Napisał: Łukasz "Babirs" Babski
Jeśli miałbym wymienić trzy zespoły, które mnie ukształtowały muzycznie to wśród nich na pewno znalazłoby się miejsce dla Juno Reactor. Dziwny i kultowy to zespół, który jest zaliczany do odłamu muzyki techno jakim jest Goa Trance. Skutecznie wyłamuje się z szablonów i odbiega od wszystkiego, co kiedykolwiek słyszałem. Niesamowite pokłady elektroniki wymieszane z rockiem, muzyką folkową, etniczną i klasyczną czynią z Juno Reactor najważniejszego przedstawiciela niezależnej sceny elektronicznej, który popełnił w 2013 roku jeden z najlepszych albumów w całej swojej karierze…
Jeśli miałbym wymienić trzy zespoły, które mnie ukształtowały muzycznie to wśród nich na pewno znalazłoby się miejsce dla Juno Reactor. Dziwny i kultowy to zespół, który jest zaliczany do odłamu muzyki techno jakim jest Goa Trance. Skutecznie wyłamuje się z szablonów i odbiega od wszystkiego, co kiedykolwiek słyszałem. Niesamowite pokłady elektroniki wymieszane z rockiem, muzyką folkową, etniczną i klasyczną czynią z Juno Reactor najważniejszego przedstawiciela niezależnej sceny elektronicznej, który popełnił w 2013 roku jeden z najlepszych albumów w całej swojej karierze…
Okładka może na początku przerazić. Niemowlę w masce przeciwgazowej
i baranek na rękach ukrytego pod cybermaską kapłana. Czyżby czciciele Złotego
Słońca przygotowywali się do krwawej ofiary? Ilustracja wprowadza jednak niepokój i
strach, jak się później okazuje celnie oddając to, co się dzieje na albumie.
Już pierwsze dźwięki zapowiadają nieprzeciętną ucztę dla
ucha. Wolno rozwijające się i bardzo duszne „Final Frontier” cudownie
rozpoczyna album. „Invisible” przyspiesza i pozostawia w głowie hipnotyzujący
szum, który eksploduje w ostrej „Guillotine”. „Trans Siberian” daje nam chwilę
wytchnienia, słucham i wiem, że tytuł utworu jest jak najbardziej trafny.
Ambientowe „Shine” uwodzi od samego początku i nie pozwala zapomnieć o sobie
jeszcze bardzo długo. Klimatyczny „Tempest” na słuchawkach w środku nocy może
zaniepokoić niejednego, a „Zombie” skutecznie ten stan podtrzymuje.
Najspokojniejszy i najkrótszy na całej płycie „To Byculla” (4:58 min)
rozkochuje w sobie, a „Playing With Fire” prawie doskonale kończy tą muzyczną
podróż.
Trudno opisać wszystko, co dzieje się na płycie. Każdy
utwór jest dopracowany i przepełniony gęstym klimatem. Słychać wiele inspiracji
muzyką indyjską i filmową, co wychodzi płycie tylko na dobre. Ben Watkins już
niejednokrotnie udowodnił, że potrafi bawić się koncepcją i gatunkami. Mimo to
na Złotym Słońcu przechodzi samego siebie. Piękne epizody instrumentalne
subtelnie i naturalnie splatają się z dyktowanym rytmem, zaś wykorzystanie
szerokiej gamy dźwięków sprawia, że każdy utwór brzmi unikalnie. Szybki, ciężki
i smolisty bit, charakterystyczny dla tego rodzaju muzyki, nie męczy, a wręcz
wwierca się w umysł słuchacza i pozostaje tam na dobre dzięki stworzeniu
niesamowitej soundtrackowej atmosfery. Album jest genialnie zbilansowany, w
idealnych momentach przyspiesza i zwalnia, co sprawia, że jego słuchanie jest
jeszcze przyjemniejsze.
Bezapelacyjnie Ben Watkins popełnił w swoim gatunku płytę
naprawdę niesamowitą, ocierającą się o dzieło, które pozostanie ze mną na pewno
jeszcze na bardzo długo. Moje odczucia odnośnie tej płyty bardzo trafnie
odzwierciedlają słowa, które przeczytałem w innej recenzji tego albumu, a które
chcę przytoczyć:
„If judgement day passes, and the Judeo-Christian
God comes back to offer His option of the living and the dead, I can be sure,
without a doubt, that The Golden Sun of
the Great East will be the soundtrack playing gloriously in the background.
Amen to that.”
Ocena: 9/10
Źródło cytatu:
http://www.popmatters.com/review/171160-juno-reactor-the-golden-sun-of-the-great-east/
[Na youtubie można znaleźć też inny bardzo ciekawy komentarz odnośnie tej płyty:
"This makes me feel like Dario Argento is making his new horror set somewhere in the Orient and Goblin is doing the soundtrack with the help of local singers. Bloody brilliant." - dopisek: red. nacz.]
[Na youtubie można znaleźć też inny bardzo ciekawy komentarz odnośnie tej płyty:
"This makes me feel like Dario Argento is making his new horror set somewhere in the Orient and Goblin is doing the soundtrack with the help of local singers. Bloody brilliant." - dopisek: red. nacz.]
Bardzo mi sie podoba, zwłaszcza ten pierwszy z zaproponowanych.
OdpowiedzUsuńBardzo szybko polubiłam ten klimacik, jednak mieszanki gatunków dają najlepsze efekty. Ostatnimi czasy zwracamy się w stronę orientu i folku, więc nawet starsze kawałki można przełożyć na obecne realia.
OdpowiedzUsuń