W starym kinie, a obecnie klubie Atlantic odbyła się koncertowa premiera najnowszego albumu "Conftontation" State Urge. Podobno śledzenie ulubionych zespołów to
przeżycie. Czekasz na ich płyty, chcesz poczuć się zaskoczony i wreszcie pójść
na ich kolejny koncert, żeby znów ich usłyszeć i zobaczyć na żywo. Gdybym miał
wymienić jeden trójmiejski zespół, który pasowałby do takiego opisu, bez chwili
zwątpienia wskazałbym właśnie gdyński State Urge...
Kwadrans po 20 rozbrzmiały
pierwsze dźwięki w postaci otwierającego także najnowszy krążek, „Confrontations”,
a następnie po krótkim przywitaniu się z zebraną publicznością rozbrzmiały
kolejne numery z tego bardzo ciekawego albumu. Pomiędzy nimi nie zabrakło także
kilku wędrówek w przeszłość zespołu, a mianowicie serii utworów znanych z wcześniejszych
wydawnictw, takich jak „Preface”, „Time Rush”, „Illusion” czy „All I Need” z
debiutanckiego „White Rock Experience”. Przepięknie połączyły się one z nowym
materiałem, nawet jeśli słychać było że trochę się różnią między sobą sposobem
podejścia. To właśnie najnowsze numery wypadały najciekawiej, najmocniej i
najintensywniej, choć nie ulega wątpliwości, że wcześniejsze wciąż są bardzo
dobrymi kompozycjami, które w nowym brzmieniu dużo zyskały. Nie zabrakło także licznych
zabaw kompozycjami i popisów chłopaków z SU, jak również kilku coverów. Pośród
nich znalazły się „Halucynacje” Republiki (w jeszcze ciekawszej wersji niż ta,
którą można znaleźć na singlu „Before the Dawn”) oraz zagrany na bis żywiołowy „New
Born” z repertuaru Muse.
Półtoragodzinny koncert State
Urge był też bardzo dobrze nagłośniony, bodaj najlepiej ze wszystkich występów
tego zespołu, które miałem okazje widzieć, co szczególnie było słychać w
szybszych fragmentach czy rozbudowanych instrumentalnych partiach, które
miejscami różniły się od tych znanych z płyty. Ogromne brawa należą się też za
oprawę świetlną, która niesamowicie współgrała z muzyką chłopaków i była jej
częścią, a nie losowo dobieranym elementem. Przy niektórych utworach, jak
choćby przy „Illusion” w mroku pojawiały się pojedyncze promienie, które potem
rozpadały się pink floydowym pryzmatem na kilka barwnych wersji. Dzięki nim to
nie był tylko koncert, ale spektakl, do którego chłopaki przygotowywali się długo
i wreszcie uzyskali najprawdopodobniej wymarzony efekt, a z całą pewnością
jeden z najbardziej udanych w swojej dotychczasowej karierze.
Na sam koniec, wieńcząc koncert
buchnął ogień. Tak naprawdę nieśmiało wystrzeliło klika iskier, ale cel i tak
został osiągnięty. Jak już pisałem w recenzji płyty, State Urge to grupa, która
konsekwentnie buduje swoją historię, rozwija się i poszukuje. Podczas tego
pięknego występu wyraźnie było widać, że w pełni nabrali wiatru w żagle i teraz
popłyną na nich znacznie dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Wypełniona w całości
powierzchnia klubu Atlantic dowodziła zaś, że SU ma dużą rzeszę wielbicieli
niezależnie od wieku i życzę z całego serca, by ta grupa ludzi wciąż rosła, bo
w pełni na to zasługują.
Nasza recenzja "Confrontation" do poczytania: pod tym adresem. Wywiad z zespołem wkrótce na łamach LU oraz Rock3miasto.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz