wtorek, 13 maja 2014

R11/86: A Liquid Landscape, Crippled Black Phoenix (10.05.2014, B90, Gdańsk)


Napisał: Łukasz Babski


Gdyby ktoś mnie zapytał o znane mi supergrupy bez wahania wymieniłbym: A Perfect Circle, Them Crooked Vultures oraz Crippled Black Phoenix. Tych ostatnich poznałem stosunkowo niedawno przy okazji przygotowywania recenzji ich nowego albumu zatytułowanego „White Light Generator”. Będąc wciąż pod wpływem klimatu, który mi się udzielił po wielokrotnym przesłuchaniu krążka postanowiłem sprawdzić jak materiał grupy broni się w wersji na żywo. 

Los tak chciał, że wiatr przygnał Brytyjczyków do klubu B90 w Gdańsku i mogłem wziąć udział w bardzo klimatycznym występie tego zespołu, który supportowała holenderska grupa A Liquid Landscape. Występ zaczął się chwilę po godzinie 20. Holendrzy wyszli na scenę wypełniając klub swoją muzyką. Zespół od samego początku zdołał zdobyć sympatię publiczności, która nagradzała każdy zagrany utwór brawami. Członkowie zespołu również doskonale się bawili i cieszyli tym koncertem, czego dowodem były nieschodzące z ich twarzy uśmiechy. Muzycznie wyszło bardzo dobrze, melodyczne post rockowe ballady przeplatały się z bardziej zadziornymi utworami ubranymi w wyraźną sekcję rytmiczną. Materiał z nadchodzącej płyty zapowiada się bardzo obiecująco i z przyjemnością go sprawdzę. Występ trwał niespełna godzinę, ale to wystarczyło aby przygotować publiczność na gwiazdę wieczoru. Po niespełna 15 minutach na scenę wkroczyli Crippled Black Phoenix.

Już pierwsze dźwięki nastroiły zgromadzoną w klubie publiczność na odbiór mroczniejszego i cięższego widowiska. Utwór "Rise up and Fight" z płyty "200 Tons of Bad Luck" świetnie rozpoczął ten niesamowity koncert, który z każdym utworem dostarczał niewyobrażalnej ilości emocji i doznań. Ciężkie gitarowe riffy perfekcyjnie zgrywały się z lżejszymi utworami, a Daniel Änghede pomimo dzierżenia plakietki świeżego głosu grupy, świetnie sobie radził w każdej sytuacji. Materiał z nowej płyty na żywo brzmi kapitalnie, a przeplatany klasycznymi utworami jak chociażby kultowym "Troublemaker" czy "Burnt Reynolds" w wersji na żywo wydaje się jeszcze bardziej kompletny niż na płycie studyjnej. Cały zespół bawił się rewelacyjnie, muzycy stale utrzymywali kontakt z publicznością żartując i zagadując. W przerwach między utworami, można było poczuć silną więź między wszystkimi obecnymi w klubie, zarówno tymi stojącymi na scenie jak i publicznością. Fani byli wniebowzięci, niestety po bisowym "Bella Ciao" muzycy na dobre zeszli ze sceny i pozostawili po sobie piękne wspomnienie niesamowitego koncertu.

CPB zagrali świetny koncert. Niewielu zespołom udaje się nawiązać silną więź z publicznością w trakcie jednego występu i jednocześnie roztoczyć taką aurę niesamowitości jaką zaserwowali nam Brytyjczycy. Klub B90 idealnie sprawdził się w roli gospodarza, nagłośnienie jak zawsze spisało się na medal, a surowy klimat klubu jeszcze bardziej pozwolił wczuć się w tę magię, która dosięgała nas ze sceny.  

Zdjęcia z koncertu autorstwa Łukasza Babskiego dostępne są na naszym facebooku pod tym adresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz