środa, 4 stycznia 2017

SMS z Polski: Cugowscy, Organek, Jachna/Mazurkiewicz/Buhl

Wypatrujemy już wiosny, a Wy?

Bluesy, alternatywny rock ze szczyptą Jacka White'a czy eksperymentalny nowoczesny jazz? A może wszystkiego po trochu? W drugim "SMSie z Polski" dwie płyty o których wspomniałem w "Podsumowaniu roku szczodrego", a na które nie znalazłem w minionym roku czasu, by o nich napisać czyli Cugowscy i Organek. Oni stawiają na klasyczne brzmienia z pogranicza bluesa i hard rocka z polskim tekstem, Organek bawi się bluesem, alternatywą, podryguje w rytm White Stripesowych gitar, a nawet bawi się w piaskownicy w szalonego punkowca. A na deser jazzowa psychodeliczna podróż od Instant Records, czyli Jachna/Mazurkiewicz/Buhl. Zapinamy pasy i zaczynamy!

Cugowscy - Zaklęty Krąg 

Budki Suflera już nie ma, ale są Cugowscy. Bracia, czyli Wojtek i Piotr połączyli siły ze swoim ojcem Krzysztofem Cugowskim i razem nagrali  niezwykle świeży, energetyczny hard rockowy album w którym nie brakuje odniesień do twórczości Braci, Budki Suflera, nieco zapomnianej już formacji Cross Krzysztofa Cugowskiego, jak również klasycznego w formie hard rockowego grania z lat 70 mocno zakorzenionego w bluesowych korzeniach.

Słychać to już doskonale w otwierającym numerze zatytułowanym "Iluzja", który najpierw jest mocno osadzony na klawiszach, a dopiero po chwili rozpędza się do zadziornego gitarowego kawałka. "Do Niej", który następuje po nim choć bardzo bluesowy, pachnie Budką z najlepszych płyt, zarówno nowych jak i tych starszych. W podobnych lekkich klimatach utrzymany jest utwór tytułowy. Perełką jest następujący po nim "Mercedes Blue" - nieco szybszy, dość żartobliwy w tonie, a zarazem bardzo przebojowy. Znakomicie wypada wolny "Wszyscy na Jednego" w którym delikatnie flirtuje się z nieco nowocześniejszymi formami. Jednym z moich faworytów jest "Mam To Dla Ciebie" stojący blisko twórczości młodych polskich songwriterów, ale dzięki instrumentalnemu pasażowi w środkowej części zyskuje on zupełnie inny wymiar. Kapitalny przejmujący klimat ma utwór "Na Czas", który ciekawie się przełamuje w połowie. Do rockowych zadziornych momentów wracamy w "Jackie D", a następnie nie zwalniamy tempa w kawałku pod tytułem "Godność", który mógłby znaleźć się na choćby "Nic nie boli, tak jak życie".  Mocniej, ale i jaśniej ze względu na sekcję dętą jest w "Weź moją duszę", by następnie uspokoić się w lirycznym "Znowu w drogę czas" znów mającym wiele wspólnego z Budką Suflera. Płytę zaś wieńczą "Spragnieni", który zamyka dźwięk spuszczanych rolet, tych samych, które na początku zostają ze zgrzytem podniesione rozpoczynając pierwszy utwór.

Trzej Cugowscy nie odkrywają tutaj prochu, to bardzo solidna płyta, której siłą są trzy uzupełniające się głosy Wojciecha, Piotra i Krzysztofa. Z powodzeniem mogą po nią sięgnąć wielbiciele wszystkich trzech panów, polskich tekstów i dobrej niewymuszonej zabawy, która mam nadzieję zaowocuje jeszcze jedną wspólną płytą Cugowskich. Ocena: 8/10


Organek - Czarna Madonna

Niemal mam przed oczami taki obrazek: płaczący chłopiec wskazuje placem drugiego chłopca z bujną czupryną, a nad nimi stoi bezradna kobieta, najprawdopodobniej nauczycielka. I ten płaczący chłopiec z wyrzutem krzyczy: "Proszę pani... yyy... Organek znów... yyy... to zrobił!". Idealnie oddaje bowiem sytuację z drugim albumem Tomasza Organka, który wydając swój drugi album studyjny pod swoim własnym nazwiskiem znów kradnie serca i dosłownie zamiata całą polską konkurencję (no może z jednym małym wyjątkiem płyty "Breaking Habits" Mellera Gołyźniaka Dudy) pod dywan.

Jest inaczej i mocniej - słychać doskonale już w utworze "Rilke" który wyłamuje się z niesfornej stylistyki debiutu ostrymi gitarami, żwawym niemal hard rockowym tempem  niezapominającym jednak o bluesowych korzeniach, a przy tym kapitalnie kontrastowanym partią rozszalałych klawiszy w finale. Znany z singla kawałek "Mississipi w ogniu" choć nieco lżejszy, jest równie porywający i znacznie bliżej mu do debiutu. Niektórzy twierdzą, że to jeden z najsłabszych utworów na płycie, ale ja się nie zgadzam z tą opinią. Pokazuje ogromną swobodę Organka i zachwyca pełnym, ciekawym brzmieniem i poruszającym, trafnym tekstem. Kolejny "Get It Right" Organek dosłownie podprowadził Jackowi White'owi, bo brzmi tak, że przywołany by się go nie powstydziłby na żadnej ze swoich płyt. Zadziorne, energetyczne, mocne, po prostu świetne. Drugi anglojęzyczny "Son of a gun" jest już zupełnie inny, bardziej bluesowy, ale nadal rozpisany na zadziorne trochę grunge'owe a trochę Kyussowe ostre gitary i szybkie tempo. Organek zaś znakomicie czuje się w takich klimatach, a my razem z nim. Po nim wkrada się kolejny świetny numer "Wiosna". Nie zwalniamy tempa, choć tu znów jest bliżej do hard rocka. Do tego kapitalny polskojęzyczny tekst o porze roku na którą jeszcze poczekamy i o pokoleniu trzydziestolatków do których za dwa lata sam się będę zaliczał. Smuteczek. Odnośnie wieku, nie numeru.

Wspomniany już punk rock? "HKDK" jest jak wyrwany z nagrań T.Love, Pidżamy Porno gdzieś z lat 80 i 90. A do tego znów świetny tekst wiele mówiący o nas samych jednostkowo i społecznie. Kolejny numer, który wkrada się w głowę to "autobiograficzny" "Ki Czort" romansujący z bluesem pod względem gitar i klawiszy, a także z legendą o Robercie "The Devil" Johnsonie. Do tego masa klimatu i ogromna ilość swobody muzycznej i bezpośredniości językowej, bez popadania w sztampę. Teatralny "Ultimo" zachwyca ponurą partią gitary, wodewilowo-ragtime'owymi klawiszami i pochodową przejmującą atmosferą, która razem z poprzednikiem kapitalnie zmienia klimat całej płyty pokazując pełne spektrum niezwykłości Organka. Samą gitarą czaruje zaś w "Psychopomp", a do tego przecudnie zawodzi przywołując tym samym tytułowy utwór z debiutu. Blues pełną gębą i do tego zagrany z wyczuciem i klasą. Na koniec utwór tytułowy tegoż, czyli "Czarna Madonna", która również pozostaje w tych spokojniejszych brzmieniach opartych na smutku, powolnym i dusznym klimacie, a także ponownie z niezwykłym, pięknym i prawdziwym tekstem przypominającym trochę modlitwę, choć ociekającą delikatnym erotyzmem i zgrabnie wplecioną intertekstualnością. Brawa!

Po znakomitym, świeżym debiucie Organek nagrał równie udaną, a miejscami nawet ciekawszą i przede wszystkim dojrzalszą drugą płytę. Niepotrzebnie moim zdaniem spięty został klamrą w postaci zlepków z "Introdukcji" czy całkiem niezłego epilogu pod tytułem "Warszawa, 17:11", który wstawił bym raczej gdzieś w środku płyty jako płynne przejście między jednym klimatem, a drugim. Mimo wszystko mi jednak trochę nie pasują według do całości. Zderzają się tu też dwa światy: ostrych, zadziornych gitar i niemal hard rockowych hymnów oraz wyciszonych, intymnych modlitw i trafnych analiz. Tak, nie ma wątpliwości, że Organek znów to zrobił i co więcej zrobił to dobrze. Ocena: 8/10


Jachna/Mazurkiewicz/Buhl - Dźwięki ukryte 

Instant Records wydała w zeszłym roku mnóstwo bardzo dobrych płyt, o kilku łakociach już napisaliśmy, o kilku jeszcze nie. Nie wiem czy uda mi się poniekąd nadrobić zaległości na tyle, by napisać chociaż skrótowo o wszystkich, ale najnowsze już z roku szczęśliwego będę śledził na bieżąco i co łakome kąski podrzucał Waszej uwadze. Tak się bowiem składa, że trafiłem na to wydawnictwo niedawno, trochę przez przypadek, których jak wiadomo nie ma i trafiłem na takie niezwykłe trio, które eksperymentuje ze współczesnym jazzem i minimalizmem wszelakim. A pośród tego tria Wojciech Jachna, który udziela się też w Innercity Ensemble o którym niedawno pisaliśmy.

"Dźwięki ukryte" zachwycają już samą okładką. Na brunatnym tle umieszczono pomarańczową plamę przypominającą włóczkę rozrzuconą po podłodze przez niesfornego kota albo jesienne liście układające się na ziemi w barwny dywan. Przez środek symetrię wyznaczają trzy strzałki przywołujące drogowskazy na szlaku, ale także w jakimś stopniu odnoszące się do trzech osobowości, które album nagrało, jak również kierunki improwizacji z jakich powstała muzyka na tym albumie zebrana. Świetnie na tym tle prezentują się malutkie białe literki, które nie dominują nad grafiką, a nie jej nie przytłaczają. Jednak nie samą grafiką można się tutaj delektować, a także właśnie tytułowymi dźwiękami ukrytymi.

Niepokojąco jest już na początku w "Dawnym Świecie" - tu jakieś radiowe szumy, tu dzwonki, trzepotanie się ptaka po klatce, a tam zgrzyty. Dopiero w późniejszej partii na pierwszy plan wysuwa się perkusyjny motyw, a za nim chłodno przesuwa się melancholijna leniwa melodia nerwowo przetykana trąbką. Równie ciekawie jest w "Ya Yeti", które oczarowuje od samego początku "kuchennymi" perkusjonaliami wspomaganymi smutną jakby klezmerską melodią trąbki. Gdy dołącza do tego wszystkiego kontrabas robi się jeszcze gęściej i pozornie jeszcze bardziej chaotycznie, ale jakże cudownie słucha się tego z zamkniętymi oczami w ciemnym pokoju! Jeszcze bardziej szalona jest "Kujawska Jucha" mająca w sobie coś z Thy Worhsiper tylko na bardziej jazzowo-improwizowaną modłę. Jest tutaj nawet coś z "Obertasa" Orange Train! Płynne przejście do kapitalnego, sennego "Nie wiem, myślę" z początku opartego jedynie na kontrabasie, a następnie na delikatnej elektronice i pulsującej perkusji. A potem znów robi się niepokojąco i kontrastowo w "Opowieściach Flisaków" w których niemal się widzi naprawianie wioseł, czuj znój oryli. A potem czeka nas niemal egzotyczna przeprawa. Orange Trane kłania się  znów w hałaśliwym utworze "A Ya", który z kolei przechodzi w "Eskimo" obracającym się w dzwoneczkowych barwach przypominających mi trochę Tundrę Dawida  Adrjanczyka. Po spotkaniu z Eskimosami wracamy do Polski, a konkretniej do Bydgoszczy na "Stację Fordon". Tu znów robi się zimno, smutno i szumiąco.  Bardziej nawet niż na Biegunie.

Nie jest to muzyka łatwa, ale zdecydowanie warta uwagi. Taka do kontemplacji i bliższej refleksji, wyłapywania dźwięków i opowiadanych przez nie historii. Rzecz po prostu piękna i taka, którą słucha się z zapartym tchem od początku do końca i wielokrotnie, by złapać wszystkie ukryte w nich elementy i emocje. Sprawdźcie sami, nawet jeśli nie jesteście zwolennikami takiej muzycznej abstrakcji i eksperymentu, mnie po prostu zachwyciło i oczarowało. Ocena: 9/10


Całej płyty można w całości posłuchać na stronie Instant Classic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz