Kwatera C2 |
Napisał: Marcin Wójcik
Sobotni wieczór, 12
października upłynął w rytmie kalifornijskiego punka. W słupskim Motor Rock zagrała Kwatera C2 z
Trzcianki. Był to jednym z przystanków
na trasie promującej ich debiutancki album.
Plakaty informujące wisiały niemal na każdym rogu w centrum Słupska. Ponadto, w wydaniu weekendowym Głosu Pomorza, wspomniano o nim w wydarzeniach muzycznych. Jako zespół wspierający zagrała słupska, młoda kapela Grupa 21, w której mam przyjemność grać.
Umówiliśmy się z Krzyśkiem Pawlakiem, basistą i liderem Kwatery, że spotkamy
się na miejscu około godziny 18:00. Gdy przybyłem na miejsce, przywitałem się z
nim oraz przedstawiłem reszcie zespołu. Integracja, muszę przyznać, bardzo
udana. Już w pierwszych minutach Krzysiek Pawlak, Krzysiek Zacharski, Michał
Jasielski i Paula Wegner nie skrywali szczerych uśmiechów, otwartości,
życzliwości. Przeprowadziliśmy bardzo ciekawą i miłą rozmowę (możliwe, że również
pojawi się na naszych łamach), najpierw poruszaliśmy tematy związane z
tworzeniem muzyki, koncertowaniem, tworzeniem i sprzedażą płyt, a skończyło
się, oczywiście, na głupotach i żartach. Atmosfera przez cały czas była
koleżeńska, Wielkopolanie sypią anegdotami jak z rękawa.
Gdy przybyła reszta Grupy 21, oba zespoły zrobiły próbę
dźwięku. Koncert rozpoczął się jednak później niż planowano. Sala napełniała
się niestety w ślimaczym tempie, w związku z czym impreza zamiast o dwudziestej,
rozpoczęła się o dwudziestej pierwszej z minutami. Basista Kwatery oszacował,
że próg „Moto” przekroczyło 27 osób. To niewiele, ale charakterystyczne dla
naszej rzeczywistości. W przypadku płatnych koncertów niszowych zespołów
odbywają się dwie alternatywne imprezy: ta właściwa, pod sceną, oraz ta druga –
na zewnątrz pubu, odbywająca się często w liczniejszym gronie niż koncert…
Ekipa z Trzcianki zaprezentowała szeroki materiał, składający się zarówno z
utworów pochodzących z promowanej płyty „Tak wyszło” (recenzja na naszych
łamach już w listopadzie – przyp. red.) jak i tych poza albumowych.
Punkowo-kalifornijskie dźwięki szybko porwały publiczność do zabawy. Zasługa w
tym także mądrze i dowcipnie prowadzonej konferansjerki. W połowie koncertu
wszyscy byli już rozgrzani, rozkręciło się niewielkie pogo, tańce nawet na
ławkach. Widok brylującej w tańcu mojej bliskiej koleżanki Ani, czy Adama
wyginającego się na wszystkie strony ze szczerą radością na twarzy był po
prostu bezcenny. Mnie samego „porwał melanż” i doskonale się bawiłem.
Wielki szacunek dla Pauli Wegner – młodej, zdolnej gitarzystki, która świetnie
radzi sobie na scenie i… dzielnie znosi adorującą ją niemal bez przerwy męską
część publiczności. Uśmiech z jej twarzy nie znikał nawet na chwilę. Panom się
nie dziwię, natomiast podziwiam Paulę za cierpliwość…
Koncert skończył się kilka minut po godzinie dwudziestej trzeciej, ku
niezadowolonej z tego faktu słupskiej publiczności, która wciąż domagała się bisów
od zgrzanych i zmęczonych muzyków. Bisy, oczywiście były, ale i tak nie
zaspokoiły głodnych zabawy słupszczan. Ogromnie cieszy mnie fakt, że nasza
publiczność, mimo słabej frekwencji bawiła się wyśmienicie. Daliśmy świadectwo
temu, że nie liczy się ilość ludzi pod sceną, lecz jakość zabawy. Myślę, że
zadowolenie było obopólne. Kwatera wciąż uśmiechnięta i pełna energii pożegnała
się z widownią, a potem z ekipą Grupy 21. Miło było poznać tak fajnych,
otwartych, wesołych, życzliwych i pozytywnie myślących ludzi. Liczę na to, że
jeszcze się spotkamy, może nawet w Trzciance… niemniej bardzo bym chciał, aby
za jakiś czas znów gościli w mojej skromnej mieścinie i równie skromnym i
gościnnym Motor Rock Pubie.
Zaległości nadrobione. :) poczytane, posłuchane :) na koniec postanowiłam zaznaczyc swą obecność komentarzem ;)
OdpowiedzUsuń