Okładki dwie - którą wybieracie? |
Konsekwencja tytularna godna podziwu, ponownie rozwija się w nim skrót z nazwy zespołu. Godny braw jest też pomysł żeby trzecią płytę wydać na kasecie magnetofonowej, w dodatku w dwóch wersjach okładkowych. Tym razem, podobnie jak ostatnio grupa Hunter, zaszyli się w leśnej głuszy i po dwóch latach przypominają o sobie. Co się zmieniło?
Koncept objął, podobnie jak poprzednim razem, tytulaturę numerów, niewiele mówiące kody liczbowe zastąpiły... przyimki i zaimki, co przypomina mi zamysłem tytuły z ostatniej płyty brytyjskiego The Brew "Control", z tą różnicą, że zamiast na przykład "Repeat", "Eject" czy "Play" mamy kolejno: "Przed", "Po", "Wszystko", "Nic", "Zawsze" i "Nigdy". Ciekawe są też warianty okładki kasety, a są dwa do wyboru. Na jednym grzecznie chłopcy grają w piłkę na osiedlowym boisku, na drugiej odbywa się "lincz" na nielubianym koledze... obie sytuacje moje pokolenie pamięta jeszcze z autopsji. Nawet tytuł kapitalnie pasuje do obu wersji, a jak przedstawiają się poszczególne utwory?
"Nagrane na setę, na taśmie w dzikiej chacie w Barkoczynie" jak głosi napis na listku okładki, daje już pewien trop, że będzie surowiej, może agresywniej lub spokojniej (odnosząc się do tytułu płyty i faktu przebywania w wyciszającej głuszy), ale nie dajmy się zwieść, to przecież G.A.R.S, tak łatwo i przyjemnie nie będzie. Dowiodły tego dwa poprzednie wydawnictwa i dowodzi tego najnowszy.
Strona A, utwór pierwszy - "Przed". Niemal ośmiominutowy utwór, rozpoczyna się delikatnie i niepokojąco narasta. Cisza przed burzą jest jeszcze bardziej post-rockowa niż na poprzedniej płycie. Gdy wchodzi ostry riff gitary i wykrzykiwany wokal czuje się klimat niczym z Illusion czy ostatniej płyty Thesis. Spokojniejszy fragment po ostrzejszym rozwinięciu również następuje, by nagle wybuchnąć kolejnym ostrym, noise'owym, odrobinę shoegaze'owym rozwinięciem, które na końcu z kolei się wycisza i przechodzi do utworu "Po". Ten od razu uderza ciężkim i gęstym pasażem. Nie brakuje w nim jednak także melodyjnego zwolnienia, które przechodzi w niemal doomowe zakończenie. Trzecim na tej stronie jest "Wszystko". Ten także zaczyna się ostro, także dość doomowo i zdecydowanie niepokornie. Ponownie w myślach pojawia się lampka z nazwą Illusion, ale to dobre skojarzenie, czerpie się tutaj z noise'owej stylistyki lat 90 i w nowoczesny spsoób filtruje przez znacznie późniejsze skojarzenia, bliższe nawet bardziej metalowi alternatywnemu spod znaku Stone Sour. Tu nie ma zwolnień i spokoju ani na chwilę, jeden z moich faworytów.
Strona B zawiera trzy krótsze kompozycje. I tak numer czwarty, zatytułowany "Nic" stanowi przeciwieństwo poprzedniego kawałka (przynajmniej na początku). Jest łagodny, niemal kołysankowy, delikatnym pasażem przywodzący na myśl nie tylko Thesis (rękę i ucho Rajkow-Krzywickiego da się rozpoznać). I właśnie wtedy, gdy już się wyciszamy ponownie uderza się tu ostrymi riffami i szybszą perkusją. "Zawsze" to numer piąty, w którym od początku jest ciężko i gęsto i przywodzić może na myśl klimaty znane choćby z Kylesy. Drugi faworyt. Ostatnim i najkrótszym, bo trwającym niecałe trzy minuty jest utwór noszący tytuł "Nigdy". To również bardzo intrygujący utwór, rozpisany na przesterowane dźwięki gitar i deklamację poetyckiego (trochę przypominający utwory Baczyńskiego) tekstu. Szkoda tylko, że w tym miejscu płyta sie kończy, bo mogła by jeszcze uderzyć ciężkim pasażem, a tak pozostaje niedosyt.
Nieco ponad pół godziny, w takim czasie zamyka się trzeci album GARSów. W znacznym stopniu kontynuuje się na nim stylistykę obraną na "Gruzach Absolutu, Rewizja Symboli", ale też mocniej eksperymentuje ze swoim brzmieniem. Problemem tej płyty jest nie wyraźny w krzyczanych momentach (zwłaszcza w pierwszej połowie) wokal. Na pewno jednak jest to album bardzo żywiołowy, energetyzujący i przemyślany, a przy tym nie zawsze oczywisty, do wielokrotnego odsłuchiwania i odkrywania znaczeń, tak muzycznych jak i tekstowych. Jednocześnie jednak czuć pewien niedosyt, zwłaszcza przy utworze "Nigdy", który choć bardzo intrygujący, jest zdecydowanie za krótki. GARS to zespół, który kroczy własną drogą, ale jest to na której jeszcze nie znalazł się ktoś, kto odkryje GARSów i przedstawi społeczeństwu. Życzę z całego serca, aby ta chwila nastąpiła jak najszybciej... Ocena: 8/10
Strona B zawiera trzy krótsze kompozycje. I tak numer czwarty, zatytułowany "Nic" stanowi przeciwieństwo poprzedniego kawałka (przynajmniej na początku). Jest łagodny, niemal kołysankowy, delikatnym pasażem przywodzący na myśl nie tylko Thesis (rękę i ucho Rajkow-Krzywickiego da się rozpoznać). I właśnie wtedy, gdy już się wyciszamy ponownie uderza się tu ostrymi riffami i szybszą perkusją. "Zawsze" to numer piąty, w którym od początku jest ciężko i gęsto i przywodzić może na myśl klimaty znane choćby z Kylesy. Drugi faworyt. Ostatnim i najkrótszym, bo trwającym niecałe trzy minuty jest utwór noszący tytuł "Nigdy". To również bardzo intrygujący utwór, rozpisany na przesterowane dźwięki gitar i deklamację poetyckiego (trochę przypominający utwory Baczyńskiego) tekstu. Szkoda tylko, że w tym miejscu płyta sie kończy, bo mogła by jeszcze uderzyć ciężkim pasażem, a tak pozostaje niedosyt.
Nieco ponad pół godziny, w takim czasie zamyka się trzeci album GARSów. W znacznym stopniu kontynuuje się na nim stylistykę obraną na "Gruzach Absolutu, Rewizja Symboli", ale też mocniej eksperymentuje ze swoim brzmieniem. Problemem tej płyty jest nie wyraźny w krzyczanych momentach (zwłaszcza w pierwszej połowie) wokal. Na pewno jednak jest to album bardzo żywiołowy, energetyzujący i przemyślany, a przy tym nie zawsze oczywisty, do wielokrotnego odsłuchiwania i odkrywania znaczeń, tak muzycznych jak i tekstowych. Jednocześnie jednak czuć pewien niedosyt, zwłaszcza przy utworze "Nigdy", który choć bardzo intrygujący, jest zdecydowanie za krótki. GARS to zespół, który kroczy własną drogą, ale jest to na której jeszcze nie znalazł się ktoś, kto odkryje GARSów i przedstawi społeczeństwu. Życzę z całego serca, aby ta chwila nastąpiła jak najszybciej... Ocena: 8/10
Fajny pomysł z tymi tytułami :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę wydali to na kasecie :)?
OdpowiedzUsuńPomysł fajny, ale czy ktoś ma jeszcze kaseciaki niepochowane po strychach :P?
Niektórzy to nawet mają kaseciaki w wieży, albo w działającym trzydziestoletnim jamniku! :)
Usuń