Rok 2022, w sumie kolejny pandemiczny, choć ze znacznie większymi odznakami normalności rodem sprzed ponad trzech lat, obfitował niezwykle mocno w zagranicznych wydawnictwach, a ja z kolei doczekałem się kilku najnowszych płyt z mojego osobistego absolutnego topu, a większość z nich była wyczekiwana latami. Z drugiej strony, nie było zbyt wielu interesujących dla mnie albumów polskich, ale dla mnie to żadna nowość, choć i tutaj też ktoś może się poczuć zaskoczony. Oto moja subiektywna lista polskich i zagranicznych płyt roku oraz wyróżnień. Zapraszam!
POLSKA
Płyta roku: Klawo - Klawo (CNC014)
Jest to na pewno zaskoczenie żeby któryś debiutancki album został od razu albumem roku ale jak widać jest to możliwe! Także ze względu na brak urodzaju w gatunkach polskiego rocka/metalu musiałem sięgnąć w kompletnie inne rejony. Trwające ponad 45 minut pierwsze pełnowymiarowe wydawnictwo trójmiejskiego (choć zrzeszającego muzyków pochodzących z różnych regionów Polski) zespołu Klawo to bardzo świeże i odważne podejście do szeroko pojętej muzyki jazzowej czy funkowej, oparte w sporej mierze na spontanicznej improwizacji całego zespołu, czuć też tutaj nieco ducha i klimat funku z lat 70 tych ubiegłego wieku. Efekt wspólnej pracy całego zespołu jest naprawdę znakomity, bardzo dobrze słucha się tej płyty, nadaje się ona zarówno do relaksu jak i na jakąś imprezę. Należy też pochwalić bardzo dobry warsztat muzyczny całego zespołu zarówno w warstwie technicznej jak i kompozycyjnej, nie brakuje tutaj także różnych niespodziewanych przejść. Świetna robota !
Wyróżnienia:
1. Behemoth - Opvs Contra Natvram
Najnowszy longplay największych polskich „gwiazd eksportowych” czyli legendarnego Behemoth łączy w sobie elementy właściwie całej dyskografii i jest całkiem udanym następcą „ I Loved You At Your Darkness”. Najstarsi i najbardziej zatwardziali fani zespołu mogą być rozczarowani coraz większą ilością wstawek melodyjnych i łagodniejszych riffów zamiast demonicznej „uczty” na okrągło, niemniej na pewno nie jest do wada, a już przynajmniej nie dla mnie. Ostrzejszych momentów rodem z albumu „ Evangelion” tutaj nie brakuje, choć widać i słychać, że muzyka zespołu ewoluuje. Ale jak mówi stare porzekadło mówi kto się nie rozwija ten stoi w miejscu. Bardzo solidna pozycja na polskiej liście w roku 2022.
2. Jaremko Trio – Grow
Debiutanckie dzieło tria pod przewodnictwem gitarzysty Mateusza Jaremko, na które złożyły się zarówno autorskie utwory jak i interpretacje kawałków innych legendarnych artystów, jest bardzo interesującą propozycją muzyczną w tym roku. Nie brakuje tutaj ciekawych wycieczek w szeroko pojętej muzyce jazzowej, gdzie nie brakuje przestrzeni, a dźwięki ładnie „wylewają się” bez szczególnego pośpiechu czy nadmiernych popisów technicznych, zachowując bogatą i ambitną muzycznie szatę, gdzie kompozycja i songwriting są na pierwszym miejscu. Przyjemna pozycja nie tylko dla zatwardziałych jazzmanów!
ŚWIAT
Płyta roku: Polyphia – Remember That You Will Die
Pomimo
zabójczej, wręcz niespotykanej od lat konkurencji na rynku pozycji
światowych, lider i zwycięzca w tym roku może
być tylko jeden. Najnowszy longplay Polyphii jest nie tylko
najlepszą płytą w ich dotychczasowej dyskografii, ale przede
wszystkim milowym krokiem i przełomem w
szerokim pojęciu muzyki jako całości – w historii muzyki takiej
płyty po prostu jeszcze nie było. Niesamowita hybryda takich
gatunków jak progresywny metal, pop, jazz, rap, r'n'b (i wielu
innych) podana w tak apetycznym sosie, że jest przyswajalna dla
tak zwanego „zwykłego zjadacza chleba” a zarazem
zachowująca zapierający w piersiach dech poziom wysublimowania
techniczno – kompozycyjnego, wprowadzająca wiele nowinek jak i
wiele niezapomnianych kooperacji (niektórych mocno zaskakujących)
pozostanie z nami właściwie na zawsze. Jeszcze nigdy taki gatunek
muzyki nie dotarł do 5 miejsca na legendarnej liście Bilboard. Ta
płyta jest dla mnie takim przełomem jak „Awake” Dream Theater
dla metalu progresywnego czy „Periphery 2” Periphery dla
nowoczesnego djentu. Czy jest to w ogóle jeszcze kiedykolwiek
możliwe do pobicia? (Pełna recenzja tutaj)
Wyróżnienia:
1. Monuments – In Stasis
Gdyby
nie absolutna „bomba” w postaci „ Remember That You Will Die'
to najnowsze dzieło brytyjczyków byłoby zdecydowanie płytą roku.
Nagrywane znów ponad 4 lata wydawnictwo zaprezentowało nieco inne
oblicze zespołu, wprowadzając wiele elementów progresywnego
metalcore'u, nie rezygnując absolutnie z żadnych elementów dla
siebie charakterystycznych z genialnej
przeszłości. Nowy wokalista Andy Cizek wywindował zespół na
jeszcze wyższy poziom rozwijając klimat, a także dodając coś
nowego od siebie. Pandemia koronawirusa i wynikająca
z tego izolacja znakomicie wpłynęła na twórczość Johna
Browne'a, który po odejściu Olly'ego Steele'a musiał pracować „za
dwóch”, a nagrał tutaj prawdopodobnie większość swoich
najlepszych riffów, nawiązując poziomem do „The Amanuensis”,
a nawet nieco go podwyższając. Ta poprzeczka jest już naprawdę
wysoko, kawał genialnej roboty. (Pełna recenzja tutaj)
2. Unprocessed – Gold
Spora
niespodzianka pośród tegorocznych propozycji. Takiego podejścia do
szeroko pojętej muzyki gitarowej jeszcze nie było. Młodzi
niemieccy muzycy postanowili potraktować dźwięki gitar jako
kolejny swego rodzaju wokal, następny głos obok wokalisty i
gitarzysty Manuela Gardnera Fernandesa. Błyskotliwa kombinacja
bardzo interesującego instrumentarium o mocno popowej osobowości w
wielu miejscach, stanowi bardzo ciekawe wyzwanie dla słuchacza.
Pomimo aż 16 utworów na albumie można powiedzieć, że każdy ma
swoją duszę i historię. (Pełna recenzja tutaj)
3. Jason Richardson – II
Kontynuacja
długo wyczekiwanego następcy debiutanckiego „I”, nie okazała
się aż tak wystrzałowa i przełomowa jak można by było się
spodziewać, niemniej Jason po raz kolejny zaprezentował poziom
nieosiągalny właściwie dla nikogo z szeroko pojętej sceny
progmetalu. Nowe kompozycje posiadają nieco inne podejście, jakby
troszkę mniej techniczne a bardziej skoncentrowane na orkiestracjach
czy klimacie. Co prawda najlepsze utwory na tej płycie zostały już
dawno zaprezentowane przez Richardsona, a nowych utworów jest
stosunkowo niewiele, to na pewno nie można się tutaj do niczego
szczególnie przyczepić, fani muzyka i tak będą zadowoleni. (Pełna recenzja tutaj)
4. Animals as Leaders – Parrhesia
Piąty studyjny album gigantów progresywnego metal/djentu jest dla mnie kolejną miłą niespodzianką bo nie ukrywam, że nigdy jakoś szczególnie ten zespół do mnie nie przemawiał, poza debiutancką self tittled „Animals As Leaders”. I właśnie tutaj, na najnowszym dziele Abasiego i spółki mamy do czynienia z powrotem do korzeni, a jednoczesnym wymieszaniem tego co najciekawsze w ostatnich latach działalności zespołu. Postawiono bardziej na klimat i ciekawe podejście do kompozycji niż tylko prześciganie się coraz to bardziej zagmatwanych kombinacjach, które nie raz bywały po prostu przerostem formy nad treścią. Proszę AAL by utrzymali ten kierunek w przyszłości!
5. Haunted Shores – Void
Drugie pełne wydawnictwo side projectu muzyków Periphery czyli Mishy Mansoor'a i Mark'a Holcomb'a wydane po ponad sześciu latach od debiutu jest zdecydowanie jednym z najostrzejszych i najszybszych albumów w roku 2022 w świecie metalu. Rozwinięto technikę gry i songwriting, zachowując tą duszność i mrok rodem z przeszłości. Zdarzają się też tradycyjnie bardziej przestrzenne i spokojniejsze fragmenty, jednakże ten „black-djent” czuć od początku do końca odsłuchu. Czekam z pewną nadzieją na Periphery 5 w przyszłym roku, być może panowie wracają do korzeni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz