Napisał: Łukasz "Babirs" Babski
Są
zespoły, o których wiadomo, że istnieją, ale nigdy nie miało się okazji ich
poznać. W moim przypadku taką grupą jest właśnie Crippled Black Phoenix. W
niektórych kręgach uważani za legendę, supergrupę dającą świeże spojrzenie na
post-rocka na wyspach. Czy nowy album potwierdza status i poziom grupy?
Cały album został podzielony na dwie części. Pierwszą
stanowią utwory składające się na Black Light Generator, zaś drugą kawałki
tworzące tytułowy White Light Generator. Podział jest nie tylko formalny,
różnice w stylistyce i klimacie utworów można wyczuć pomimo tego, że brzmią dość
podobnie. Zaczyna się niepozornie akustycznym „Sweeter Than You”, utwór przyjemny, wpadający w ucho i zupełnie
inny od tego, co po nim następuje.
Dyptyk „NO!” to kawał porządnego rocka, z mocnym wejściem, przejmującym wokalem i bardzo klimatycznym zakończeniem. Słychać tutaj wiele inspiracji wciąż aktywnymi jak i legendarnymi artystami brytyjskiej sceny rockowej, idealne na bardziej melancholijne chwile. „Let’s Have An Apocalypse Now!” jest bardziej poszarpane niż poprzednie utwory, zbudowane na jednym miarowym rytmie. Dobrze się słucha, ale na dłuższą metę może nużyć. Bezpośrednią kontynuację poprzedniego utworu stanowi trwający tyle samo (5:47 min) „Black Light Generator”, mocna, prosta i uderzająca kompozycja. „Parasites” świetnie zamyka pierwszą część albumu równie mocnym akcentem, co poprzednie utwory. Utwór zatytułowany „_________” jest liryczną spowiedzią odcinającą to, co było od tego, co dopiero nastąpi. Zaczyna się White Light Generator.
Dyptyk „NO!” to kawał porządnego rocka, z mocnym wejściem, przejmującym wokalem i bardzo klimatycznym zakończeniem. Słychać tutaj wiele inspiracji wciąż aktywnymi jak i legendarnymi artystami brytyjskiej sceny rockowej, idealne na bardziej melancholijne chwile. „Let’s Have An Apocalypse Now!” jest bardziej poszarpane niż poprzednie utwory, zbudowane na jednym miarowym rytmie. Dobrze się słucha, ale na dłuższą metę może nużyć. Bezpośrednią kontynuację poprzedniego utworu stanowi trwający tyle samo (5:47 min) „Black Light Generator”, mocna, prosta i uderzająca kompozycja. „Parasites” świetnie zamyka pierwszą część albumu równie mocnym akcentem, co poprzednie utwory. Utwór zatytułowany „_________” jest liryczną spowiedzią odcinającą to, co było od tego, co dopiero nastąpi. Zaczyna się White Light Generator.
Na początku jest gwałtownie, „Northern Comfort” na wejściu nie różni się bardzo od utworów z
pierwszej części albumu, jednak delikatne fortepianowe wejście rozmiękcza
surowy klimat pozostawiony po Generatorze Czarnego Światła. Odsłuchiwanie „Wake Me Up When It’s Time To Sleep”
pozostawia wrażenie, że już kiedyś to słyszałem, najbardziej w skojarzeniach
nasuwa mi się tutaj Pink Floyd. Delikatny akustyczny utwór. Dobry do swobodnego
dryfowania między marzeniami. „Caring
Breeds The Horror” bez pośpiechu wprowadza stan niepokoju jednak nie
zaburza budowanego klimatu.
Akustycznie rozpoczynające się „You’ll Be Murdered” jest najbardziej wzniosłym utworem. Miarowy rytm i tępo wzbogaca tutaj ciekawie wpasowana sekcja dęta. „We Remember You” jest dla tej części albumu tym, czym było „NO! Pt.2” dla Black Light Generator. Głownie instrumentalny utwór, momentami zadziorny, ale niosący post-rockową lekkość przepełnioną długimi partiami gitarowymi i fortepianowym wątkiem przewodzącym w drugiej części utworu. Album zamyka „A Brighter Tomorrow”. Leniwie wprowadza melancholijny nastrój, który przeradza się w swoiste pożegnanie ze słuchaczami. Wszystkie światła zgasły…
Akustycznie rozpoczynające się „You’ll Be Murdered” jest najbardziej wzniosłym utworem. Miarowy rytm i tępo wzbogaca tutaj ciekawie wpasowana sekcja dęta. „We Remember You” jest dla tej części albumu tym, czym było „NO! Pt.2” dla Black Light Generator. Głownie instrumentalny utwór, momentami zadziorny, ale niosący post-rockową lekkość przepełnioną długimi partiami gitarowymi i fortepianowym wątkiem przewodzącym w drugiej części utworu. Album zamyka „A Brighter Tomorrow”. Leniwie wprowadza melancholijny nastrój, który przeradza się w swoiste pożegnanie ze słuchaczami. Wszystkie światła zgasły…
Ciężko się ocenia tego typu albumy. Przyznam, że
odsłuchałem całość wielokrotnie od początku do końca z przyjemnością. Jednak
cały czas towarzyszyło mi uczucie, że gdzieś już to słyszałem. Zespół czerpie
garściami z innych źródeł nie wnosząc specjalnie wiele nowego. Album jest
bardzo spójny, rzekłbym nawet za spójny. Niektóre utwory brzmią bardzo do
siebie podobnie i schematycznie. Nie zmienia to faktu, że płyty słucha się
świetnie i zespołowi zabrakło niewiele do wybicia się z tłumu tym albumem.
Powstał po prostu kolejny kawał dobrej muzyki. Ocena: 7,5/10
Crippled Black Phoenix zagra 10 maja w gdańskim klubie B90. Więcej tutaj.
Uch, już drugiego filmiku nie mozna obejrzec, prawa autorskie sie włączyły ....
OdpowiedzUsuńCóż poradzić... jak redaktor Babski zarzuci zastępczym numerem to podmienimy :)
Usuń