poniedziałek, 27 maja 2019

R8/182: HellHaven, Beyond The Event Horizon (26.05.2019, Paszcza Lwa, Gdańsk)


Smutniejszym obrazem od tego bezpośrednio po wyborach może być tylko niska frekwencja na koncercie. Tą podczas niedzielnego koncertu krakowskiego HellHaven i supportujących ich poznańskiego Beyond The Event Horizon dałoby się policzyć na palcach jednej ręki, nie licząc tych, którzy byli przez zespoły zaproszeni. Zostawmy jednak fakt niemal pustego pubu i takiego, a nie innego terminu czy nawet niezbyt ciekawej pogody - jak wypadły zespoły, które zagrały i tak?

Poznański Beyond The Event Horizon o którym swego czasu pisaliśmy na naszych łamach przy okazji ich "Event Horizon" z 2014 roku (nasza recenzja tutaj) zaprezentował zarówno materiał ze wspomnianej płyty, jak i utwory z najnowszej wydanej w marcu zeszłego roku epki "Far". Koncertowo BTEH to podobnie jak na płytach, kawał znakomitego i przemyślanego post-rocka, który płynnie i śmiało eksploruje kosmiczne pejzaże, zgrabnie łączy ze sobą progresywne naleciałości, a nawet elektronikę, co sprawia że całość brzmi świeżo i przyciągająco. Nie jestem pewien, czy pośród zagranych numerów znalazł się już jakiś premierowy utwór, bo grupa na przełom 2019/2020 zapowiada drugi pełnometrażowy album, ale skupiła się tylko na graniu, a nie mówieniu o swojej muzyce, co ma swoje zalety, bo w takim graniu nie potrzebne są słowa, bo liczą się dźwięki, które znakomicie korespondowały z grafikami lecącymi za zespołem, a i często na zespole.

Beyond The Event Horizon
Krakowski HellHaven, czyli jedno z moich małych odkryć roku 2017, reprezentujący nieco cięższe i bardziej progresywne granie  postawił na mieszankę nadal znakomitych utworów z albumu "Anywhere Out Of The World" (nasza recenzja tutaj) i całkowicie nowych polskojęzycznych kawałków, które panowie zamierzają wydać na swoim kolejnym albumie, którego premierę również przewidują na jesień tego roku lub początek następnego. Nowym utworom brakuje jeszcze oszlifowania i czasami miało się wrażenie, że ich wykonywanie grupa traktowała trochę z przymrużeniem oka jakby zdawali sobie sprawę, że jeszcze trzeba je ograć, dopracować, co wcale nie oznacza, że wypadały gorzej od starszego materiału. Na pewno zapowiadają się ciekawie, oryginalnie i inaczej, przypominając że w progresywnym graniu nadal jest miejsce na rodzimy język i wcale nie trzeba sięgać po angielski, a tym samym jeszcze mocniej zbliżając się do znanych i cenionych polskich grup progresywnych, które tworzyły bądź tworzą nadal po polsku jak Lizard czy Quidam. Świetnie wypadały utwory ze wspomnianego albumu, którym w niedobrym dla mnie roku 2017 zasłuchiwałem się na przemian z "Warpaint" amerykańskiego Vangough (nasza recenzja tutaj), któe nadal wypadały ostro, intrygująco i niezwykle świeżo.

HellHaven
W niedzielny wieczór w gdańskim pubie Paszcza Lwa nie dopisała frekwencja, ale na pewno dopisała atmosfera, bo oba zespoły mimo faktu, że tak naprawdę grała dla samych siebie, co zakrawa po prostu o recydywę, stanęły na wysokości zadania i zagrały solidne występy, które co zaskakujące jak na warunki lokalu brzmiały soczyście i mocno. Obie grupy, a zwłaszcza HellHaven, zasługują na uwagę i są warte sprawdzenia, powinny przyciągać na swoje koncerty. Nie musiałyby to być tłumy, ale żeby chociaż nie grały do prawie pustej sali. Mam nadzieję, że nie zraziło to ich i jeszcze wpadną do Gdańska albo do Gdyni z większą ekipą zespołów okołoprogresywnych lub bardzo zbliżonych do ich stylistyki post-rockowych  kapel, bo choć nie są może jeszcze szeroko kojarzeni i rozpoznawalni, to na pewno na nią zasługują, bo moim zdaniem HellHaven jest jednym z najciekawszych nowych zespołów obracających się w progresywnej stylistyce. Ci, którzy przyszli i posłuchali obu zespołów na żywo na pewno się pod tymi słowami podpiszą, a i mam nadzieję, że na kolejne ściągną więcej swoich znajomych.

Zdjęcia własne. Kopiowanie bez zgody zabronione. Więcej zdjęć na naszym faceoboku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz