Napisał: Jarek Kosznik
Prawie 4 lata temu, 15 lutego
2013 roku, miała miejsce premiera drugiej pełnowymiarowej płyty zespołu
Disperse „Living Mirrors”. Jest to jeden z najbardziej obiecujących
zespołów sceny szeroko pojętego metalu progresywnego nie tylko w Polsce ale też
w skali światowej. Znakiem rozpoznawczym zespołu pochodzącego z regionu Podkarpacia jest prawdziwy geniusz gitary, prawdopodobnie najlepszy polski
gitarzysta Jakub Żytecki, który pomimo bardzo młodego wieku, jest już znany i
szanowany wśród czołowych muzyków z całego świata. Podczas nagrywania
powyższego albumu miał zaledwie 19-20 lat! Po udanym debiucie albumem „ Journey
Through The Hidden Gardens”, który stworzył chłopakom z zespołu możliwość wypłynięcia na szersze wody podczas
wspólnych występów na trasie z zespołem Riverside, postanowiono zrobić następny
krok. Czy płyta „Living Mirrors” przebiła swoją poprzedniczkę? Czy nastąpiła
ewolucja kompozycji względem przeszłości?
Płyta rozpoczyna się utworem „Dancing with Endless Love”, który
wprowadza delikatny, nieco melancholijny klimat, mogący kojarzyć się z
odgłosami dzikiej natury czy powiewem wiatru, współtworzony przez dźwięki
gitary akustycznej i klawiszy. W pewnym momencie następuje przejście w bardziej
zdecydowany, przebojowy motyw mogący wywoływać skojarzenia z zespołem 30 Second
to Mars. „Enigma of Abode” do
którego powstał jeden z dwóch teledysków zespołu od samego początku wciąga
atmosferą elektro – popu z lat 90-tych ubiegłego wieku, przechodzącą w kaskadę
połamanych rytmicznie gitarowych riffów, imponujących pomysłowością. W środku zaczyna dziać się prawdziwa magia
autorstwa Kuby Żyteckiego, który gra tutaj w stylu jazz-fusion z nietuzinkowym
frazowaniem, co jest jego znakiem rozpoznawczym. Hipnotyzujące zakończenie
przechodzi płynnie w
trzeci na płycie „Profane the Ground”.
Tutaj od razu czeka słuchacza „jazda bez trzymanki”. Gęste riffy czasem
przeplatają się z wolniejszymi fragmentami czy wstawkami gitary solowej. Warto
wyróżnić tutaj gościnne solo Davida Maxim Micic’a, grane w charakterystycznym
dla niego etniczno – bałkańskim stylu. Następny „Prana” jest swego rodzaju małą elektroniczną wstawką, będącą
przedłużeniem motywu z poprzedniej kompozycji. Po nim wchodzi „Message from Atlantis” drugi teledysk z omawianej płyty. Tym razem
mamy do czynienia ze spokojnymi, wręcz relaksacyjnymi dźwiękami gitary, gdzie
flażolety przywołują na myśl bąbelki wody. Piosenka z czasem nabiera
przyspieszenia aby potem znów zwolnić, cały czas tworząc dość tajemniczy
klimat. Końcówka utworu to wspaniała, zapadająca w pamięć gitarowa solówka w
stylu starych płyt zespołu Dream Theater, która nagle się kończy i przechodzi w
„WOW” - elektroniczny przerywnik.
Kolejny „Universal Love” charakteryzuje się
częstymi zmianami metrum, nawiązując pełnymi garściami do klasycznego metalu
progresywnego jednocześnie nie zatracając nowoczesnego i świeżego podejścia do
muzyki. Kolejna muzyczna miniaturka „Be
Afraid of Nothing” stanowi połączenie atmosferycznych dźwięków gitary
akustycznej, wiejącego wiatru, po czym rozpoczyna się motyw prowadzący do
następnej kompozycji „Unbroken Shiver”.
Znowu słuchacz na własnej skórze odczuwa ciągłe zmiany nastrojów prezentowane
przez powyższy utwór. Bardzo ciężkie, typowo djentowe riffy z nieco
elektronicznym zabarwieniem przeplatają się z wirtuozerskimi solówkami o bardzo
zróżnicowanej strukturze. Zdecydowanie jeden z najlepszych utworów w historii
zespołu. W „Touching the Golden Cloud”
na początku mamy do czynienia z nieco łagodniejsza stylistyką niż zwykle, wręcz
balladową, jednakże w środku utwór
nagle nabiera rozpędu, a solówka grana przez Jakuba Żyteckiego naprawdę sprawia,
że można się poczuć „blisko chmur”. Prawdziwą perełką jest instrumentalny „Butoh” gdzie styl gry i kompozycji wskazuje na inspirację legendą
muzyki jazz – fusion Allanem Holdsworth’em. Bonusem jest gościnne, rewelacyjne
solo na basie Dominika Nieradki. Po nim wchodzi bardzo melodyjny „Choices over Me”, gdzie zastosowano
bardzo ciekawą technikę gry zwaną też fingerstylem, gdzie kaskady dźwięków
atakują słuchacza ze czterech stron, tworząc niezapomnianą atmosferę. Dokładnie
słychać tutaj inspiracje zespołem Dream Theater, ponownie ze starszego, złotego
okresu legend progresywnego metalu. Kończący płytę „Aum” jest najdłuższym utworem na płycie i zawiera w sobie
wszystkie elementy, które słuchacz zdążył już poznać wcześniej, czyli
piorunująca mieszankę energii, pasji i emocji przekutą na niezapomniane
wrażenia muzyczne. Ciekawostką jest zakończenie będące pewną wariacją motywu z pierwszego utworu na płycie, podaną w bardziej
jazzowo- ambientowym sosie.
Living Mirrors jest bardzo udanym albumem,
mocnym dowodem na bardzo wysoki potencjał zespołu Disperse, jednakże nie
przebił on „ Journey Through The Hidden Gardens” . Mimo młodego wieku, panowie
napisali niezwykle przemyślany, równie dojrzały materiał jak na pierwszej płycie
lecz w przeciwieństwie do debiutu odeszli trochę od klasycznej stylistyki
progresywnego metalu/rocka na rzecz bardziej nowoczesnych i cięższych
kompozycji. W ciągu trzech lat od debiutu styl gry Jakuba Żyteckiego bardzo
ewoluował, pozwalając mu na przekroczenie wszelkich granic świadomości
muzycznej, ale na tym polu będzie on zapewne robił dalsze postępy. Kolejną
okazją do obserwowania dalszej kariery zespołu będzie z pewnością najnowsza
płyta „Foreword”, której premiera odbędzie się 24 lutego 2017 roku, a
dotychczas opublikowane przez Disperse nowe utwory, zapowiadają się naprawdę
obiecująco. Czekam z niecierpliwością! OCENA: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz