sobota, 27 marca 2021

R1/195: The Ocean Collective - Phanerozoic I Livestream Concert (25.03.2021, Club100, Brema, Niemcy)


 

Na początku pandemii koronawirusa wiele zespołów zdecydowało się grać koncerty transmitowane bezpośrednio z salek prób lub wynajętych klubów za darmo za pomocą mediów społecznościowych, youtube'a lub specjalnych platform, tak by każdy zainteresowany mógł zobaczyć i posłuchać na żywo ich muzyki nie wychodząc z domu lub udostępniając starsze materiały zarejestrowane podczas wcześniejszych koncertów. W połowie i końcówce poprzedniego roku ten trend zaczął jednak zanikać, a wiele z kolejnych koncertów prezentowanych w taki sposób zaczęło być biletowane. Jednym z takich koncertów był także niedawny występ niemieckiego The Ocean Collective, który zdecydował się zagrać w całości album "Phanerozoic I: Paleozoic" i transmitować go jako płatny koncert transmitowany bezpośrednio z bremeńskiego klubu Club100. Mieliśmy okazję wirtualnie uczestniczyć w tym występie i dzieląc się wrażeniami spróbujemy sobie też odpowiedzieć na pytania: czy jest to nieuchronna, konieczna i jedyna przyszłość koncertów naszych ulubionych zespołów czy może po pandemii będzie to jeden z możliwych środków istniejących na równi z klasyczną formą koncertów? [Tekst w dwóch wersjach językowych - wersja angielska znajduje się niżej.]

At the beginning of the coronavirus pandemic, many bands decided to play concerts broadcasted directly from rehearsal rooms or rented clubs for free via social media, youtube or on special platforms, so that anyone who was interested could see and listen their music of these bands live without leaving home or even sharing older material recorded during previous concerts. However, in the middle and in the end of the previous year, this trend began to fade, and many of the subsequent concerts presented in this way began to be ticketed. One such concert was also a recent performance by the German The Ocean Collective, which decided to play the album "Phanerozoic I: Paleozoic" in its entirety and broadcast it as a paid concert directly from the Bremen venue Club100. We had the opportunity to virtually participate in this performance and, sharing our impressions, we will also try to answer the questions: is it the inevitable, necessary and only future of our favorite bands concerts, or maybe after the pandemic it will be one of the possible measures that exist on a par with the classical form of concerts? [The text is bilingual - english version below.]

 

Na dwadzieścia minut przed planowaną godziną rozpoczęcia występu przeprowadzono krótki wywiad z gitarzystą i liderem formacji Robinem Stappsem oraz  wokalistą Loïcem Rossettim. Poruszono w nim zarówno temat grania koncertów po dłuższym czasie, bez publiczności znajdującej się fizycznie w klubie, a przed ekranami swoich komputerów lub telewizorów oraz o potrzebie jaką odczuwają muzycy, by grać, choćby nawet w takiej formie, jak również o koncepcie dylogii "Phanerozoic", a szczególnie właśnie pierwszej płyty. Koncert rozpoczął się z kolei planowo, czyli dokładnie o 20:00 czasu środkowoerupejskiego, obowiązującego także w Polsce. Nie obyło się jednak bez drobnych problemów technicznych, gdyż pierwsze kilka minut koncertu miało wyraźnie źle skalibrowany dźwięk - zbyt mocno uwydatniając perkusję, przez co brzmiało głośno i surowo, co z kolei sprawiało, że wokale były niemal niesłyszalne ginąc pomiędzy nimi, ale szybko naprawiono ten błąd. Dźwięk stał się przejrzysty, choć nie tak intensywny i gęsty jak na płycie, wydając się trochę płaski. Niestety odnoszę wrażenie, że nawet najlepsze głośniki, czy słuchawki, nie pomogą i nie oddadzą pełnego dźwięku, który nie jest realizowany z myślą o filmie koncertowym, a jest jedynie krótko dostępnym zapisem obrazu wpierw będącego na żywo i puszczanego przez łącza internetowe, a następnie dostępnego jeszcze przez 48 godzin do ponownego obejrzenia lub nadrobienia, jeśli komuś nie udało się tego zrobić bezpośrednio w dniu koncertu. Problem tkwił także w fakcie, że technologia lubi szwankować i trzy razy mi zerwało połączenie. Nie straciłem za wiele, mogłem też już po realizacji materiału obejrzeć materiał ponownie, ale to jednak nieco psuje efekt. Na szczęście było widać, że zespół naprawdę grał ten koncert, nie zauważyłem bowiem, aby był to już gotowy materiał zrealizowany wcześniej lub poprawiany, bo coś zostało źle zagrane lub musiało zostać doklejone i do tego jeszcze spowodowało opóźnienie w dostępności występu (czasami spotykana praktyka, jak miało to miejsce podczas jednego z płatnych streamingowanych w podobny sposób koncertów norweskiej grupy Leprous, co zostało zauważone i skrytykowane przez fanów). To, co dało się też na pewno zauważyć, że muzycy cieszyli się, że mogą grać, choć brak publiczności bezpośrednio w klubie był odczuwalny. Nie było oklasków, nie było interakcji z fanami, nawet jeśli jak podkreślił Loic w wywiadzie nie są dobrzy w rozmowie pomiędzy poszczególnymi numerami. W wypadu ich muzyki nie jest to konieczne i ograniczyło się jedynie do podziękowań na koniec występu. Mając jednak w pamięci koncert The Ocean w gdyńskim Uchu z 31 maja 2015 roku, Loic lubi interakcję z fanami - wskoczył na balkon znajdujący się w klubie, a potem rzucił się w tłum, który go złapał i przez chwilę niósł, podczas gdy on nie przestawał śpiewać. Tego ewidentnie brakowało, a sam występ choć sprawny, wydał się też dość krótki, bo nieco ponad czterdzieści siedem minut przeleciało szybko i nie było już bisu w postaci choć jednego numeru z innej płyty formacji, czy to wcześniejszej czy drugiej części "Phanerozoic". 

Napisałem już co nieco o kwestiach technicznych - czy to istniejącego na niemal każdym prawdziwym koncercie zbyt głośnego startu, czy o wynikających z kwestii połączenia internetowego (problem ten może tkwić przecież zarówno po stronie odbiorcy, jak i udostępniających koncert, albo być zwykłym zbiegiem okoliczności). Przyjrzyjmy się jednak sprawie jaką są takie koncerty bez publiczności. To nie jest to samo, brakuje tej interakcji i fizyczności, poczucia że jest się ze swoją ulubioną kapelą w jednym pomieszczeniu. Brakuje obecności obcych sobie ludzi i grupki przyjaciół z którą się na taki występ przyszło. Brakuje tych emocji, które towarzyszą kolejnym utworom i efektu dźwiękowego, o czym również już wspomniałem. Niektóre grupy decydują się na specjalnie przygotowywane, efektowne filmy koncertowe, które są udostępniane w określonym dniu i na określonej platformie, a następnie dostępne przez limitowany czas, żeby wymienić niedawny "koncertowy" spektakl "Portals" Tesseract czy nagrany w opuszczonym, zabytkowym kościele "In Absentia Dei" Behemotha. Tego typu produkcje z całą pewnością potrafią zachwycić konceptem czy specjalnymi wizualiami, ale tak samo jak koncert pozbawiony efektów i scenografii zagrany w klubie czy własnej salce danego zespołu w żaden sposób nie zastąpi prawdziwych emocji, które towarzyszą widzom, słuchaczom i fanom, gdy zbierają się w klubie i cieszą ze słyszenia ulubionego zespołu. Można to porównać do realizacji filmowych z koncertami z poszczególnych tras, które można obejrzeć w domowym zaciszu. Tu również nie ma już tego efektu, ale powrót do miejsc w których już się było lub nie mogło być, ale można obejrzeć i posłuchać po fakcie, zawiera jeden ważny aspekt: publiczność, która jest filmowana razem z zespołem, który gra na scenie. Widzimy i słyszymy emocje, czujemy tę fizyczność, która raz się już wydarzyła. W przypadku takich koncertów bez publiczności, granych na odległość ekranu i łącza internetowego czy realizacji w typie wspomnianego "In Absentia Dei" Behemotha zawsze będzie brakowało tych elementów. Taki wirtualny koncert nie jest tym samym doświadczeniem co koncert, w którym uczestniczy się bezpośrednio, ani nie jest też do końca tym samym co koncert nagrywany z myślą o późniejszym wydaniu go na płytach dvd i blu-ray (czy na kasetach vhs jak to bywało wcześniej). Wirtualna wyprawa, jak w tym wypadku do Bremy i do Club100, będzie jedynie wyprawą wirtualną, nie zawierającą innej istoty pójścia na koncert, czyli pokonania trasy do określonej miejscówki, czy to w swojej okolicy, czy do innego miasta, czy nawet państwa.

Zdjęcie autorstwa Paula Parkera. Źródło - facebook The Ocean Collective.

Jest jednak w tego typu rozwiązaniu jak livestream kilka elementów, które można rozwinąć w niedalekiej przyszłości, gdy wrócą już prawdziwe koncerty, a wierzę, że prędzej czy później tak się stanie. Tego typu występy, to możliwość obejrzenia i usłyszenia ulubionego zespołu przez fanów na całym świecie, bez potrzeby przemieszczania się czy nawet wychodzenia z domu. Nawet jeśli abstrahować tutaj od braku fizyczności, bezpośredniego bycia w danym miejscu, to livestream daje wspaniałą możliwość "pójścia" na koncert nie ruszając się z własnej kanapy wszystkim tym, którzy chcieliby być na przykład właśnie w bremeńskim Club100, a nie będą mogli tego zrobić i wybrać się w podróż do Niemiec, czy w inne miejsce na świecie. Rozszerza to też możliwość zebrania większej publiczności na danym występie, bo oprócz tych którzy znajdą się w klubie lub innym miejscu, gdzie odbywa się koncert, można zebrać kilkakrotnie większą publiczność w wirtualny sposób i również na tym zarobić. Potrafię sobie też wyobrazić sytuację, w której w danym klubie na przykład w Club100 nie możemy wypełnić publicznością pod sceną w maksymalnym obłożeniu, jakie przewiduje dane miejsce, ale na przykład jest możliwość przyjścia do danego miejsca i albo siedzieć w specjalnie przebudowanych strefach i balkonach (jak od jakiegoś czasu przygotowuje się w taki właśnie sposób gdański klub B90) czy nawet udostępnienie grupie potencjalnych widzów pokoi, gdzie będą mogli obejrzeć taki koncert w tym samym momencie, kiedy się on odbywa, ale na ekranie właśnie w postaci livestreamu - jednocześnie będąc obok, ale nie znajdując się w tej samej sali. To także jest bowiem rozwiązanie, które należy rozważyć, jeśli będzie trzeba ograniczać ilość osób znajdujących się w tej samej przestrzeni lub dalej będzie obowiązywał dystans społeczny. Jeśli jednak taki hybrydowy system uczestnictwa w wydarzeniach koncertowych miałby istnieć należało by poprawić jakość łącz internetowych, dostosować brzmienie i jakość obrazu do możliwości sprzętowych dostępnych w klubach (i z założeniem, że osoby znajdujące się w innych pomieszczeniach z ekranami lub we własnych domach, zawsze będą miał nieco inną jakość, aniżeli ta, która dzieje się w danym momencie na scenie). 

The Ocean grając pierwszą część "Phanerozoica" w całości z całą pewnością dał koncert bardzo solidny, z którego pełną radość psuło jedynie brak publiczności, fizycznej obecności w klubie, interakcji między widzami, a zespołem i od czasu do czasu zrywające się połączenie. Było widać, że się cieszą, że mogą go zagrać, że znów są ze sobą na scenie. Możliwość uczestnictwa w tym koncercie wirtualnie, nie ruszając się z domu, to niezależnie od sytuacji związanej z koronawirusem, fantastyczny pomysł, który szybko został podjęty nie tylko przez niemiecki kolektyw, ale także wiele innych zespołów na całym świecie, a także powinien być rozwijany. Jestem bowiem przekonany, że prawdziwe koncerty wrócą, a takie livestreamy to możliwość dotarcia do jeszcze większej ilości ludzi, a nawet zapewnienie uczestnictwa w wydarzeniu, gdy trzeba będzie nadal ograniczać liczebność w klubach. Jest to bowiem jedno z rozwiązań jakie daje nam rozwój technologiczny i fakt, że dzięki internetowi jesteśmy jedną globalną wioską. Transmisje bez publiczności nigdy bowiem nie zastąpią, ani nie umożliwią pełnegouczestnctwa w takich wydarzeniach. Jestem też przekonany, że koncerty, które będą w ten sposób transmitowane również będą się stawały coraz lepsze, ciekawsze i niekoniecznie bardziej efektowne, ale również bardziej dopracowane od strony technicznej, tak aby nic nikomu nie przeszkadzało w odbiorze i cieszeniu się z oglądania występu ulubionych zespołów na żywo - zarówno w sensie i świecie rzeczywistym, jak i tym wirtualnym.

--------------

Twenty minutes before the scheduled start time, a short interview was conducted with guitarist and band leader Robin Stapps and vocalist Loïc Rossetti. It discussed both the topic of playing concerts after a long time, without the audience physically participating in the club, and in front of their computers or TV screens, and the need for musicians to play, even in this form, as well as the concept of the "Phanerozoic" dilogy, especially the first album. The concert started as planned exactly at 20:00 CET, also in Poland. However, there were some minor technical problems, as the first few minutes of the concert had a clearly badly calibrated sound - emphasizing the drums too much, making it sound loud and raw, which in turn made the vocals almost inaudible, disappearing between them, but this error was quickly fixed. The sound became transparent, though not as intense and dense as on the album, seeming a bit flat. Unfortunately, I get the impression that even the best speakers or headphones will not help and will not give the full sound, which is not made for a concert movie, but is only a briefly available recording of the live image and broadcast via Internet connections, and then available for 48 hours to watch again or catch up, if someone did not manage to do it directly on the day of the concert. The problem was also the fact that technology likes to fail and it broke my connection three times. I didn't lose much, I was able to watch the material again after the recording, but it spoils the effect a bit. Fortunately, it was obvious that the band was really playing this concert, because I didn't notice that it was already finished material, previously made or improved, because something was played badly or had to be stuck on and additionally caused a delay in the availability of the performance (sometimes a common practice, as it happened during one of the paid concerts of the Norwegian group Leprous, streamed in a similar way, which was noticed and criticized by fans). What was certainly noticeable is that the musicians were happy to be able to play, although the lack of an audience directly in the club was missed. There was no applause, there was no interaction with the fans, even if, as Loic emphasized in an interview, they are not good at talking to each track. For their music it is not necessary and it was limited to saying thanks at the end of the show. However, remembering the concert The Ocean had in Poland, Gdynia in club Ucho on May 31, 2015, Loic likes to interact with the fans - he jumped on the balcony of the club, and then threw himself into the crowd that grabbed him and carried him for a while, without stopping singing by him. This was clearly missing, and the performance itself, although efficient, also seemed quite short, because a little over forty-seven minutes flew quickly and there was no encore in the form of at least one number from another album of the formation, from earlier one or the second part of "Phanerozoic". 

I have already written a bit about technical issues - whether it is a too loud start at almost every real concert, or about the Internet connection (this problem may lie both on the part of the recipient and those who provide the concert, or be a mere coincidence). But let's take a look at what such concerts are like without an audience. It is not the same, it lacks this interaction and physicality, the feeling that you are with your favorite band in the same room. There is no presence of strangers and a group of friends with whom you came to such a performance. The emotions that accompany the following songs and the sound effect are missing, as I have also already mentioned. Some groups decide to make specially prepared, full of effects concert films, which are made available on a specific day and on a specific platform, and then available for a limited time, to mention the recent "concert" performance "Portals" of Tesseract or recorded in an abandoned, historic church Behemoth's "In Absentia Dei". These types of productions can certainly impress with a concept or special visuals, but just like a concert without effects and special scenery played in a club or the band's own room, it will in no way replace the real emotions that accompany viewers, listeners and fans when they gather in club and enjoy hearing the favorite band. This can be compared to film productions with concerts from individual tours, which can be watched at home. Here is the same, this effect is no longer present, but the return to places where you have been or could not be, but you can watch and listen after the fact, has one important aspect: the audience, which is filmed together with the band that plays on the stage. We see and hear emotions, we feel this physicality that has once happened. In the case of such concerts without the audience played from a distance of the screen and the Internet connection or the production of the type of Behemoth's "In Absentia Dei" will always lack these elements. Such a virtual concert is not the same experience as a concert in which you participate directly, nor is it entirely the same as a concert recorded with a view to later releasing it on DVDs and blu-ray discs (or on vhs tapes, as it used to be before ). A virtual trip, such as in this case to Bremen and Club100, will only be a virtual trip, with no other essence of going to a concert, covering a route to a specific place, be it in your neighborhood, or to another city or even country. 

Zdjęcie autorstwa Paula Parkera. Źródło - facebook The Ocean Collective.

However, there are a few elements in this type of livestream solution that can be expanded in the near future when the real concerts are back, and I believe that sooner or later they will. These types of performances mean that fans around the world can watch and hear their favorite band without having to move or even leave the house. Even if we abstract here from the lack of physicality, direct being in a given place, livestream gives a great opportunity to "go" to the concert without moving from their couch to all those who would like to be, for example, in Club100 in Bremen, and will not be able to do it and go on a trip to Germany or anywhere else in the world. It also extends the possibility of gathering a larger audience for a given performance, because apart from those who will find themselves in a club or other place where a concert is happenning, it is possible to gather several times larger audience in a virtual way and also earn on it. I can also easily imagine a situation in which in a club, for example Club100, we cannot fill the audience under the stage with the maximum occupancy provided for by a place, but for example it is possible to come to a place and sit in specially reconstructed zones and balconies (such as Gdańsk club B90 has been preparing in this way for some time) or even making rooms available to a group of potential viewers where they will be able to watch such a concert at the same time when it is taking place, but on the screen in the form of a livestream - while being next to it, but not in the same room. This is also a solution that should be considered if it is necessary to limit the number of people in the same space or if the social distance continues to apply. However, if such a hybrid system of participation in concert events would be to exist, it would be also necessary to improve the quality of Internet connections, adjust the sound and image quality to the equipment possibilities available in venues (and with the assumption that people in other rooms with screens or in their own homes will always have a slightly different quality than that which is happening live at the moment on stage).

The Ocean, playing the first part of "Phanerozoic" in its entirety, certainly gave a very solid concert, the full joy of which was only spoiled by the lack of the audience, physical presence in the club, interaction between the band and the audience, and the connection that was broken from time to time. It was obvious that they were happy to play, that they were back together on stage. The opportunity to participate in this concert virtually without leaving home, regardless of the situation related to the coronavirus, is a fantastic idea that was quickly taken not only by the German collective, but also by many other bands around the world, and should also be developed in the future. I am convinced that real concerts will come back, and such livestreams mean the possibility of reaching even more people, and even ensuring participation in the event, when it will be necessary to continue to reduce the number wievers in clubs and venues. This is because it is one of the solutions that technological development gives us and the fact that thanks to the Internet we are one global village. Broadcasts without an audience will never replace and enable to full participation in such events. I am also convinced that the concerts that will be broadcast in this way will also become better, more interesting and not necessarily more effective, but also more refined from the technical side, so that nothing will prevent anyone from receiving and enjoying watching the performance of favorite bands live - both in the real and virtual sense and world.

W koncercie "uczestniczyłem" dzięki uprzejmości Pelagic Records. Zdjęcia z koncertu autorstwa Paula Parkera pochodzą z facebooka The Ocean Collective. / I "attended" into the concert by courtesy of Pelagic Records. Pictures from the concert by Paul Parker come from The Ocean Collective facebook.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz