niedziela, 27 września 2015

R19/118: Grin, Sinsinate, Hellvoid, Pandemic Outbreak (18 IX 2015, Metro, Gdańsk)



Napisał: Łukasz Chamera

18 września w Gdańskim klubie Metro miałem okazje posłuchać czterech kapel: GRIN, Sinsinate, Hellvoid oraz Pandemic Outbreak. Jak wypadły?


Całość zaczęła się dość klasycznie, czyli od obsuwy czasowej. Dość sporej, bo poślizg wyniósł prawie godzinę. Pierwsi na scenę wkroczyli thrasherzy z Pandemic Outbreak. Sami siebie określili jako zespół wykonujący Toxic Thrash Metal (cokolwiek to znaczy). Przyznaję się bez bicia, że fanem Thrash Metalu i jego pochodnych nie jestem, a występ Pandemic Outbreak niczego w tej kwestii nie zmienił. Przez trwający godzinę set miałem wrażenie, że słucham ciągle tego samego, zapętlonego kawałka i nie było to tylko i wyłącznie moje zdanie. Całość pędziła na łeb na szyje nie zatrzymując się ani na chwilę.
Pandemic Outbreak

Hellvoid
Po nich nastąpiła szybka zmiana sprzętu i na scenę wkroczył Hellvoid. Zespół opiera swoją muzykę na dwóch gitarach basowych. Brak w nim gitarzysty. Brzmi szalenie? Brzmi niedorzecznie? Brzmi, ale muzycy Hellvoid udowadniają, że w tym szaleństwie jest metoda. Był to dla mnie koncert wieczoru, zresztą nie tylko dla mnie. Tłumy pod sceną mówiły same za siebie. Pomimo drobnego problemu technicznego na początku Hellvoid dał bardzo porządny koncert i z całą pewnością warto śledzić poczynania tej kapeli. Po nieco dłuższej przerwie na scenę wkroczył Sinsinate. Niestety mogłem zostać jedynie na początku setu, jednak to co usłyszałem w tym czasie to potężna ściana dźwięku atakująca widzów kolejną dawką thrashowego grania. W nieco lepszym wydaniu niż ten od Pandemic Outbreak, jednak wciąż nie przekonywującym do siebie ludzi nie będących miłośnikami gatunku. Na występ GRIN już mnie nie było.

Hellvoid
Zdecydowanie jednak nie żałowałem tej wyprawy do klubu Metro. Choć Pandemic Outbreak nie zrobił na mnie wrażenia, to pod sceną znalazła się grupka słuchaczy (udało się nawet rozkręcić niewielkie pogo). Ogromne wrażenie zrobił na mnie debiut Hellvoid, który również tego wieczoru zgromadził całkiem dużą publiczność. Swoją muzyką zaś udowodnił, że bez gitary też można zrobić kawał dobrej, ciężkiej muzyki. Nie będę ukrywał, że z ciekawością będę przyglądał się kolejnym wyczynom tego zespołu.



Zdjęcia autorstwa Mariusza Malczera Marszałkowskiego. Użyto za zgodą Mateusza z Hellvoid. Więcej zdjęć na stronie facebook wydarzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz