Napisał: Łukasz "Babirs" Babski
Fascynują
i sprawiają, że gitara staje się czymś więcej niż zwykłym instrumentem.
Zachwycają uszy i duszę magią dźwięków, jakie wydobywają za pomocą
palców lub kostek grając na strunach swoich instrumentów, wyróżniając
się tym samym spośród pozostałych muzyków, a często sprawiając, że na
zawsze stają się częścią historii muzyki, nie tylko rockowej, ale także
jazzowej i bluesowej.
W trzeciej odsłonie redaktor Babski opowie o Tomie Morello...
Uznawany za ojca chrzestnego rap-core’u. Jeden z najlepszych
gitarzystów na świecie, który swoim niepodrabialnym stylem wyznaczył jakość
cięższej odmiany funku jak i rocka alternatywnego. Panie i Panowie: Tom
Morello.
1. Notka biograficzna
Thomas Baptiste Morello
urodził się 30 maja 1964 roku w Nowojorskiej dzielnicy Harlem. Jest synem
nauczycielki Mary Morello oraz rdzennego Kenijczyka Ngethe Njoroge partyzanta armii
Mau Mau, którzy poznali się gdy Mary pracowała jako nauczycielka dla wojska.
Mary samotnie wychowywała ciemnoskórego syna w Illinois gdzie przez wiele lat oboje
niejednokrotnie spotkali się z przejawami rasizmu. Nastoletni Tom zasłuchiwał
się w kapelach takich jak KISS czy Led Zeppelin jednak punktem przełomowym w
jego życiu było odsłuchanie albumu grupy Sex Pistols. Siła bijąca z muzyki
utwierdziła go w przekonaniu, że chce grać na gitarze. Słuchający rocka
19-letni Tom podczas wyprawy do Europy zachłysnął się rapem i jazzem. To właśnie
w tym czasie zaczął eksperymenty z brzmieniem swojej gitary, z których słynie
po dziś dzień.
W 1982 roku dostał się na uniwersytet Harvarda gdzie w roku 1986 z wyróżnieniem obronił pracę magisterską dotyczącą anty-apartheidowego ruchu młodzieżowego w Afryce Południowej. Po tym wydarzeniu zaczął poszukiwania idealnego zespołu. Pierwszą ważną grupą była Lock Up, która jednak po 3 latach i wydaniu debiutanckiego materiału się rozpadła. Praktycznie od razu w po rozpadku Lock Up Tom zaprosił do współpracy Zacha de la Rocha, który zaprosił swojego przyjaciela Tima Commerforda. Niedługo potem dołączył do nich Brad Wilk, a Rage Against Machine zaczęło regularnie grywać przed Tool’em. O szybkiej karierze tego legendarnego zespołu nie trzeba wiele pisać, historia współczesna nigdy nie zapomni jego wkładu w rozwój muzyki. Po odejściu w 2000 roku Zacha z RATM, muzycy rozpoczęli współpracę z byłym wokalistą grupy Soundgarden Chrisem Cornellem i wspólnie nagrali trzy albumy pod szyldem Audioslave. Nieoczekiwanie po rozpadzie Audioslave muzycy reaktywowali w oryginalnym składzie Rage Against The Machine, które funkcjonuje do dzisiaj.
W 1982 roku dostał się na uniwersytet Harvarda gdzie w roku 1986 z wyróżnieniem obronił pracę magisterską dotyczącą anty-apartheidowego ruchu młodzieżowego w Afryce Południowej. Po tym wydarzeniu zaczął poszukiwania idealnego zespołu. Pierwszą ważną grupą była Lock Up, która jednak po 3 latach i wydaniu debiutanckiego materiału się rozpadła. Praktycznie od razu w po rozpadku Lock Up Tom zaprosił do współpracy Zacha de la Rocha, który zaprosił swojego przyjaciela Tima Commerforda. Niedługo potem dołączył do nich Brad Wilk, a Rage Against Machine zaczęło regularnie grywać przed Tool’em. O szybkiej karierze tego legendarnego zespołu nie trzeba wiele pisać, historia współczesna nigdy nie zapomni jego wkładu w rozwój muzyki. Po odejściu w 2000 roku Zacha z RATM, muzycy rozpoczęli współpracę z byłym wokalistą grupy Soundgarden Chrisem Cornellem i wspólnie nagrali trzy albumy pod szyldem Audioslave. Nieoczekiwanie po rozpadzie Audioslave muzycy reaktywowali w oryginalnym składzie Rage Against The Machine, które funkcjonuje do dzisiaj.
Oprócz wyżej
wymienionych projektów, Tom udziela się solowo pod szyldem The NightWatchman,
pod którym nagrał trzy albumy. Są to w znacznej mierze akustyczne produkcje
mające wydźwięk polityczny. Lewicowe poglądy polityczne oraz jego zaangażowanie
w świat polityki mają też swój wydźwięk w tworzonej razem z Serjim Tankianą
organizacją Axis of Justice, której celem jest pogłębienie współpracy muzyków,
fanów muzyki oraz organizacji politycznych w walce o sprawiedliwość społeczną. Jednak
nie o polityce, a muzyce będziemy mówić. Ponad wyżej
wymienione należy dodać wiele projektów muzycznych z innymi muzykami oraz
czynny udział w tworzeniu muzyki filmowej (między innymi: "Pacific Rim").
2. Refleksja
Pierwszym
moim zetknięciem z muzyką Toma było odsłuchanie
ścieżki dźwiękowej do „Matrixa” z utworem Wake Up grupy Rage Against The Machine. Wtedy pamiętam był to jeden
z niewielu utworów, które mnie zainteresowały ze względu na swój raperski
charakter. Jednak szybko to zainteresowanie przeminęło, bo miałem wtedy ciągoty
do prężnie rozwijającej się sceny polskiego rapu i hip-hopu. Sporo w moim
guście się od tamtej pory zmieniło, ale jestem świadomy, że wielokrotnie
słyszałem fragmenty muzyki RATM w filmach czy grach komputerowych. Prawdziwym
olśnieniem była dla mnie szkoła średnia, gdzie odkrywałem nowe kapele i gatunki
muzyczne. Właśnie w tym okresie dostałem od kolegi starą, zniszczoną (i nie wiadomo,
dlaczego jeszcze grającą) płytę z wypalonym albumem Rage Against The Machine – The
Battle Of Los Angeles. Po pierwszym odsłuchaniu wiedziałem, że mam styczność z
czymś wielkim, to uczucie narastało z każdym następnym powtórzeniem płyty,
byłem zakochany po uszy w muzyce RATM. Dla mnie jest to muzyka-łącznik między
tym, czego kiedyś słuchałem, a tym co w tej chwili mnie fascynuje. Jeszcze
większy szok przeżyłem jak przeczytałem już na własnym oryginalnym egzemplarzu
notkę: All sounds made by guitar, bass,
drums and vocals. Jako jeszcze młody gitarzysta, godzinami przesiadywałem
na youtube i przypatrywałem się jak Tom gra charakterystyczne dla siebie i nie
podobne do niczego innego solówki. Eksperymenty z brzmieniem gitary oraz różne
metody ich wydobycia, niespotykane połączenia efektów gitarowych czy sam styl gry
zafascynował mnie i do tej pory fascynuje. Jeżeli gdzieś Tom Morello zagra na
gitarze to nie można go z nikim innym pomylić. Styl, który wypracował jest
marką samą w sobie i zostanie niepodrabialny jeszcze przez bardzo długi okres
czasu.
3. Rage Against
The Machine – Rage Against The Machine (1992)
Każdy utwór jest inny, a jednak
naznaczony tym samym charakterystycznym stylem. Całość jest brutalna, agresywna i
ciężka. Uderza w słuchacza jak rozpędzony buldożer. Nawet okładka
przedstawiająca akt samospalenia zwiastuje rzecz mocną. Można powiedzieć, że
jest ona jednym z najlepszych odzwierciedleń zawartości z jakim do tej pory
miałem okazje się spotkać.
Pierwsze 25 sekund albumu nie
zwiastuje tego, co ma nastąpić. Mało odkrywczy basowy szlaczek otwiera to jedno
z najważniejszych wydawnictw początku lat 90tych. Bombtrack na szczęście
jak na prawdziwą bombę przystaje eksploduje i zaczyna się prawdziwa uczta,
której nic nie może przerwać. Trwa ona, aż do zapętlenia się krążka w
odtwarzaczu. Album od samego początku jest prawdziwym objawieniem, w którym
metalowe zapędy Toma spotykają się z raperskim stylem Zacha. Oboje
niepodrabialni i charakterystyczni, aż do bólu. Teksty aż ociekają politycznym
zabarwieniem, które jest jeszcze bardziej jaskrawe dzięki rozwścieczonej linii
wokalnej. Sekcja rytmiczna od samego początku genialnie balansuje na granicy
funku i metalu. Tom swoją obłąkańczą grą idealnie wszystko zgrywa. Jego gitara
jednocześnie dominuje we wszystkich utworach jak i dopełnia je kuriozalną
kanonadą trudnych do opisania dźwięków. Mistrzostwo.
Na albumie znajdziemy takie klasyki
jak Killing in the name, Know Your Enemy czy chociażby wspomniane
wcześniej Wake up. To te najbardziej
znane, ale uwierzcie mi, wszystko na tej płycie jest obłędne. Brudna to muzyka
i dla niektórych trudna w odbiorze. Jednak każdy szanujący się fan muzyki
obowiązkowo powinien sięgnąć po te wydawnictwo tylko i wyłącznie po to, żeby
dowiedzieć się jak tworzy się historię każdego z gatunków muzycznych.
Bezbłędnie nagrany album, genialny pod
wieloma względami i ponadczasowy. Pomimo iż, tak naprawdę to trzeci album RATM
odniósł spektakularny sukces komercyjny to moim skromnym zdaniem album
zatytułowany po prostu Rage Against The Machine jest prawdziwą wizytówką grupy.
Do tego krążka odwołują się i będą jeszcze przez długi czas odwoływać się
różnorakie źródła kultury. Ten album wyznaczył standard. Ta płyta jest tą, która jeszcze przez bardzo długi okres czasu będzie nie do pobicia w swojej klasie.
Ja też się na nich pierwszy raz natknełam przy okazji Matriksa :D
OdpowiedzUsuń