wtorek, 18 grudnia 2012

Nataria Kraudia: Jeśli nie idziesz do przodu, to znaczy, że się cofasz - wywiad




Marcin Wójcik rozmawia z Michałem Mezgerem, słupskim muzykiem, gitarzystą i wokalistą zespołu Struggle With God (recenzja), animatorem słupskiej Sceny i twórcą instrumentalnego Nataria Kraudia (recenzja). W wywiadzie przeprowadzonym 25 września Michał Mezger opowiada Marcinowi o swoim projekcie, inspiracjach i innych zespołach w których występuje i tworzy:




Marcin Wójcik: Jesteś bardzo aktywnym muzykiem, prężnie działasz na scenie, jesteś animatorem sceny przy Motor Rock Pubie, grasz w dwóch zespołach i do tego ostatnio wydałeś świetną płytę pod szyldem Nataria Kraudia. Poza tym studiujesz fizykę techniczną, niełatwy kierunek. Jak udaje Ci się to wszystko pogodzić?

Michał Mezger: Myślę, że to nie jest dużo zajęć. Tak naprawdę, uważam, że wiele osób które znam, ma znacznie więcej na głowie. Zajmuję się, powiedzmy, czteroma, pięcioma głównymi sprawami, które wymieniłeś i poświęcam im większość czasu. Czasami cierpią na tym moje kontakty ze znajomymi, przez kilka ostatnich miesięcy często spotykałem się z zarzutami, że nie mam dla kogoś czasu. Staram się poświęcać ludziom na których mi zależy ile czasu tylko mogę, ale nie można być szczęśliwym przy kimś, nie będąc szczęśliwym samemu, dlatego taką samorealizację stawiam często na pierwszym miejscu.

MW: Jak powstał pomysł na stworzenie zjawiska (unikam słowa projekt, niezbyt lubianego przez Michała – przyp. red.) Natarii Kraudii?

MM: Gitara klasyczna była moją pierwszą gitarą i lubiłem zawsze jej delikatne brzmienie. Próbowałem już dawno układać utwory nawiązujące do muzyki, luźno mówiąc, poważnej i folkowej ale długo zajęło mi zrozumienie jakichś tam ich podstaw  lub czegoś nawet bardziej podstawowego niż podstawa, które uważam, że nabyłem, wystarczających mi do długotrwałej satysfakcji z kompozycji. Największy wpływ i najbardziej inspirujący mnie do podążania w tym kierunku okazał się być zespół Apple Triplesso, który wywołał na mnie tak wielkie wrażenie, że zapragnąłem pójść po trosze w ich ślady.

MW: "Extinguishing Inextinguishable" jest albumem pełnym tajemnic. Nie tylko pod względem treści utworów, czy ich nazw, ale także sam tytuł albumu (w wolnym tłumaczeniu: "gasząc niegasnące") jest tajemniczy. Czy zechciałbyś uchylić rąbka jednej z tych wielu tajemnic, i powiedzieć, dlaczego właśnie taki tytuł?

MM: Tytuł można rozumieć na dwa całkowicie odmienne sposoby; mógłbym nawet powiedzieć, że stanowiące dokładne przeciwieństwa, ale nie będę mówił konkretnie o swojej wizji, żeby nie wypaczać czegoś, do czego być może po swojemu dojdzie czytelnik/słuchacz. Tytuły, mimo, że zawiłe i niejasne, są bardzo konkretne i nie ma w nich żadnego przypadku. Muzyka jest co prawda instrumentalna, ale każdy z utworów jest o czymś.

MW: Kto zagrał z Tobą na tym albumie?

MM: Na płycie zagrałem tylko ja. Wszystkie instrumenty: gitarę klasyczną, elektryczną, melodykę, okarynę i dzwonki nagrałem sam. Uwielbiam grę zespołową, ale czasami człowiek nie znajduje zrozumienia i bierze wszystko w swoje ręce, albo po prostu potrzebuje być sam.

MW: Czy zamierzasz nagrać jakieś video do któregoś z utworów z tego krążka?

MM: Tak, noszę się z tym zamiarem już dobre kilka miesięcy, ale zbieram jeszcze pomysły zarówno na sam obraz jak i sposób realizacji. Na razie nie ma jednak co się dłużej wypowiadać o czymś, co jest jeszcze w zarodku.

MW: Jak będzie wyglądała przyszłość Natarii? Czy zamierzasz poprzestać tylko na tej płycie?

MM: Oczywiście, że nie. W tym momencie wydaje mi się, że przez Nataria Kraudia zawsze będę mógł dać ujście pomysłom, które nie przejdą, bądź nie będą pasowały do zespołów, z którymi będę grał. Jest to takie moje poletko eksperymentalne, które zawsze będzie nienaruszalnie trwało w jakimś miejscu mojej wyobraźni, i które będę tam pielęgnował. Co jakiś czas zbiorę plon i do następnego razu będę starał się zebrać coś lepszego niż poprzednio. Jak powiedział klasyk: Jeśli nie idziesz do przodu, to znaczy że się cofasz.

MW: Opowiedz mi o swoich inspiracjach do tworzenia muzyki? Co kształtuje Twój gust, wrażliwość na pewne brzmienia?

MM: Można do tego tematu podchodzić na setki sposobów, więc odpowiem tylko wybiórczo. Jeśli chodzi o muzykę głośną, inspiruje mnie fizyczność dźwięku, odczuwanie go na ciele, zagrywki które czuję w stopach, jak ściskają żołądek, lub przeszywają skronie. Często grając z innymi ludźmi, albo nawet samemu, natłok dźwięków sprawia, że zaczynam słyszeć coś innego niż gram. Nie wiem czy da się to wytłumaczyć jakoś fizycznie. Wiem natomiast, że nie tylko ja tak mam Kiedy to się dzieje, mogę długo grać w kółko to samo i słuchać tych "innych" dźwięków. To relaksujące i ekscytujące zarazem. 

MW: Sam piszesz teksty do utworów Struggle With God i Mull Beobachten, czy może ktoś Ci w tym pomaga?

MM: Tak, sam to robię. Bywają momenty, że chętnie wykorzystałbym czyjś tekst, ale ogólnie lubię być autorem wszystkiego, a przynajmniej na samym początku, tego co gram. Dlatego nawet jeśli uważam teksty innych za lepsze niż moje, uważam, że tworząc samemu będę robił postępy a w efekcie uzyskiwał coraz większą satysfakcję ze swoich prac.

MW: Miałbyś jakąś radę dla początkujących muzyków, ludzi, którzy chcieliby podążać podobną, bądź tą samą muzyczną drogą, co Ty?

MM: Dużo grać: samemu, z ludźmi, w domu, przed innymi; słuchać dużo muzyki, oglądać koncerty, chodzić na koncerty (nawet na muzykę, której sie nie słucha), obserwować muzyków, wyciągać wnioski, uczyć się na błędach innych. 

MW: Dzięki serdeczne za rozmowę.

MM: Również dzięki, trzymaj się.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz