sobota, 26 września 2015

Papa Roach - F.E.A.R (2015)


Napisał: Łukasz Chamera

Papa Roach powraca z kolejnym albumem. „F.E.A.R.”, bo o nim mowa jest dziewiątym już studyjnym krążkiem w dorobku tej grupy. Skrót w tytule płyty rozjaśnia nam otwierający ją utwór, czyli singlowy „Face Everything And Run”.

Rytmiczna zwrotka, lekkie zwolnienie podbudowujące mocne uderzenie w refrenie, tym właśnie wita nas od początku Papa Roach. Następujący po nim „Skeletons” zwalnia nieco w zwrotkach, po czym raczy nas melodyjnym refrenem. Znacząco nie różni się także „Broken As Me” zbudowany na rapowano-śpiewanej zwrotce i melodii w refrenie. Mamy tu także mocniejsze uderzenie i przyśpieszenie na mostku, by zaraz potem zwolnić na chwilę przed ostatnim refrenem. Kolejny utwór to „Falling Apart”, który moim zdaniem jest jednym z lepszych na płycie. Interesujący riff gitarowy, rapowane zwrotki i szalenie melodyjny refren. Do tego wszystkiego utwór idealnie uzupełniony jest przez zwolnienie w środku utworu, dodającego klimatu całości. Spokojna i stonowana zwrotka i podniosły refren to schemat dla „Love Me Till It Hurts”. Spokojnym otwarciem wita nas „Never Have to Say Goodbye”. Mamy tu kolejny melodyjny i zapadający w pamięć refren, oraz podbicie tempa na mostku. 

Następny jest singlowy „Gravity”. Jest to chyba najciekawsza kompozycja na płycie. Do Jacoby Shaddix'a na wokalu gościnnie dołącza Maria Brink z In This Moment. Mogłoby się pozornie wydawać, że nie da się połączyć w ciekawy sposób ich wokali znając twórczość obu kapel, jednak w tym utworze współgrają ze sobą perfekcyjnie. Już od samego początku zwraca uwagę bit perkusyjny i melodia na klawiszach. Rapowane zwrotki przechodzą w potężny refren z uderzeniem gitarowym. Mostek należy w całości do wokalistki In This Moment, po czym dostajemy zwolnienie i uspokojenie w utworze, tylko po to by na koniec uderzył w nas z całą mocą refren. Po tym dostajemy „War Over Me”, który składa się z stonowanej zwrotki i mocnego i rozpędzonego refrenu. Spokojną zwrotką wita nas za to „Devil” rozwijając nieco skrzydła w refrenie. Ostatnim utworem w podstawowej edycji albumu jest „Warriors” z gościnnym udziałem rapera Royce'a da 5'9''. Na utwór składa się urywany riff na zwrotce dopełniony mocnym wokalem Jacoby'ego i mocny refren, a także rapowany mostek. Jeśli chodzi o edycje deluxe, to „Hope For the Hopeless” rozpoczyna się szybkim bitem perkusyjnym nadającym pędu zwrotce, całość zwalnia nieco w monumentalnym refrenie. „Fear Hate Love” to z kolei dość żywiołowa kompozycja, z niepokojącą zwrotką i rozpędzonym refrenem.

Standardowa edycja zamyka się w jedynie 36 minutach, za to wersja deluxe w niecałych 43. To jednak w zupełności wystarcza. Papa Roach nie stara się zrewolucjonizować ani swojego brzmienia, ani rynku muzycznego. Gdzieniegdzie znajdziemy lekką innowację i zaskoczenie, jednak całość dość wiernie trzyma się stylu jaki wytyczyła sobie grupa przed laty. Jest to porządny album, który słucha się z nieukrywaną przyjemnością, a to chyba jest najważniejsze. Ocena 7,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz