poniedziałek, 16 maja 2016

Muzyczna Biblioteka: Rich Wilson - Lifting Shadows (2014)


Każdy ma swój ukochany zespół, którego historię zna na pamięć, razem z wszystkimi płytami jakie kiedykolwiek wydali. Często jednak to, co się wie to nie wszystko, bo przecież nie zawsze się było razem z tym zespołem i często to, co wcześniejsze znane jest w niepełnym świetle. Dlatego sięgamy po biografie swoich ulubionych zespołów, tych które kochamy całym sercem i tych, które darzymy sympatią, choć niekoniecznie należą do naszych ulubionych. W przypadku biografii takiego zespołu jak Dream Theater można by się zastanawiać po co w ogóle o nich pisać, a już zupełnie inną sprawą jest fakt, że to tak naprawdę jedyna książka o tej wybitnej grupie. Sięgnąłem po nią już jakiś czas po premierze i teraz, gdy już opadł kurz po trzecim albumie z Manginim za perkusją, czyli "The Astonishing" pozycja wydaje się być nieco zdezaktualizowana, ale wciąż pasjonująca...

Jak każdy zespół, kiedyś jego historia musiała się zacząć. Nie tylko w konkretnym miejscu, ale tez w konkretnym czasie. Rich Wilson od razu rzuca nas w wir początków przyszłego Dream Theater, inaczej niż w ostatnio przeczytanej przeze mnie (a ostatecznie nie opisanej) książce o Sydzie Barrecie, gdzie opisy miejsc i wydarzeń były bardzo obszerne, a Julian Palacios kunsztownie i poetycko podchodził do sprawy jak gdyby sam był Barrettem, nie bawi się w komentarze i nie wtrąca swojego zdania, a często opiera narrację wokół wypowiedzi poszczególnych muzyków grupy. Mimo to, każdy fragment historii zespołu jest opisany bardzo dokładnie i szczegółowo, rzucając światło zarówno na trudną drogę na szczyt, jak i na dramatyczne wydarzenia krótko, po wydaniu dziesiątego albumu studyjnego, czyli "Black Clouds & Silver Linnings".

Dream Theater w 1989 roku: (od lewej do prawej) John Petrucci, Mike Portnoy, Charlie Dominici, Kevin Moore, John Myung

Poszczególne rozdziały skupiają się na kolejnych etapach rozwoju grupy, od trudnych początków jeszcze jako Majesty, przez sukces związany z drugim albumem (a zarazem pierwszym z Jamesem LaBrie) przy mikrofonie, czyli "Images And Words" i kryzys związany z odejściem klawiszowca Kevina Moore'a, problemy z nagrywaniem znienawidzonego przez fanów ( i jak się okazuje także zespół) "Falling Into Infinity" (który według mnie wcale nie jest taki zły jak na pierwszy rzut ucha się wydaje), problemy alkoholowe Portnoya, aż do jego odejścia z zespołu i momentu zastąpienia go przez Mike'a Manginiego, którego jedni tolerują, inni szanują tak samo jak Portnoya, a jeszcze inni nienawidzą. Przy każdej płycie poznajemy proces ich powstawania, wpływ jaki miała zmiana Dereka Sheriniana na Jordana Rudessa, a także wydarzenia z życia poszczególnych muzyków na powstawanie tekstów do numerów, które na danych płytach się znalazły. Bardzo ciekawe smaczki w tym wypadku zostały opisane przy wspomnianym juz "Falling Into Infinity", czy przy mojej pierwszej ważnej płycie Dream Theater, czyli "Systematic Chaos" czy przy ostatniej z Portnoyem, czyli właśnie "Black Clouds & Silver Linnings". Bardzo atrakcyjnie są też przedstawione wojaże zespołu z producentami, którzy długo nie pozwalali im na pełną swobodę, ograniczali promocję i w zasadzie robili wszystko, by tylko przeszkodzić w rozwinięciu skrzydeł i stylu. 

Dream Theater w 1995 roku: (od lewej do prawej) Myung, Portnoy, Derek Sherinian, Petrucci, James LaBrie

Styl pisania Wilsona jest lekki i swobodny, kolejne fakty i wypowiedzi muzyków, producentów czy innych związanych z zespołem postaci prowadzą płynną narrację. To, co zwraca w jego stylu pisania uwagę, to bezstronność - nie bierze on niczyjej strony, nie próbuje nam narzucać swojego zdania czy nie wartościuje żadnej z płyt czy koncertu grupy, w tym wypadku podając jedynie fragmenty recenzji i relacji z czasopism czy portali internetowych. To jest moim zdaniem dobre podejście, bo często denerwuje mnie narzucanie swojej opinii czy zdania w książkach biograficznych zespołów, w takim choćby "Prędzej świnie zaczną latać" o Pink Floyd autorstwa Marka Blake'a było to po prostu nie do zniesienia, wręcz miałem wrażenie, że autor nienawidzi grupy o której pisze i robi wszystko, by pokazać, jak bardzo nienawidzili oni siebie samych. Złudne, ale tak właśnie to odbierałem. U Wilsona z kolei podejście jest inne - z szacunkiem, niemal pobożnym, z perspektywy fana, ale jednocześnie z ogromnym wyczuciem, dystansem i bez nadmiernej egzaltacji. Nawet w ostatnim rozdziale, który tylko liźnie temat ostatniej płyty, w chwili wydania w Stanach, czyli "A Dramatic Turn Of Events" brakuje wartościowania Manginiego na rzecz Portnoya, a jedynie zauważa się kunszt zarówno jednego, jak i drugiego muzyka. Wyraża nadzieję na udaną przyszłość zespołu po istotnie dramatycznej zmianie, która dla wielu wciąż jest nie do zaakceptowania. Ja się z tym faktem pogodziłem, lubię Dream Theater takim jakim było i takie jakim jest. Muszę jednak przyznać, zę wiadomą sytuację z Portnoyem z 2010 roku widziałem i wciąż widzę dokładnie tak, jak przedstawia ją Wilson - Portnoy zachował się nieodpowiedzialnie i nielojalnie wobec reszty zespołu (a sam przecież przez lata tak bardzo jej wymagał) i w rezultacie przypominał trochę dziecko w piaskownicy, który rzuca zabawkami w innych wołając: "Nie chcę, nie bawię się z wami" jednocześnie rzucając piaskiem w oczy, a potem z płaczem żądając ponownego przyjęcia do zabawy. Być może ten temat wciąż będzie wzbudzał nie małe kontrowersje pośród fanów Dream Theater i przyznaję, że nadal, nawet po upływie tych pięciu/sześciu lat jest to grząski grunt do rozmów. Trzeba się jednak z nim pogodzić lub jak sami muzycy podkreślają w książce zaakceptować sprawy takimi jakim są, albo dać sobie po prostu spokój. 

Dream Theater w 2009 roku : (od lewej do prawej) Petrucci, Jordan Rudess, LaBrie, Myung, Portnoy (w tym składzie od 1999 roku)

Książka nie należy też do grubych, bo nieco ponad czterysta stron, wliczając w to dyskografię zespołu (w której zabrakło epki "Wither") i zdjęcia z archiwów grupy przedstawiających ich w różnych, opisywanych na jej łamach okresach. Zdecydowanie, zwłaszcza z perspektywy czasu, który minął od jej wydania, brakuje fragmentów poświęconych dwunastemu albumowi grupy zatytułowanemu po prostu "Dream Theater" czy o najnowszym, z różnych powodów rozczarowującym tegorocznym dwupłytowym (koszmarku) "The Astonishing". W książce wspomina się o Liquid Tension Experiment, które wprowadziło do Dream Theater Jordana Rudessa, o którego grupa zabiegała już po odejściu Kevina Moore'a, ale o Liquid Trio Experiment milczy. Wspomina się o projekcie Myunga Platypus, ale o jego kontynuacji już bez Dereka Sheriniana The Jelly Jam milczy. Wspomina się o pierwszej płycie solowej Jordana Rudessa "Listen", ale już o kolejnych nie. Nie poruszony został także temat jego zamiłowania do tworzenia aplikacji dźwiękowych czy współpracy z The Symphonic Theater of Dreams, nie wspominając nawet o samym projekcie Michała Mierzejewskiego. Nie ma też mowy o jedynym solowym albumie Johna Pertrucciego (o którego nastepcy mówi się od lat), ani o solowych płytach Jamesa LaBriego, zarówno wydanych pod szyldem Mullmuzler, jak i tych już pod własnym nazwiskiem czy o ostatnim utworze nagranym jeszcze z Portnoyem, a mianowicie instrumentalnym "Raw Dog" nagranym na potrzeby gry "Gods Of War". Moim zdaniem bardzo ogranicza to spojrzenie na zespół, nawet jeśli wciąż mówimy tylko o Dream Theater. Sądzę, że kilka zdań na te kwestie uatrakcyjniłoby lekturę i rzuciłoby na twórczość tego nietuzinkowego zespołu więcej światła, zwłaszcza dla tych, którzy swoją przygodę z nimi dopiero zaczynają, a sięgnęli po biografię żeby lepiej poznać grupę.

Dream Theater w 2016 roku: (od lewej do prawej) Mike Mangini, Rudess, LaBrie, Petrucci, Myung (w tym składzie od 2011 roku)

Nie jet to więc według mnie do końca książka odpowiednia dla tych, którzy Dream Theater dopiero poznają i chcą zrozumieć, choć niewątpliwie będzie ona atrakcyjna i pozwoli lepiej oswoić się zarówno z samą muzyką grupy jak i jej twórcami. Jest to pozycja systematyzująca historię zespołu, porządkującą ją i zbierającą wypowiedzi muzyków i innych zaangażowanych w opowieść o Dream Theater, po którą powinni sięgnąć wszyscy Ci, którzy znają ją od lat, dorastali z nią i cały czas do niej wracają. Również Ci, którzy już dawno z ich muzyki wyrośli lub z sobie znanych powodów odeszli od słuchania zapewne przeczytają, jeśli jeszcze tego nie zrobili, z zadowoleniem. Jednocześnie nie jest to pozycja pozbawiona wad - może nieco razić pozbawiony własnego zdania styl pisarza (co jak podkreśliłem akurat uważam za plus), czy zarysowany jedynie końcowy fragment książki opisujący moment wydania "ADTOE" i brak dalszego ciągu czy kilka błędów składniowych, stylistycznych czy nieco kontrowersyjnego moim zdaniem tłumaczenia tytułów poszczególnych rozdziałów (wynikających zapewne z tłumaczenia polskiego wydania). Podsumowując, jest to warta uwagi książka o jednym z najciekawszych i wciąż budzącym wiele emocji zespole, który na stałe wpisał się w historię muzyki nie tylko progresywnej, ale szeroko pojętego rocka i metalu. Nadmienię też, że świetnie się ją czyta z podkładem muzycznym odpowiadającym kolejnym etapom zespołu, czyli z kolejnymi płytami Dream Theater lecącymi w tle.

*

Recenzje płyt Dream Theater na LU:
Systematic Chaos
A Dramatic Turn Of Events
Dream Theater
The Astonishing (Akt I/Akt II)

Recenzje powiązane z Dream Theater:
Winter Rose
James LaBrie - Impermanent Resonance
Symphonic Theater of Dreams
Jordan Rudess - Explorations

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz