Napisał: Jarek Kosznik
15 lutego roku dwóch tysięcy zmian w gdańskim klubie Drizzly Grizzly odbył się ostatni na trasie koncert z serii Neon Haze. Powyższy projekt muzyczny składa się z trójki wykonawców to jest William Malcolm/Nightrun87, Octopussy i Favorit89. Muzycy z powyższych grup prezentują całkowicie odmienne podejście do muzyki, różnią się też diametralnie gatunkami. Wszystkie sety wyżej wspomnianych artystów miały przechodzić płynnie z jednego do drugiego - bez przerw - co jest nietypowe jak na koncert. Neon Haze miał łączyć kompletnie inne światy i perspektywy, wspólnie tworząc intrygująca całość.
Licznie
zgromadzona tego wieczoru publiczność, pomimo nieprzyjemnej aury
pogodowej, krótko po godzinie 19:00 szczelnie zapełniła klub. Dało
się zauważyć niewielką liczbę gości z zagranicy, ogromną część
publiczności stanowili jednak lokalni fani. Interesujący był fakt, że
wśród publiki można było zaobserwować zarówno fanów rocka,
metalu, jak i ludzi stylizujących się w klimatach disco z lat
80-tych. To była moja pierwsza wizyta w Drizzly Grizzly. Moją
uwagę przykuło bardzo ciekawe wnętrze klubu, a także parę innych
małych smaczków. Jak wypadły koncerty w tej nietypowej muzycznej
inicjatywie?
Około
godziny 19:30 jako pierwszy na scenie zameldował się synthwave'owy
projekt z Dąbrowy Górniczej, czyli Favorit89. Trwający około
godziny set obfitował w rytmiczne, gęste syntezatorowe pejzaże,
które momentalnie porwały bardzo zróżnicowaną publikę do
rozmaitych tańców i pląsów. Stylistyka występu była mocno
nacechowana klimatem lat 80 rodem z legendarnego "Miami Vice", także
poprzez rozmaite neony, lasery, charakterystyczne okulary
artysty. Muzycznie dało się odnotować pewne odniesienia do takich
wykonawców jak Jean Michel Jarre czy Kraftwerk. Mi osobiście
najbardziej przypadły do gustu fajne wstawki melodyczne: nie za
skomplikowane, ale też nie za proste, wszystko było dobrze
zbilansowane, dobrze wpasowując się do ram muzycznych stylu retro
wave/ synthwave/cyberpunk. W pozytywny muzyczny trans na pewno
wprowadził mnie moim zdaniem najciekawszy utwór pod tytułem „OV”.
Pierwszy występ przeszedł płynnie w następny, kiedy na scenie zameldowali się muzycy trójmiejskiego Octopussy. Panowie dali bardzo konkretny, energetyczny występ, w charakterystycznej dla siebie mieszance rock and rolla, bluesa i stonera. Dało się także odczuć sporą dawkę energii ze sceny. Wszyscy artyści dali dużo mocy od siebie, choć chciałbym jeszcze dodatkowo wyróżnić znakomitą grę perkusisty Konrada Ciesielskiego, który potwierdził swoje spore umiejętności. Niemalże punktualnie o 21:30, jeszcze pod koniec koncertu Octopussy na scenę wszedł William Malcolm ze swoim projektem Nightrun87, którego występ był ostatnim akcentem wieczoru na Neon Haze. Tutaj gatunek muzyczny i stylistyka była bardzo podobna do Favorit89. Wyrazista gra syntezatorów przeplatana wokalem, która razem współtworzyła całe audiowizualne widowisko. Podobnie jak wcześniej, publiczność nie nudziła się, chłonąc klimat oraz tworząc fajną, bardzo pozytywną atmosferę wewnątrz Drizzly Grizzly. W pewnym momencie do Malcolma dołączyli muzycy Octopussy, tworząc wspólnie dodatkowe emocje. Po kolejnym, godzinnym secie koncert się zakończył, a występujący tego wieczoru muzycy udali się na rozmowy z fanami, które przeciągnęły się do późnych godzin nocnych.
Pierwszy występ przeszedł płynnie w następny, kiedy na scenie zameldowali się muzycy trójmiejskiego Octopussy. Panowie dali bardzo konkretny, energetyczny występ, w charakterystycznej dla siebie mieszance rock and rolla, bluesa i stonera. Dało się także odczuć sporą dawkę energii ze sceny. Wszyscy artyści dali dużo mocy od siebie, choć chciałbym jeszcze dodatkowo wyróżnić znakomitą grę perkusisty Konrada Ciesielskiego, który potwierdził swoje spore umiejętności. Niemalże punktualnie o 21:30, jeszcze pod koniec koncertu Octopussy na scenę wszedł William Malcolm ze swoim projektem Nightrun87, którego występ był ostatnim akcentem wieczoru na Neon Haze. Tutaj gatunek muzyczny i stylistyka była bardzo podobna do Favorit89. Wyrazista gra syntezatorów przeplatana wokalem, która razem współtworzyła całe audiowizualne widowisko. Podobnie jak wcześniej, publiczność nie nudziła się, chłonąc klimat oraz tworząc fajną, bardzo pozytywną atmosferę wewnątrz Drizzly Grizzly. W pewnym momencie do Malcolma dołączyli muzycy Octopussy, tworząc wspólnie dodatkowe emocje. Po kolejnym, godzinnym secie koncert się zakończył, a występujący tego wieczoru muzycy udali się na rozmowy z fanami, które przeciągnęły się do późnych godzin nocnych.
Podsumowując, był to bardzo interesujący i nietypowy wieczór, ponieważ nigdy
wcześniej nie byłem na występach muzycznych, gdzie można było
się poczuć jednocześnie jak na dyskotece i koncercie rockowym.
Wszystkie zespoły, jak i zgromadzona publiczność stanęli na
wysokości zadania. Z ogromnym entuzjazmem podchodzę do podobnych inicjatyw w
przyszłości.
Zdjęcia autorstwa redaktora Jarka Kosznika.
Kopiowanie zdjęć bez zgody zabronione.
Więcej zdjęć na naszym facebooku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz