Każdy z
nas ma takie książki, filmy czy płyty, które trzeba było odłożyć na później.
Czas, jak wiemy, nie jest z gumy, ale na szczęście zaległości można nadrobić. W
pierwszej części moich płyt niezdążonych przeniesiemy się w świat piosenek
wyśpiewanych pięknymi, kobiecymi głosami. Choć oba opisane albumy zdecydowanie
się różnią, to na pewno łączy je jedno – świeżość.
1. Sonia
Pisze Piosenki – Friends To Lovers EP
„Friends
to lovers” to debiutancka EPka songwriterki Soni Wąsowskiej z Warszawy.
Uzbrojona tylko w gitarę akustyczną, której ewentualnie towarzyszą najprostsze
instrumenty jak dzwonki, wykonuje swoje minimalistyczne utwory. Jak mawia o
sobie: „Piszę piosenki miłe i ładne. Siedzę w dresie, dumam sobie i śpiewam o
miłości. O tym, że mi słodko. I też trochę smutno.” Sama ta wypowiedź świadczy
już o charakterze twórczości Soni, która z powodzeniem grywa kameralne koncerty
tu i tam, a także na przykład w programie „BalconyTV”, czy festiwalu „Co Jest Grane
2014”.
„Friends
To Lovers” ujrzała światło dziennie 26 czerwca roku szczerego. Płyta jest
bardzo dziewczęca, co wyrażają nie tylko same piosenki, ale także okładka
płyty, szata graficzna na Bandcampie, czy fotografie na facebookowym profilu.
Słowem – róż, migotki i lekko hipsterskie zdjęcia stylizowane na vintage albo
lo-fi, które również przywołują skojarzenia z fotograficznym nurtem Łomo. EPka
zawiera cztery piosenki standardowych długości, wszystkie charakteryzuje przepiękny
minimalizm z absolutną dominacją gitary. Przy realizacji albumu Sonia
skorzystała ze wsparcia kilku osób (chórki, inne instrumenty) oraz wydawnictwa
FYH! Records.
Wszystkie
cztery piosenki są bardzo przyjemne dla ucha. Urzekają zwięzłością i przyjemnym
minimalizmem. Brzmią jak beztroskie, domowe podśpiewywanie. Delikatnie,
dziewczęco, jak dotyk skóry opuszkami krótkawych, kobiecych palców. Sonia, (dla
nas niestety) śpiewa wyłącznie po angielsku, zatem cały album ma charakter
bardzo „euro” i aspiruje do bycia kosmopolitycznym. Najważniejsze jest jednak
to, że warszawianka świetnie eksponuje w tym języku swoje emocje, te
słodziutkie, czy krótkie. Nawet te bardziej smutne. „Friends to lovers”
idealnie poprawia nastrój, lub wzmacniają przyjemne uczucia. Myślę, że to
świetna propozycja dla osób, które rozkoszują się drobnymi sprawami, szukają
piękna w prostocie, lub właśnie poznały kogoś miłego i mają w brzuchu motyle.
Epka Soni to także idealny przykład tego, co przyświeca braunowskiej zasadzie
„Weniger aber besser”, czyli „Mniej, ale lepiej”. Sonia Wąsowska zdecydowanie
jest mistrzynią kondensacji piękna w małych pudełkach. Wielki plus również za
nazwę: jest polska, chwytliwa i oryginalna. Miło byłoby usłyszeć jakąś piosenkę
w języku ojczystym. Nazwa jak i Warszawa jednak zobowiązują… Ocena:4/5
2. Pustki - Safari
2. Pustki - Safari
Longlplay „Safari” jest już dziewiątym wydawnictwem grupy, a do tego istnieje możliwość nabycia go na winylu, którego renesans trwa obecnie w najlepsze. Album zawiera dziesięć utworów utrzymanych w klimacie niezależnego popu, natomiast estetyczna okładka przedstawia fragmenty postaci muzyków, którzy aktualnie tworzą skład. Uwagę przyciąga także jej letnia kolorystyka, krój czcionek i ekspozycja nazwy zespołu i albumu – całość jest po prostu świeża, przyjemna i na światowym poziomie.
Nie
inaczej należy wypowiadać się o treści płyty – wszystkie utwory charakteryzują
melodyjne dźwięki klawiszy, ciekawa i chwytliwa rytmika, dbałość o brzmienie
oraz przyjemne dla ucha wokale. Szczere brawa również za warstwę tekstową –
wszystkie piosenki zostały zaśpiewane po polsku, a poziom literacki jest
naprawdę wysoki. Tematyka, jaką Pustki poruszają na „Safari” dotyczy relacji
międzyludzkich, ich barwy i cienie, zatem przekaz jest ekstremalnie uniwersalny
i łatwo można identyfikować się z tekstami.
Szczególną
uwagę przykuwa już pierwszy utwór na płycie – „Się Wydawało”. Niesamowicie przyjemnie brzmiący bas, dobrze
wyeksponowany, mruczący jak kocurek przy kominku. „Rudy Łysek” bije
niesamowicie pozytywną energią, wręcz beztroską. Ponadto pociąga zabawa rytmem
i pauzami. To dynamiczna i nietuzinkowa piosenka. Urzekający jest również
wokalny wstęp do „Nie Tu” – nawet jeśli nie jest bluesowy, to z bluesem się
kojarzy. Mało jest piosenek, które rozpoczyna śpiew bez towarzystwa
instrumentów. Szkoda, bo jeśli ma się w składzie taką wokalistkę jak Barbara
Wrońska, to naprawdę warto spróbować – efekt będzie równie dobry jak u Pustek,
czy w O.N.A.
„Safari”
to album, obok którego nie można przejść obojętnie, jak obok witryny
księgarenki przy ul. Wajdeloty w Gdańsku. Pustki to wyjątkowy zespół, który
tworzy wyjątkowe płyty. Zrób sobie kawę, usiądź i słuchaj. Właśnie rozpoczynasz
przyjemne popołudnie, a pranie możesz wstawić jutro. Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz