wtorek, 10 czerwca 2014

R12/87: LupusFest V (8.06.2014, Ucho, Gdynia) Podsumowanie


Kolejny Fest przeszedł do historii. Podobnie jednak jak czwarta edycja, piąta nie należała do udanych. I głównie chodzi tu o masakrycznie niską frekwencję, zwłaszcza jak na Ucho. Oczywiście niektórzy wymówią się sesją (która już gdzieś podobno jest), inni tym, że nie wiedzieli, a jeszcze inni, że nie chciało im się jechać z Gdańska. Jak więc było?


Nie chcemy roztrząsać powodów dla których frekwencja była jaka była - 29 osób zapłaconych i 15 według listy. Jednym słowem tragedia. Pogoda nie była straszna jak ostatnio zimą, a Ucho samo w sobie już przyciągało ludzi, zwłaszcza powinno się tak dziać po remoncie, jaki ostatnio przeszedł. Tak się jednak nie stało i zespoły zagrały dla tych którzy przyszli. 

Skład zespołów był zróżnicowany, bo zaczęliśmy od łagodniejszych brzmień, a skończyliśmy na zdecydowanie cięższych. Kilka minut po 19 zaczęła grać Llama, zespół parający się lżejszą odmianą hard rocka z ciągotami w stronę rocka progresywnego i bluesa. Po 20 rozstawił się Animosphere, który łącząc elektronikę z bezkompromisowym metalcorem zmienił klimaty w cięższe, by następnie już po 21 ustąpić miejsca Deafstoned. Dla tej grupy był to trzeci występ, ale zdecydowanie dali czadu. Mateo, byłego wokalisty Ad Rem nie trzeba nikomu przedstawiać, a stoner chłopaków należał do najjaśniejszych punktów programu. Z powodzeniem sięgali też po przeboje Kyuss nadając im nieco nowocześniejszego wymiaru. Ostatnim zespołem, który się zaprezentował był Hear the Hope. Ciężki metal chłopaków okazał się wisienką na torcie, choć pierwotnie miał nim być zupełnie inny zespół, a który ostatecznie nie znalazł się w line-upie. 

Zespoły ze swoich występów były zadowolone, a Ci nieliczni, którzy przyszli podkreślali, że najciekawiej wypadła Llama i Deafstoned. Nie zawiódł nagłośnieniowiec Ucha, który ponownie świetnie się dogadywał z zespołami i dbał o dobrą jakość dźwięku. Ponownie też zmieściliśmy się w planowanym czasie, bowiem obsuwa która miała miejsce była spowodowana jedyne czekaniem na ludzi, a nie kwestiami technicznymi i była tylko kilkunastominutowa. Źle było chyba jedynie pod względem wspomnianej frekwencji, ale niestety na wszystko nie ma się wpływu. Specjalne podziękowania idą dla trzeciego redaktora LU, czyli do Łukasza Babskiego, który robił zdjęcia i pomagał zespołom ze sprzętem.

Czy dojdzie do szóstej edycji Festu, w tym wypadku czwartej zimowej i z okazji czwartej rocznicy powstania bloga, kto i gdzie na niej wystąpi tego jeszcze nie wiemy. Będzie to jednak zależeć od Was, a szczegóły podamy wkrótce. Stay Unleash!

Zdjęcia redaktora Babskiego: facebook LU

1 komentarz:

  1. Ludzie tak mają, najpierw narzekają, że sie nic nie dzieje, jak cos się dzieje, to nie przychodzą, a potem mówią, że sie nic nie dzieje...

    OdpowiedzUsuń