brawami. Członkowie zespołu również doskonale się bawili i
cieszyli tym koncertem, czego dowodem były nieschodzące z ich twarzy uśmiechy.
Muzycznie wyszło bardzo dobrze, melodyczne post rockowe ballady przeplatały się
z bardziej zadziornymi utworami ubranymi w wyraźną sekcję rytmiczną. Materiał z
nadchodzącej płyty zapowiada się bardzo obiecująco i z przyjemnością go
sprawdzę. Występ trwał niespełna godzinę, ale to wystarczyło aby przygotować
publiczność na gwiazdę wieczoru. Po niespełna 15 minutach na scenę wkroczyli Crippled Black Phoenix.
Już pierwsze dźwięki
nastroiły zgromadzoną w klubie publiczność na odbiór mroczniejszego i
cięższego widowiska. Utwór "Rise up and Fight" z płyty "200 Tons of Bad
Luck" świetnie rozpoczął ten niesamowity koncert, który z każdym utworem
dostarczał niewyobrażalnej ilości emocji i doznań. Ciężkie gitarowe riffy perfekcyjnie zgrywały się z lżejszymi utworami,
a Daniel Änghede pomimo dzierżenia plakietki świeżego głosu grupy, świetnie sobie radził w każdej sytuacji. Materiał z nowej płyty na
żywo brzmi kapitalnie, a przeplatany klasycznymi utworami jak chociażby
kultowym "Troublemaker" czy "Burnt Reynolds" w wersji na żywo wydaje się
jeszcze bardziej kompletny niż na płycie studyjnej. Cały zespół bawił się rewelacyjnie, muzycy stale utrzymywali kontakt z
publicznością żartując i zagadując. W przerwach między utworami, można było
poczuć silną więź między wszystkimi obecnymi w klubie, zarówno tymi stojącymi
na scenie jak i publicznością. Fani byli wniebowzięci, niestety po bisowym "Bella
Ciao" muzycy na dobre zeszli ze sceny i pozostawili po sobie piękne
wspomnienie niesamowitego koncertu.
CPB zagrali świetny koncert. Niewielu
zespołom udaje się nawiązać silną więź z publicznością w trakcie jednego
występu i jednocześnie roztoczyć taką aurę niesamowitości jaką zaserwowali nam
Brytyjczycy. Klub B90 idealnie sprawdził się w roli gospodarza, nagłośnienie
jak zawsze spisało się na medal, a surowy klimat klubu jeszcze bardziej
pozwolił wczuć się w tę magię, która dosięgała nas ze sceny.
Zdjęcia z koncertu autorstwa Łukasza Babskiego dostępne są na naszym facebooku pod tym adresem.
Zdjęcia z koncertu autorstwa Łukasza Babskiego dostępne są na naszym facebooku pod tym adresem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz