poniedziałek, 4 listopada 2019

Noże - Gniew (2019)


NOŻE to wrzask ulicy wtłoczony w post-punkowe gitary. Piętrowe pogłosy pulsujące światłem niespełnionych utopii. Melodie zszyte chaosem, wybuchy i szepty polszczyzny. - tak o sobie piszą chłopaki z grupy Noże, która nie dawno, bo 25 października wydała nakładem wytwórni Fonobo Label swój debiutancki album. Wierzcie, lub nie, ale jest to jedna z tych polskich płyt obok których nie da się przejść obojętnie...

Grupę tworzy czterech chłopaków zafascynowanych nie tylko, co słychać w mocnych i świetnie napisanych tekstach, polszczyzną, ale najwyraźniej też starą szkołą polskiego rocka, ze szczególnym uwzględnieniem Pidżamy Porno, Kultu, Kazika (i wszystkich jego grup pobocznych) oraz T.Love, wreszcie tą nieco młodszą jak Myslovitz, Fonetyka czy Organek. Na gitarze basowej i przy mikrofonie udziela się Karol Kruczek, na gitarze gra Jan Biedziak, Jeremiasz Hendzel na klawiszach, a Bruno Jasieński za perkusję. W 2018 roku zostali laureatami Jarocińskich Rytmów Młodych i wystąpili na poznańskim festiwalu Spring Break. Mieli też okazję supportować kapelę The Jesus and Mary Chain oraz nowofalowy The Underground Youth  z Wielkiej Brytanii.  

Zaczynamy od utworu tytułowego utrzymanego w chłodnym, trochę leniwym pochodowym tempie, ale krótki czas trwania (dwie minuty i trzydzieści sześć sekund) nie daje mu się rozwinąć, co zaskakuje zwłaszcza przy końcowym zerwaniu. Wydawałoby się utwór niepozorny, ale zaskakujący - przede wszystkim świetnie napisanym tekstem, który intryguje, ale i nie odsłania od razu tego, co najlepsze. Od razu przechodzimy do utworu zatytułowanego "Czarny kwadrat". Pozostajemy w chłodnym, dość powolnym tempie - klawiszowe tło, gitary wygrywające trochę atonalne tony i idealnie wpisujący się w całość wokal Karola Kruczka wyśpiewującego bardzo oryginalny, rzadko spotykany już rodzaj polskojęzycznej liryki - takiej, która skłania do myślenia, układania własnych sensów i skojarzeń, opowieści. Przystępniejszy, mocno wpadający w ucho jest utwór, który zdaje się niemal flirtować z kawałkiem "To Wychowanie" T.Love. "Złe wychowanie", bo o nim mowa zachwyca głębokim brzmieniem, mogącym się trochę kojarzyć z Organkiem i nagraniami składów Męskiego Grania i bynajmniej nie będzie to wrzuta. Żre ten kawałek wprost niesamowicie - jest chłodno, ale i zdecydowanie ostrzej, bardzo melodyjnie, a zarazem gęsto. Do tego słychać, że nie tylko zimna fala w głowach chłopaków, perkusja Jasieńskiego sporo ma tutaj z jazzu, co dodatkowo urozmaica ten utwór. Największe jednak wrażenie wywołuje świetny tekst - pełen prawdy, gorzkiej refleksji nad wartościami wpajanymi nam od dziecka - kapitalnie zaśpiewany przez Karola. Zwróćcie uwagę jak rozkłada on słowa, jakich harmonii używa - dziś już mało kto w polskim graniu śpiewa tak oryginalnie, charakterystycznie i pomysłowo.

Kapitalnie wypadają także następujące po nim "Zbrodnie". Kawałek jest żywszy od poprzedników, ale nadal nie brakuje tutaj chłodu. Zaskakuje tutaj sposób śpiewania, bo Karol niemal rapuje, by zaraz zaskoczyć wejściem do rejestrów ocierających się o falset. Do kompletu ponownie świetny tekst o toksycznych relacjach, w których poświęcamy swoje zdania i opinie, byle tylko przypodobać się, zaimponować tej osobie, o której nie możemy przestać myśleć. Dawno nie słyszałem tak przejmującego polskiego tekstu o miłości, zdradzie i wewnętrznych konfliktach, które toczą nasze wnętrza. Mocną stroną tekstów na płycie Noże są też intertekstualne odniesienia, którymi chłopaki żonglują w opartym na greckich mitach "Kora/Persefona", który ponownie jest wolniejszy, bardziej niepokojące. Do tego mogą się też nasunąć tutaj skojarzenia z Manaam - zarówno brzmieniowe, tekstowe, ale i te związane z osobą nieżyjącej już Kory Jackowskiej. Po nim jest miejsce na kolejny mitologicznie konotowany kawałek, czyli "Error/Eros", który ponownie przywodzi na myśl twórczość Organka, ale nie ma mowy o kopiowaniu. Wpadająca w ucho konstrukcja utworu nadal utrzymana w chłodnych, pochodowych tonach, zachwyca ciekawymi wielowarstwowymi rozwiązaniami i gęstym rozłożeniem brzmienia. Gęsty jest także świetny, bardzo poetycki tekst o jednostronnym pożądaniu, który współgra z przebojową formułą, znów daje do myślenia, każe się zatrzymać. Po prostu cios. Jednym z faworytów jest także "Szkło" mający w sobie coś , co skojarzyło mi się z twórczością Niemena. To utwór potężny, o mocarnym poetyckim tekście i fantastycznie rozłożonymi dźwiękami instrumentów, który ten niepokój, drgania świec i pękanie szkła, wręcz zmagają, a do tego pełen niejednoznaczności tekst na pół będący jak mi się zdaję erotykiem, a do tego kapitalnie filtrujący polską wiarę, społeczne zobowiązania. Znów jest to jedna z lepszych polskojęzycznych rzeczy jakie słyszałem w ostatnich latach.


Równie udane są także trzy kolejne numery. "Krawędź" to już jazda bez trzymanki, mocno osadzona w ostrzejszym punk, może nawet noise rocku - z wyraźnym basem, ścianami gitar i potężnymi rozwinięciami, ale nie rezygnujących z chłodu. Tu także nie brakuje świetnego, gęstego tekstu, który razem z muzyką współgra, choć i tym razem nie należy do najprostszych i najbardziej oczywistych. Po nim czas na "Rekonkwistę marzeń", należący do moich faworytów. Zaskakujący jest początkowy, prowadzący riff - bo brzmi jak wyrwany z twórczości Paradise Lost albo Tau Cross. Ani to jednak death metal, ani napędzany crustem bluesujący punk rock. Klimat jest tutaj ponownie gęsty i utrzymany w pochodowym tempie, mimo że jest to jeden z najżywszych numerów na płycie, który swoją podniosłą atmosferą zachwyci niejednego słuchacza, każe mocniej zastanowić się nie tylko nad słowami, które śpiewa Karol, ale także dokładnie wsłuchać w warstwę muzyczną. Na koniec, "Nowe Dynasy", które otwierają klawisze i potężne wejście perkusji. Następnie całość gęstnieje, alei wraca do bardziej chłodnych brzmień,  - genialna, surowa partia basu czy pojedyncze tony gitary. Choć tytuł bezpośrednio odnosi się do nieczynnego, zabytkowego warszawskiego toru kolarskiego, to tekst nie do końca jest o nim - to mroczny spacer po ciemnych uliczkach miast, być może nawet zakamarkami naszych dusz. Mocne.

Ocena: Pełnia
Te dziesięć kawałków zamkniętych w zgrabnym czasie trzydziestu siedmiu minut mogą się niektórym wydać zbyt chłodne, może nawet za sterylne, ale doskonale pokazują, że Noże mają na siebie pomysł i skłaniają do refleksji nie tylko dźwiękami, ale także tekstami. Utwory nie należą do najłatwiejszych pod względem atmosfery, nie epatują głośnym graniem, ale potrafią wbić w ziemię. Chłopaki tną nie ostrymi riffami, a precyzyjnie napisanymi słowami i klimatyczną muzyką. Na próżno jednak szukać tutaj prostoty, bo w lirykach mnóstwo jest niejednoznaczności, intrygujących zestawień i przemyśleń, których nie da się wychwycić przy jednym odsłuchu. Wreszcie, do samej płyty należy podejść kilkukrotnie, bo ten pierwszy raz może być nieprzyjemny, sprawiać nawet wrażenie, że jest to materiał nierówny. Nic bardziej mylnego, bo moim zdaniem, to jeden z najbardziej zaskakujących polskich debiutów ostatnich paru lat: szczery, bezkompromisowy, przyciągający. Ostatnio nastąpił w naszym kraju wysyp doskonale się zapowiadających zespołów (tych o których już pisaliśmy: Wavs, Vermona Kids czy Bastard Disco oraz tych, o których napiszemy wkrótce: Żurkowski, Mùlk), które razem z Nożami przeważnie wyróżniają się także właśnie przemyślanymi polskojęzycznymi tekstami (lub świetną zabawą obraną stylistyką) z całą pewnością mogą sporo namieszać na polskiej scenie muzycznej. Polecam!


Grupa Noże zagra 10 listopada w gdańskim klubie Ziemia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz