poniedziałek, 2 maja 2016

R8/132: Hans Zimmer Live On Tour 2016 (30.04.2016, Ergo Arena, Gdańsk)


Legendarny kompozytor muzyki filmowej zawitał do naszego kraju. Hans Zimmer - zdobywca wielu nagród muzycznych, legendarny kompozytor piszący muzykę do największych Hollywoodzkich filmów zaczął Polską część swojej trasy koncertowej od wizyty w Gdańskiej Ergo Arenie.
 
 
Tuż po zwięzłym muzycznym wstępie, kompozytor stanął przy mikrofonie i powitał zgromadzonych po polsku: Dzień dobry panie i panowie. Jakkolwiek skromnie, nie był to jedyny polski akcent na koncercie. W grupie kompozytora znajduje się bowiem polski muzyk, o czym nie omieszkał napomknięć tymi słowy: Jeśli chcesz mieć dobrą orkiestrę musisz mieć przynajmniej jednego Polaka w jej składzie.

Przejdźmy jednak do meritum, czyli do muzyki. Hans Zimmer zabrał publiczność zgromadzoną w Ergo Arenie w niesamowitą podróż przez swoją artystyczną twórczość, której rozciągłości się nie spodziewałem. Co najciekawsze, kompozytor nie omieszkał wtrącać w czasie występu anegdot odnośnie tworzenia poszczególnych soundtrack’ów. I tak mogliśmy usłyszeć o jego nocnej wizycie w Luwrze i podziwianiu Mona Lisy przy pracy nad „Kodem Leonarda Da Vinci”, by zaraz potem „potwierdzić” to motywem muzycznym z tego filmu. Ogromne wrażenie na zgromadzonych wywarł także przekrój przez muzykę z „Gladiatora”, ale i dźwięki z „Madagascar’u”, czy „Rain Mana” nie pozostały niezauważone.

Gromkie brawa rozległy się jednak kiedy doszło do charakterystycznej i kultowej już dziś muzyki z filmu „Król Lew”. W czasie tego występu na scenę wkroczył sam Lebo M., który użyczył głosy w jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów z tego filmu. Sam Hans Zimmer powiedział o nim: He’s the real Lion King.

Po tym uderzeniu wisienką na torcie wieńczącym pierwszą część koncertu był motyw muzyczny z Sherlock’a Holmes’a płynnie przechodzący w przekrój energii standardów z fimu „Piraci z Karaibów”.

Druga część występu była jeszcze bardziej intrygująca. Większy nacisk położono tu na wizualny aspekt koncertu, z czego największe wrażenie zrobiło na mnie wykonanie muzyki z filmu „The Thin Red Line”, podczas którego muzycy byli nieoświetleni i jedyne co widzieli widzowie to dwie cienkie przerywane linie wyświetlane na ekranie, które stopniowo się do siebie zbliżały. W momencie zetknięcia, z przerywanych stawały się ciągłe, by ostatecznie rozlać się czerwoną barwą na cały ekran, oświetlając tym samym muzyków iskrzącym światłem. Sprawiało to fenomenalne wrażenie i niesamowicie podsyciło dramaturgię samej kompozycji.

W drugiej część koncertu mogliśmy posłuchać również muzyki z „Interstellar”, ale warsztat zdominowały przede wszystkim „superbohaterskie” produkcje. Dostaliśmy bowiem fragmenty „Man of Steel”, motyw Electro prosto z „The Amazing Spider-Man 2” i fenomenalny przekrój z trylogii Christopher’a Nolan’a o Mrocznym Rycerzu. Dopełnieniem muzyki z filmów o Batmanie była biało – czarna wizualizacja w której wyłaniał się niewielki nietoperz przechodzący w całą ich chmarę w momencie kiedy doszło do kulminacji głównego motywu z „The Dark Knight Rises”. Tutaj kompozytor wyszedł znowu do mikrofonu i przemówił poważnym tonem do widzów zgromadzonych w Ergo Arenie. Napomknął on o tworzeniu muzyki do trylogii o mścicielu z Gotham i płynnie przeszedł do wspomnienia o Heath Ledgerze, o tragedii na premierze ostatniej części trylogii Nolan’a, zamachach w Paryżu i obecnie toczonych konfliktach. Jak sam przyznał, wraz ze swoją orkiestrą wychodzi on do widzów, by mówić przez muzykę i przekazywać przez nią emocję. Wykazując tym samym nadzieję, że tak się właśnie dzieje, zapowiedział utwór Aurora. Na bisy Hans Zimmer wraz z orkiestrą zaserwowali z kolei muzykę z „Incepcji” kończąc wzruszającym utworem Time, pięknie zwieńczającym wcześniejszą zapowiedź.

Powiem wprost – nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Wyszedłem z Ergo Areny pod ogromnym wrażeniem. Sam Hans Zimmer był przez cały koncert w świetnym humorze. Można było odczuć, że naprawdę dobrze czuje się grając w Polsce, co zresztą skwitował w pewnym momencie słowami: Jesteście niesamowici, bo nasza muzyka nie jest dla Was muzyką filmową – jest po prostu muzyką. Najlepszym potwierdzeniem moich słów były jednak długie owacje na stojąco jakie rozbrzmiały po zakończeniu koncertu.


Tekst pierwotnie ukazał się na Laboratorium Muzycznych Fuzji. 

Galeria zdjęć redaktora Chamery dostępna na naszym facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz