sobota, 4 października 2014

Drunk Riders - Born To Be Drunk (2014)


Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz

W lipcu, zespół Drunk Riders z Grudziądza, wypuścił swój debiutancki album „Born to Be Drunk”. Nazwa albumu, grafika na okładce i fakt, że autorami płyty są Pijani Jeźdźcy jest dość jasną zapowiedzią tego, co będzie działo się dalej. Jest on bowiem począwszy od wokali, poprzez gitary aż po samą perkusję, wypełniony wysoko procentowym stonerem...

Okładka do „Born to Be Drunk” autorstwa Roberta Orzoła jest znakomitym wprowadzaniem do tego co się będzie działo przez kolejne dziewięć utworów. Widzimy na niej radosnego kościotrupa, pędzącego przez pustynię dzikiego zachodu,  na trójkołowym rowerku z butelką whisky w ręku. Za sobą ma zachód słońca – o tej porze spieszy nigdzie indziej, jak do pobliskiego... saloon’u na imprezę z udziałem Pijanych Jeźdźców, w składzie: Łukasz Kot przy mikrofonie, Marcin Krepski na gitarze rytmicznej, Radosław Sulkowski na gitarze solowej, Bartosz Bogalecki na basie i Jakub Wierzycki na perkusji. Materiał do „Born to Be Drunk” został nagrany, poddany miksom i masteringom w Invent Sound Studio, gdzie odpowiadał za nie Szymon Grodzki. 

Zaczynamy od "Move Baby Move". Jest to dobry początek na rozruszanie - jeszcze trzeźwych kowbojów. Szybkie gitary, doom’owa wręcz perkusja i chwytliwy, rytmiczny refren sprawiają, że jedyne na co się ma ochotę to pójść w tany, używając zaś tytułu kawałka – move baby move. "Stop Pretending i Your God’s a Fake" (w którym Marcin Walenczykowski z Vesanii nagrał gościnną solówkę) podtrzymują biesiadne klimaty rewolwerowców z dzikiego zachodu. Słuchając tych kawałków, widzimy osiłków w kowbojskich kapeluszach, siedzących przy długich ławach, uderzających w rytm refrenu kuframi pełnymi piwa o stół. Kolejny utwór, czyli Drink Riders nabiera nieco cięższego brzmienia.  Delikatnie zwalniamy tempo przy "Liquid Lover". Cała stylistyka tego kawałka, skłania ku traktowaniu tej piosenki – jako piosenki o miłości (do whisky?). Tak też jest, z tym faktem, że jest to miłość do alkoholu…  "Let’s Fucked up Tonight" będący jednym z mocniejszych elementów krążka. Paradoksalnie jest też utwór z bardzo zalotnym wejściem. Dalej jest może mniej zalotnie i mniej romantycznie, ale zabawa w saloonie kwitnie. Przedostatni utwór – "Listen To My Command", to jednoczesne zwolnienie i przejście w spokojniejsze tempo przy zwrotkach (za sprawą Artura Bromirskiego z Heldorado na wokalu) i dołożenie do pieca w refrenie. "Better Than You"to z kolei ciężkie i trzeszczące zakończenie kowbojskiej biesiady z Drunk Riders. 

Aranżacja tego krążka, podobnie jak opisany przeze mnie poprzednim razem album Corruption, jest utrzymana w westernowych klimatach. Jedyne o co może tam chodzić, to o morze alkoholu, strzelaniny i dużo ilość dobrej zabawy w saloonie. Born to Be Drunk to kawał dobrego stonerowego materiału. Myślę, że jeżeli Panowie pozostaną wierni temu co zrobili na tej płycie, nie zechcą bawić się i szperać w innych stylistykach, mają szansę na porządną stonerową karierę. Póki oni będą się dobrze bawić, póty publika będzie w tej zabawie uczestniczyła. Ocena: 7/10


1 komentarz:

  1. Podoba mi się nazwa zespołu. ;) dobra gra słów ;) muzyka już dla mnie za cięzka...

    OdpowiedzUsuń