piątek, 13 stycznia 2017

Asger Techau - Phonetics (2016)


Czas na kolejną wyprawę do Danii, gdzie tym razem spotkamy się z twórczością Asgera Techau. Jest multiinstrumentalistą, a najnowsza płyta składa się z utworów, które napisał już jedenaście lat temu, ale dopiero teraz zdecydował się je nagrać. Nie znajdziecie tutaj ostrego grania, bo Asger Techau tworzy muzykę delikatną, łagodną i czystą pod względem produkcji - te utwory są jak listy miłosne pisane do kochanki lub do każdego z nas...


Na trwającą trzydzieści siedem minut płytę złożyło się dziewięć utworów opisujących sytuację, w której wewnętrzne demony zaczynają się dobijać do życia, a emocjonalny chaos burzy codzienność. W każdym jednak jest punkt styczny: miłość i magia. Ten album krąży wokół różnych sytuacji, począwszy od zwykłego leżenia na trawie i patrzenia w niebo w gorący letni dzień, przypominanie sobie spotkania miłości swojego życia, aż do sytuacji izolacji gdy podróżuje się daleko od swojej rodziny, a tak ważny spokój jest równie daleko. Pod wieloma względami ten album to zbiór scen, przemyśleń i uczuć towarzyszących mi każdego dnia. "Phonetics" to nauka o dźwięku, jak dźwięk kreuje obrazy w umyśle, a te prowadzą do określonych słów. Można powiedzieć, że to moje własne nauki o życiu przełożone na dźwięk. - mówi Asger Techau. Sprawdźmy, czy znajdziemy w nich coś dla siebie.

Otwiera ją "Breathe", który od razu zaskakuje skocznym, ciepłym brzmieniem. Od razu słychać że jest to utwór przepełniony smutkiem, ale i nadzieją, emocjonalnie czysty i wypływający z serca, bez ozdobników i w tym wypadku niepotrzebnej agresji. Po nim pojawia się "Heathen" który również urzeka łagodnym, niespiesznym tempem i szczerym, pozytywnym przekazem, także w warstwie brzmieniowej. Numer tytułowy wydaje się być jeszcze spokojniejszy i jeszcze bardziej eteryczny. Mimo to, że niemal nic tu się nie dzieje i na próżno szukać fajerwerków, szybkich rozbudowanych fragmentów pochłania ona całą uwagę. Jednym z najpiękniejszych kawałków na płycie jest "Brother" o nieco żywszym za sprawą perkusji tempie, świetnej partii basu i gitarze wygrywającą smutną melodię pomiędzy. Następny jest "Big City Dropout" mogący trochę kojarzyć się z U2 skrzyżowanym z songwriterami lubującymi się w akustycznej gitarze. 

Szóstym numerem jest "No Misgivings" oparty na elektronicznym bicie, jednakże nie wybijającym się i nie zmieniającym klimatu płyty. Po chwili dołączają gitary i delikatnie pulsująca perkusja. Mimo swojego niespiesznego rytmu nie można jednak mówić o znudzeniu. "Tell Tale Signs" oczarowuje partią gitary na początku, a następnie swoim delikatnym wyciszającym brzmieniem. Wbrew tytułowi "Iron Betty" nie jest zmianą na ostrzejsze gitary i szybsze tempo, choć znów jest zdecydowanie żywiej i bardziej energetycznie. Kończy płytę numer "Passing Bubbles" oparty jedynie na deszczowym delikatnym klawiszu i głosie Asgera Techau. Tylko na końcu rozbrzmiewa narastająca perkusja przypominająca trochę zbliżający się do stacji pociąg i trochę szkoda że wtedy się całość urywa i nie choć na chwilę nie rozpędza instrumentalnym pasażem.

Mimo swojego spokojnego brzmienia i wyciszającego, relaksującego charakteru jest to płyta która szybko się kończy i ma się ochotę włączyć ją ponownie. Warto się bowiem zastanowić nad tym o czym śpiewa Asger Techau. Nie jest to może płyta którą słuchałbym na okrągło, czy w moim guście gatunkowym, ale niewątpliwie sympatyczna i którą mogę polecić wszystkim tym, którzy szukają wyciszenia, refleksji i lekkiej muzyki, która nie ocieka natrętną plastikową produkcją, sztampą i tonami lukru. Ocena: 8/10


Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz