poniedziałek, 6 marca 2017

Halestorm - ReAniMate 3.0: The CoVeRs eP (2017)


Halestorm kontynuuje swój zwyczaj wydawania EPek z coverami pomiędzy swoimi kolejnymi albumami. Tym razem grupa wzięła na tapetę kawałki takich klasyków jak Joan Jett, czy Metallica, jak i nieco bardziej współczesnych artystów. Czy trzecia EP od Halestorm potwierdzi przysłowie, że do trzech razy sztuka?


Całość otwiera cover "Still of The Night" autorstwa Whitesnake. Żywiołowa kompozycja została lekko przycięta względem oryginału (brak wstępu i bardziej rozbudowanego mostka). Odbiera to co prawda nieco klimatu utworowi, jednak dodaje mu w zamian więcej energii i żywiołowości. Warty uwagi jest tutaj wokal Lzzy Hale, która co prawda nie zmieniła partii wokalnej, jednak dodała jej charakterystycznego dla niej pazura. Kolejny utwór, czyli "Damn I Wish Was Your Lover" (oryginalnie autorstwa Sophie B. Hawkins), rozpoczyna się spokojnie i stopniowo nabiera mocy podczas trwania utworu. Uspokaja się co prawda na chwilę pod końcówkę, kiedy wydaje się że utwór osiąga swój punkt kulminacyjny. Jednak od razu powraca z przyjemnym dla ucha refrenem. Całość trzyma się dość wiernie oryginału, z tą tylko różnicą, że wykonana jest w hard rockowej stylistyce nadając utworowi więcej energii.

Trzecim na liście jest kawałek Joan Jett i jej "I Hate Myself For Loving You", której wielką fanką jest Lzzy Hale (używa nawet jej sygnaturowej gitary). Zasadniczo utwór nie został zmieniony względem oryginału. Jest on dość wiernie odegrany i poprawnie. Cover utworu autorstwa Twenty One Pilots to zdecydowanie mój ulubieniec. Tak jak na poprzednich EPkach coverowych przypadły mi do gustu covery utworów popowych lub elektronicznych (Get Lucky z Reanimate 2.0 i Bad Romance z Reanimate), tak i tutaj jest to mój faworyt. "Heathens" (który możecie kojarzyć z filmu "Suicide Squad"), bo taki tytuł nosi owy kawałek, nie jest przesadzony, został on w odpowiedni sposób przyprawiony. Halestorm znów nim udowadnia swój kunszt przy tworzeniu cover'u, odpowiednio zmieszali tutaj ciężkie brzmienie z spokojnym charakterem utworu.

Przedostatnim coverem, jest Fell on Black Days autorstwa Soundgarden. Szczerze się przyznam, że fanem Soundgarden nie jestem, a i sam kawałek nie podszedł mi specjalnie. Jednak oceniając go jako cover, to sytuacja przedstawia się podobnie jak w przypadku Joan Jett. Halestorm nie zmienił tu zbytnio niczego, mam też wrażenie, że piętno zespołu jest tu najsłabiej odczuwalne. Zdecydowanie najgorszy z coverów na tej EPce. Całość zamyka nieśmiertelna Metallica. Grupa Halestorm zdecydowała się przewrotnie na cover Ride The Lightning. Przyznam szczerze, że kiedy usłyszałem, że zamierzają wziąć na tapetę kawałek Mety, to oczekiwałem czegoś bardziej rozpoznawalnego jak na przykład For Whom The Bell Tools, czy Creeping Death. Również tutaj nie ingerowano mocno w utwór. Lzzy Hale dała sobie całkiem przyzwoicie radę z utworem Mety, jednak nie jest to cover zapadający mocno w pamięć.

Jak więc zatem wypada całość? Właściwie tak jak dwie poprzednie. Jest to z całą pewnością porządny zestaw coverów. Część się spodoba i wpadnie w ucho, potknięć tu zdecydowanie mało. Chciałoby się tylko nieco więcej eksperymentu i pójścia trochę dalej z interpretacją niektórych utworów i przenoszeniem ich na swój własny grunt. Zdecydowanie warto sięgnąć po tą EPkę, choćby nawet z ciekawości. Ocena: 4/5


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz