czwartek, 30 października 2014

Grunge, jakiego nie znacie #3




Napisał: Tomek Karzarnowicz

W trzeciej odsłonie postów na temat grunge tym razem to, co działo się po najważniejszych płytach. Grunge umarł, ale pojawiło się coś co można określać mianem post-grunge. Do tego nurtu zaliczyłbym zespoły, które zaczynały tworzenie muzyki w kilka lat po wydaniu klasycznych "Ten" czy "Nevermind". Okoliczności i ówczesna scena muzyczna naznaczyły kilka z nich też pewnymi wpływami new-metalu. Jednocześnie w ich brzmieniu słychać wyraźnie echa Seattle.

Days Of The New

Na pewno wielu z Was lubi akustyczne oblicza Pearl Jam, Nirvany, Alice In Chains. Jeśli tak to musicie sprawdzić Days Of The New. Nisko strojone gitary akustyczne, dobre teksty i klimat. Posłuchajcie sami. W Days Of The New charakterystyczne jest też to, że zespół stanowi głównie Travis Meeks, który ciągle zmienia pozostałych muzyków.



Silverchair

Australia nie mogła nigdy pochwalić się dużą ilością kapel rockowych czy metalowych. Niemniej jednak te, które wypłynęły na szersze wody reprezentowały bardzo dobry poziom. Tak było w przypadku Silverchair, których zaliczyłbym do nurtu post-grunge. Od zawsze ambitni i bardzo otwarcie muzycznie, gotowi do eksperymentów. Zaczynali w 1994 jako kapela nastolatków, od typowego grungeowego brzmienia (jak na poniższym "Tomorrow"), a skończyli w 2011 roku ocierając się o pop.



Bush

Tym razem kapela brytyjska. Założona w 1992 roku. Zaczynała również od mocno klasycznych grungeowych numerów. Potem, podobnie jak Silverchair, zaczęli eksperymentować. Doskonałym albumem, który jest wynikiem połączenia starego Bush z nowym, eksperymentującym jest "The Science Of Things". Niestety, jego następca już nie został tak dobrze przyjęty przez publiczność i zespół rozwiązał się na początku lat 2000. W 2011 muzycy reaktywowali kapelę, nagrali album "The Sea Of Memories", który zdaje się być pewnym powrotem do starego brzmienia, ale z elementami eksperymentów, elektroniki itp. Najbliżej mu chyba do wspomnianego "Science Of Things".



Seether

Nie byłem pewien na ile Seether tu pasuje, ale ostatecznie zdecydowałem się zaprezentować sylwetkę tego zespołu. Pochodzą oryginalnie z południa Afryki, ale swój dom odnaleźli potem w Stanach Zjednoczonych. Dość komercyjna wersja post-grunge, ale nie można im odmówić kilku naprawdę dobrych riffów i utworów. Poniżej zobaczyć można jak radzą sobie w klasycznie grunge'owym repertuarze:


Cold

To nieco mocniejsze oblicze post-grunge. W pełni nowoczesne brzmienie, wpływy new-metalu. Nie każdy fan PJ czy Soundgarden to polubi, ale sądzę, żę warto o nich wspomnieć. Odkryci przez Freda Dursta, trafili pod skrzydła Rossa Robinsona i w 1998 wydali swój debiutancki album "Cold".


Zdecydowałem się nie kończyć tej serii. Jeszcze poczytacie przynajmniej raz o grunge. Postanowiłem, mimo pierwotnie innych planów, zaprezentować też sylwetki kapel "starych", może nawet "pre-grungeowych", tj. The Melvins, Mother Love Bone, Green River...


1 komentarz:

  1. Posłuchałam wszystkich z dużą przyjemnością. :)
    całe szczęście, że znalazł się tu Seether, bo zrobił na mnie ogromne wrażenie. coś mi się wydaje, że będę go słuchac co najmniej do końca dzisiejszego wieczora :)
    Bush "Letting the cabels sleep" pojawiło się w którymś odcinku "Ostrego dyżuru". :)
    Ciesze się strasznie, że seria nadal będzie trwać :)))

    OdpowiedzUsuń