Przenosimy
się do Norwegii i zmierzamy na spotkanie z art-popową grupą z obsesją
na punkcie lat 80tych i ówczesnego podejścia do rocka progresywnego
okraszonego dużą ilością klawiszy i dyskotekowej elektroniki. Ma to tym
razem stanowić tło do naiwnych, ale pełnych odwagi marzeniach, młodości i
dziecięcych marzeniach, wreszcie rozczarowaniu, że pewne rzeczy w życiu
mogą potoczyć się inaczej niż byśmy tego chcieli.
Wpierw
jednak garść szczegółów o norweskiej grupie. "Valor" to trzeci
pełnometrażowy album formacji The Opium Cartel, której twórca Jacob
Holm-Lupo udziela się również w grającej rock progresywny White Willow
oraz instrumentalnym projekcie wykonującym giallo-rock (!) Telepath. Do
stworzenia najnowszej płyty The Opium Cartel zaprosił z kolei wokalistkę
Silję Huleboer (znaną z akustycznego duetu Ole & Silje Huleboer),
jej współpracownika Ole Øvstedala, który zagrał na basie i gitarze,
gitarzystę Bjørna Riisa z Airbag* (!), perkusistę Larsa Fredrika
Frøisliego znanego głównie jako klawiszowca grupy Wobbler, swoją córkę
Ina A, izraelską wokalistkę Leah Marcu z grupy Tillian, rosyjską
skrzypaczkę Marię Grigoryevę, rosyjsko-izraelskiego saksofonistę Ilię
Skibinskyego oraz wokalistę Alexandera Stenerunda z którym współpracował
przy poprzednim wydawnictwie. Za okładkę z kolei odpowiedzialny jest
Glen Wexler, twórca grafik między innymi dla Van Halen i Rush. Zdjęcie
przedstawiające skok przez ognistą obręcz Wexler wykonał w swoim studio
przy pomocy wykonawców słynnego Cirque du Soleil. Z takim składem nic
nie może pójść źle - prawda?
Zaczynamy
od "In the Streets" (którego tytuł skojarzył mi się rock-operą
"Streets" Savatage) który otwierają ejtisowe brzmienia AOR o lekkim
tempie i sympatycznym żeńskim wokalu oraz finałowej, cudnej saksofonowej
solówce. W drugim, zatytułowanym "Slow Run" również jest łagodnie i
radiowo, choć bardziej elektronicznie. Po nim pojawia się instrumentalny
"A Question of Re-entry", który rówież został utrzymany w lekkich,
radiowych brzmieniach, delikatnej elektronice i stopniowym rozwijaniu do
progresywnych, nieco ostrzejszych rytmów. Ejtisy pełną gębą do bardzo
przyjemny synthwave'owy "Nightwings" z wokalami córki Holma-Lupo.
"Fairground Sunday" nieco przypomina swoim klimatem "Behind Blue Eyes"
The Who, choć absolutnie nie można mówić o jakiejkolwiek kopi. Odrobinę
szybszy o bardziej rockowym zabarwieniu jest "Under Thunder" i jest to
naprawdę fajny kawałek, tylko mam wrażenie, że brzmi trochę za sucho.
Powolniej i bardziej klimatyczniej robi się ponownie w "The Curfew
Bell", by następnie wrócić do gitarowego grania w naprawdę dobrym
instrumentalnym "A Malestorm of Stars". Na zakończenie wskakuje cover
kawałka hair/glam metalowej grupy Ratt "What's It Gonna Be" w
zaskakującej formie, bo dostosowanej do stylistyki całego albumu i z
najciekawszym wokalem z całej płyty.
Ocena: Pierwsza Kwadra |
Nie należy się
niestety spodziewać po tej płycie mocnego uderzenia czy szczególnie
porywających melodii, choć sam koncept jest bardzo przyjemy. Numery są
utrzymane w raczej lekkim, niespiesznym brzmieniu, a kilka ostrzejszych
fragmentów wypada przez to dość sucho, bo wyraźnie brakuje tutaj
większego pazura. Najciekawsze na niej są te numery w których gra Riis, czyli
instrumentalne, ale najwyraźniej w ostatnim czasie zdążyłem na tyle
zasmakować w jego grze, że rozpoznam ją wszędzie.To przyjemny album, ale
dla mnie raczej taki do przesłuchania, puszczenia w tle i odstawienia.
Na pewno jednak zainteresuje tych, którzy szukają nowoczesnych radiowych
piosenek osadzonych w starym ejtisowym klimacie.
* O nowej płycie Airbag napiszemy już niedługo!
Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz