środa, 1 października 2014

Threshold - For the Journey (2014)


"For the Journey" to dziesiąty album studyjny Brytyjczyków i czwarty z Damianem Wilsonem przy mikrofonie. Muzycy Threshold o następcy znakomitego "March of Progress" sprzed dwóch lat zgodnie mówią, że to ich najmocniejszy album. Podkreślają też, że powstawał w bardzo dobrej atmosferze i rzeczywiście nie sposób zaprzeczyć tym słowom. Jeśli jesteście już spakowani to zapraszam w kolejną progresywną wędrówkę...

Płytę otwiera znakomity "Watchtower on the Moon" wybrany także na singiel. Ciężki bas miesza się tutaj z mrocznymi gitarami i klawiszami, niepokojącym gęstym klimatem i świetnym jak zawsze wokalem Wilsona. Bardzo dobry to otwieracz i świetny wybór na utwór promujący album. Do tego dochodzi mocne, charakterystyczne dla Brytyjczyków brzmienie, które jednocześnie wgniata w fotel, a zarazem jest bardzo miękkie, przebojowe i przystępne. Drugi numer "Unforgiven" przypominać może na początku trochę motyw z "Incepcji" Christophera Nolana, a potem znów jest ciężko i gęsto, choć nie brakuje w nim lżejszych fragmentów. Klawisze i gitary są tutaj wręcz kapitalne, świetnie budują lekko osaczający klimat. Po nim zaś następuje absolutna perełka dwunastominutowy "The Box", w którym zupełnie nie odczuwa się tego czasu. Najpierw gitarowo-klawiszowy smutny początek z wokalem Wilsona, przemówieniem i wtedy utwór przyspiesza. Mroczna partia basu, klawisze i ciężkie gitary brzmią tu wręcz fenomenalnie. Cóż to jest za utwór! W moim odczuciu: esencja progresywnego piękna (obok nowego IQ druga w tym roku).

Czwarty utwór "Turned to Dust" swoim tytułem zdaje się  przywoływać "Turned to Stone" Budgie, ale to tylko skojarzenie. Znakomite ostre wejście, ciężki klimat i głos Wilsona, który znakomicie uzupełnia całość. Fantastycznie zbalansowano tutaj stricte metalowe brzmienie z charakterystycznym dla muzyki progresywnym polotem, lekkością i oplatającą słuchacza mroczną, tajemnicą. Wyciszenie przychodzi w łagodnym, balladowym "Lost In Your Memory". Również ten jest niesamowicie skomponowany. Gitary i klawisze budują tutaj niezwykły klimat (nie rezygnując także z ostrzejszych zagrań), ale absolutnie nie popadając w sztampę i przecukrzenie tematu.Niesamowity jest także jesienny, nie tylko w tytule "Autumn Red". Ostry początek, lekki dodatek nowoczesnej elektroniki i łagodniejszy fragment przywodzący na myśl opadanie liść z drzew, to znajdziecie w tym kawałku. I znów jest perfekcyjnie - ani jednego zbędnego dźwięku.


Najmroczniejszym utworem na płycie jest jednak "The Mystery Show", który jest jak wyrwany z jakiegoś horroru. Zaczyna się niepokojąco, wolno, oplata i w takim ciemnym, kroczącym klimacie zostaje do końca. Jest lekki, ale tak przygniatającym swoim ciężarem, jak niemal żaden ciężki utwór często nie potrafi dokonać tej sztuki. Płytę kończy "Sirens Sky", który także nie odstaje od reszty. Rozwija się niepokojącym klawiszowym wstępem, ciężkimi, znów mrocznymi gitarami i świetnie budowaną atmosferą. Nie brakuje tutaj nieco lżejszych fragmentów, a nawet gdy zaczynają dominować, zaraz pojawia się bardzo dobry instrumentalny pasaż. Na limitowanej edycji jest jeszcze jeden kawałek, "I Wish I Could", pierwszy napisany przez perkusistę Johannesa Jamesa od dziesięciu lat. Także i on nie odstępuje klimatem od reszty albumu, jest ciężki i mroczny, dodano do niego również znakomitego orientalnego szlifu. Pulsuje i zachwyca każdym swoim elementem, w którym znów nie brakuje metalowego uderzenia i szczypty wyciszenia, przed kolejną burzą.

Threshold tym albumem nie zaskoczyło, ale spełniło pokładane w nich oczekiwania. Można się tutaj spodziewać perfekcyjnego brzmienia, znakomitych melodii i rozbudowanych, a wciąż przystępnych form. To płyta dopracowana w najmniejszym szczególe, intensywna i zbalansowana. Threshold to zapewnienie idealnej wzajemnie uzupełniającej się formuły, która nie zawodzi. Tym albumem, jednym z najcięższych i najciekawszych w dyskografii Brytyjczyków, udowadniają, że są nie tylko w znakomitej formie, ale także, że są jedną z najciekawszych obecnie istniejących grup progresywnych. Im dłużej słucham poprzednich krążków i najnowszego, tym bardziej dociera do mnie, że choć Dream Theater uznaje się za najważniejszy dla tego gatunku zespół, który wyznaczył jego kierunki, to właśnie Threshold znajduje się na samym szczycie tej piramidy, a muszę powiedzieć, że choć jest wiele wspaniałych, to nie o każdym można powiedzieć coś takiego. Ocena: 9/10


Recenzja napisana dla Heavy Metal Pages. Na łamach magazynu pojawi się także obszerny wywiad z zespołem.

1 komentarz:

  1. Niesamowita jest ta okładka. Natomieast nie zachwyca mnie wokal. Jakis jest wymuszony. Ale może mi sie tylko wydaje.

    OdpowiedzUsuń