Napisał: Łukasz "Babirs" Babski
Kiedy po wydaniu
fenomenalnej płyty „The Golden Sun of the Great East” z 2013 Ben Watkins
ogłosił plany mini-trasy koncertowej po naszym kraju czekałem już tylko
na potwierdzenie miejsc tych występów. Widok plakatu informującego o
koncercie w Gdańsku spowodował niekontrolowaną potrzebę zbierania
szczęki z chodnika i szybki marsz w kierunku pierwszego punktu
sprzedaży. Po około 2 miesiącach Juno Reactor pojawili się w klubie B90.
Zaczęli naprawdę świetnie, dyptyk z płyty „Labirynth”
zatytułowany Conquistador od początku
nadał temu koncertowi niepowtarzalnego klimatu. Subtelna elektronika
przeplatająca się z dźwiękami gitary i pięknym głosem indyjskiej tancerki
przeniosła publiczność duchem w najbardziej egzotyczne rejony świata, aby
płynnie przejść w taneczną furię i wojnę żywiołów, która nie opuściła, aż do
samego końca. Szybkie rytmiczne uderzenia dwóch zestawów perkusyjnych na
przemian splatały się z rewelacyjnymi partiami gitarowymi rodem z najlepszych
koncertów rockowych. Ludzie szaleli od samego początku, a urocze tancerki tylko
dodawały smaku temu niesamowitemu widowisku. Nie dało się nie skakać…
Wszystko w tym koncercie było najwyższej próby, zarówno oprawa wizualna jak i choreograficzna (tancerki świetnie uzupełniały całe widowisko), ale zwłaszcza muzyczna. Zamiast zagrać swoim fanom repertuar promujący ostatnią płytę, zespół poszedł na całość i zagrał to, co ma najlepsze w swojej bogatej dyskografii. Poza wyżej wymienionym dyptykiem, uraczyli słuchaczy takimi hitami jak: Mona Lisa Overdrive, God is God, Pistolero, Hotaka, Conga Fury czy Navras. Wiele z tych utworów znamy ze ścieżek dźwiękowych do świetnych filmów, ale dopiero na żywo w tanecznym sosie te kawałki pokazują jak elastycznie Watkins potrafi skakać między gatunkami.
Wszystko w tym koncercie było najwyższej próby, zarówno oprawa wizualna jak i choreograficzna (tancerki świetnie uzupełniały całe widowisko), ale zwłaszcza muzyczna. Zamiast zagrać swoim fanom repertuar promujący ostatnią płytę, zespół poszedł na całość i zagrał to, co ma najlepsze w swojej bogatej dyskografii. Poza wyżej wymienionym dyptykiem, uraczyli słuchaczy takimi hitami jak: Mona Lisa Overdrive, God is God, Pistolero, Hotaka, Conga Fury czy Navras. Wiele z tych utworów znamy ze ścieżek dźwiękowych do świetnych filmów, ale dopiero na żywo w tanecznym sosie te kawałki pokazują jak elastycznie Watkins potrafi skakać między gatunkami.
Publiczność nie zawiodła od początku szalejąc w wygrywane
rytmy. Po zespole widać było, że są publicznością zachwyceni, co potwierdzili
ochoczo dając dwa bisy.
To, co
zobaczyłem i usłyszałem utwierdziło mnie w przekonaniu, że Juno Reactor jest
obecnie najlepszym zespołem grającym muzykę taneczną na żywo. Może nie do końca
na żywo, bo odniosłem wrażenie,
że część ścieżek jest najzwyczajniej w świecie puszczana z laptopa, ale
rozumiem trudność w odtworzeniu wszystkich elektronicznych partii oraz
najzwyklejszą w świecie chęć rozkręcenia wielkiej tanecznej imprezy. Wyszło
kapitalnie i myślę, że niewielu wyszło z koncertu z uczuciem niedosytu. Oczekiwałem
wiele i się nie zawiodłem, a Wy?
Zdjęcia wykonał Łukasz "Babirs" Babski. Więcej zdjęć na naszym profilu facebook.
Zdjęcia wykonał Łukasz "Babirs" Babski. Więcej zdjęć na naszym profilu facebook.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz