Poprzeczka jaką zawiesiła sobie holenderska Epica dwoma poprzednimi albumami została zawieszono wysoko, a ten wydany w zeszłym roku udowadnia znakomitą formę tej grupy. A ta zdecydowanie jest wzorcowa i zostawia w tyle nawet Nightwisha, który z Floor Jansen wydał przecież znakomity materiał "Endlesss Form Most Beatiful" pokazując, że w symfonicznym metalu nadal można tworzyć muzykę ciekawą i z pomysłem. To, co osiągnęli Finowie zostało jednak przeskoczone i ulepszone przez Holendrów...
Po znakomitym "The Quantum Enigma" Epica mogła nagrać płytę, która jej dorówna lub przebije. Śmiało można stwierdzić, że Holendrom udało się jedno i drugie. Siódmy (a właściwie ósmy, jeśli liczyć ze "Score") album studyjny tej grupy podobnie jak poprzednika otwiera filmowe intro, które znakomicie wprowadza do reszty zawartości.Tym razem jest to "Eidola" o mrocznej atmosferze niczym z filmu science-fiction i jakiegoś traileru, który ma rozbudzić nasz apetyt. Rzeczywiście ten wzrasta z każdym dźwiękiem począwszy od mocnego wejścia aż po fenomenalne zwolnienie z czarującym dziecięcym głosikiem, nawrotem do rozbudowanego chóru i wspaniałej orkiestry, a następnie płynnego przejścia do świetnego "Edge Of the Blade". Utwór jest szybki i melodyjny, a gitara surowa, do tego znakomicie wpasowano tutaj orkiestrę symfoniczną, jak zwykle fantastycznie brzmią chóry i głos Simone Simmons. Jakże kapitalne jest finałowe uderzenie z growlem. Blisko tutaj do Mayan, którego muzycy grający także w Epice z powodzeniem inkorporowali cięższe podejście do swojej macierzystej formacji.
W trzecim utworze "A Phantasmic Parade" nie spuszcza się z tempa i fantastycznego brzmienia. Ostre jak brzytwa riffy niesamowicie łączą się tutaj z orkiestrą i chórami i potężną, ale wyważoną perkusją. Ponownie jest też mocniejsze uderzenie z growlem, w którym jeszcze potężniej słychać jak znakomicie opanowano tutaj łączenie metalu z orkiestrą. Następny w kolejce jest bardzo dobry "Universal Death Squad", który najpierw usypia naszą czujność fortepianowym wstępem, a po chwili uderza kolejną porcją świetnych ostrych riffów i kapitalnym ciężarem. Rewelacyjny i mocny jest także tekst, który uderza a naszą największą ludzkość ułomność, czyli niszczenie i technologizację świata za wszelką cenę kosztem natury.
Robotyczne legiony czekają w szeregach, by przejąć władzę
Zadośćuczynienie i efekty zaawansowanej technologii
Wszystkie inwencje spłacą co swoje
Wywalczą sobie drogę do dnia odkupienia
(Technologiczna tragedia jest coraz bliżej)
Kolejny "Divine And Conquer" kontynuuje ten wątek najpierw wyciszając orkiestrowym wstępem, a następnie znów rozpędzając się do szybkiego, ostrego tempa pełnego growli kontrastując go z wokalem Simone Simmons i chórem. Zwróccie uwagę jak fantastycznie brzmi tutaj także orkiestra, która nie jest brzęczydłęm w tle, a w pełni integralną, wpisaną w całość częścią kompozycji. W tym samym znakomitym szybkim i ostrym tempie utrzymany jest "Beyond the Matrix" jednak jeszcze mocniej podkreśla się w nim rolę chóru i orkiestry. Tu także warto zwrócić uwagę na tekst, który sięga po filozoficzne, religijne i kosmogeniczne odniesienia znane z wcześniejszych albumów Epiki, ze szczególnym uwzględnieniem ostatniego "The Quantum Enigma" oraz "Design Your Universe". Nie brakuje delikatnych zwolnień i potężnych uderzeń z dominującym na ostrych riffach growlem. Jest potężnie i przepięknie, doprawdy epicko.
Drugą połowę otwiera kinematyczny w swoim wymiarze "Once Upon the Nightmare", który otwiera przejmujący, niezwykle smutny orkiestrowy wstęp. Dalej jest równie pięknie, choć nie następuje uderzenie. Simone Simmons śpiewa na tle pianina, jest delikatnie i sennie. Ta niezwykła, półballada ma odrobinę cięższe, progresywne rozwinięcie na finał, ale stanowi kontrapunkt dla intensywnej porcji na wcześniejszych pozycjach i jednocześnie jest najsłabszym ogniwem albumu, ale nie oznacza to, że odstaje pod względem konstrukcji czy brzmienia. Wraz z jego zakończeniem płynnie przechodzimy znakomitego ponownie rozpędzonego "The Cosmic Algorithm". Ciężar uzyskany w tym utworze jest wręcz oszałamiający. Mrocznie, kinematycznie i ponownie ciężko jest w równie udanym "Ascension - Dream State Armageddon".
Wszechświat imploduje
Tam gdzie nasz sny eksplodują
Po nim wskakuje "Dancing in a Hurricane", który kapitalnie rozpoczyna się tam, gdzie kończy poprzednik - etnicznie zabarwionym perkusyjno-orkiestrowym wstępem. Jednak niech ten łagodny wymiar nikogo nie zmyli, bo im dalej tym gęściej, szybciej i jeszcze bardziej epicko. Atmosfera jest tutaj budowana w sposób niesamowicie przemyślany, po prostu nie ma miejsca na mielizny czy zbędne fragmenty. Nie ustępuje mu pod tym względem przedostatni "Tear Down Your Walls", który najpierw oplata delikatnym pianinem ze wsparciem orkiestry, a następnie znów uderza ścianą riffów i piekielnie szybkiej perkusji. Na finał, podobnie jak na poprzedniczce, Epica serwuje monumentalną prawie dwunastominutową suitę zatytułowaną "The Holographic Principle (A Profound Understanding Of Reality)". Wspaniały, wywołujący ciarki na plecach chóralny wstęp, fortepianowo-orkiestrowe rozwinięcie, a następnie delikatne wejście perkusji, a po chwili kolejne świetne ciężkie wejście gitarowych riffów.
Sfera o kształcie sześcianu
Wyjmij z oczu cały proch
Spal swoje kłamstwa
Odważ się wyrzucić do kosza swój raj
Nie wierz swoim oczom
Zmagamy się z iluzjami
Kreowanymi przez nas wszystkich
Dodatkowe utwory? Tych nie brakuje także i na tym albumie, choć tym razem ograniczono znacznie ich ilość. Oprócz równie porywającej instrumentalnej wersji Epica dorzuciła krążek z kilkoma akustycznymi kompozycjami, które stanowią wariacje numerów z płyty podstawowej, choć o zupełnie innych tytułach i nieco innym wydźwięku. "Beyond the Good, the Bad and the Ugly" to wariacja oparta na "Beyond the Matrix". Zaskoczeniem może być zupełnie inne podejście do muzyki na jakie zdecydowała się tutaj Epica - to nie tylko akustyczne gitary, ale także wysmakowane skrzypce, energetyczna, ale znacznie wolniejsza perkusja i świetny klimat z pogranicza funku i country. Kolejną perełką jest "Dancing in a Gypsy Camp", czyli wariacja "Dancing in Hurricane" w której nie ma growli, a punkt ciężkości znajduje się w fenomenalnym jeszcze mocniej etnicznie zaznaczonym dialogu gitar z orkiestrą i fletami (!). Nie mającym swojego odpowiednika "Immortal Melancholy" znalazł się na pozycji trzeciej i jest równie niesamowity. Delikatny, senny klimat w znacznej mierze oparty jedynie na fortepianie i głosie Simone Simmons cudnie został opatrzony dźwiękiem akordeonu. Uśmiech na twarzy wywołują także dwa kolejne, których tytuły mówią same za siebie. "The Funky Algorithm", czyli wariacja "The Cosmic Algorithm" porywa swoim skocznym, niemal ironicznym klimatem, a z kolei "Universal Death Squad" tu występuje jako... "Universal Love Squad". I ponownie jest niemal ironicznie, ale nadal niesamowicie i pięknie.
Oto my jesteśmy tymi, którzy zmienią teraz świat
Wciąż będący pod kontrolą maszyn
Żądamy prawa by pociągnąć za spust i zniszczyć waszą wizję honoru
W dyskografii Epiki to kolejna mocna pozycja, która w żadnym wypadku nie przynosi im ujmy, a wręcz przeciwnie udowadnia, że Holendrzy nie mają sobie równych. Perfekcja łączenia ciężkich gitar z orkiestrą symfoniczną, deathowymi zagrywkami, progresywnością i teatralno-kinematycznym klimatem poraża i naprawdę potrafi zachwycić. To, czego dokonała tutaj Epica powinno być standardem produkcji w symfonicznym metalu i mam nadzieję, że tak się stanie, a sama Epica nie spocznie na laurach. Fani Epiki i głosu Simone Simmons na pewno nie będą zawiedzeni i nawet jeśli uznać, że powielają schematy, a sam album jest podobny do poprzednika i nie wnosi niczego nowego tak do gatunku czy do brzmienia zespołu to wciąż będzie płytą, którą z wypiekami słucha się od początku do końca po kilkanaście razy bez znudzenia.
Ocena płyty podstawowej: 9,5/10
Ocena płyty instrumentalnej: 9,5/10
Ocena płyty akustycznej: 5/5
Ocena ogólna: 8/10
Fragmenty tekstów w tłumaczeniu własnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz