poniedziałek, 11 marca 2013

R5/57: Paprika Korps, R.U.T.A (8.03.2013, Gdynia, Ucho)

Kapelmistrz Kamil "Ronin" Rogiński i jego niezwykły, niespotykany instrument...
- Powiadasz Waćpan, że co śpiewali? – zasępił się pan Lubomirski. – „Niech przyjdzie deszcz, niech nadejdzie mróz! Panów żytko szczeźnie wszystko, świeże siano zgnije panom!” Tak? Niewdzięczne psy… - tak mogłoby się zacząć kolejne opowiadanie Jacka Komudy. Tymczasem, w gdyńskim Uchu zagościł jeden z najbardziej kontrowersyjnych w ostatnim czasie zespołów. R.U.T.A, bo o nim mowa dzieli nasze społeczeństwo, na tych, którzy ich uwielbiają i na tych, którzy szczerze nienawidzą.


Ja należę do tej pierwszej grupy. W każdym razie uważam, że R.U.T.A to jeden z najoryginalniejszych polskich zespołów ostatnich kilku lat. Pojawili się niespodziewanie dwa lata temu, oczarowali niezwykłą płytą „Gore!”, a już w roku następnym wydali jeszcze lepsze i ciekawsze „Na Uschod! Wolność albo śmierć”. Spójrzcie na ich instrumentarium: saz, kosmonolith, fidel płocka i wiele innych instrumentów, których na co dzień się nie widzi, a tym bardziej nie słyszy. Do tego tu i ówdzie przemykający język białoruski, albo rosyjski. I to połączenie punkowe, gitarowe granie, pełne agresji i buntu łączone właśnie ze staropolskimi przyśpiewkami, odrobiną niezauważalnej staropolszczyzny. I do tego jeszcze między wierszami, prawda o aktualnym społeczeństwie. Również i ten koncert był wydarzeniem i według mnie bardzo energetycznym, a wcale nie oburzającym, czy kontrowersyjnym, jak to było ogłaszane wszem i wobec kiedy zagrali w Gdańskiej Stoczni.
Wpierw jednak wystąpiła Paprika Korps. Ten bardzo znany reprezentant polskiej sceny reggae nie był mi znany, z prostej przyczyny, gdyż nie słucham reggae. Wcale. Jednak ich muzyka to nie jest zwykłe reggae, a coś znacznie bardziej skomplikowanego. Owszem, skoczne granie czy (dla mnie) mocno niezrozumiałe wokale to istotne elementy składowe i u nich, ale nie było żadnych niepotrzebnych jęków i postękiwań. Bronili się samą muzyką, która łączyła w sobie nawet post-rockowe pejzaże, kosmiczne zapędy i mocniejsze rockowe zapędy. Pośród nich dyskotekowe, taneczne fragmenty, gdzieś jakieś świergoty. Można reggae nie lubić, ale to, co usłyszałem naprawdę się wkręcało i nie bolało. Nie wiem, jak wypadają studyjnie, i pewnie się nie przemogę, żeby posłuchać, ale na żywo wypadali naprawdę świetnie. Najbardziej podobał mi się ich koncept o słoniach: od razu zobaczyłem takie różowe, albo niebieskie rozjuszone słonie, które niczym w przysłowiowym składzie porcelany tratowały wszystko. Odnosząc je do drugiego zespołu, na który czekałem najbardziej, można by sądzić, że ich słonie były słoniami bojowymi Kozaków, które rozjuszone tratowały niegodziwych panów. Wiemy, że Kozacy nie używali słoni, bo naturalnie nie mogli, ale takie skojarzenia się same nasuwały.


Na R.U.T.Ę czekać długo nie trzeba było. Zaprezentowali potężną mieszankę najlepszych fragmentów z obu płyt, zarówno z „Gore”, jak i z „Na Uschod”. Nie zabrakło zatem „Ius Primae Noctis”, „Sadomy”, „Batrackiej Doli”, „Drobnej Drabnicy”, „Oj, niech przyjdzie deszcz” czy „Mamy Anarchiji” z drugiej płyty, jak również „Hej, Ty wielebny Bracie”, „Gore!” i innych kawałków z debiutu. Część z nich zagrali również z Paprika Korps, co dało bardzo intrygujący efekt. Klawisze oraz gitary nieco modyfikowały pierwotne brzmienie utworów, ale co najważniejsze pokazywały w jaką stronę mogą pójść na wspólnej płycie. Przynajmniej z grubsza. Nie zdradzili za wiele, ale pokazali, że w swoich gatunkach są niesamowici i wielcy. Bezkompromisowi, że robią muzykę niezwykłą i przede wszystkim nie dla każdego.


Niewątpliwie, to był kolejny bardzo udany i niezwykły wieczór w Uchu. Ponownie dopisało brzmienie i oświetlenie. Nieco gorzej było z publicznością, której nie było zbyt wiele, ale dało się zauważyć całe rodziny (jeden tatuś przetańczył cały koncert ze swoją córką, która mogła mieć najwyżej sześć/siedem lat). Kilka osób próbowało nawet rozkręcić łagodne wersje poga i również tańczyć w rytm muzyki, w tym także niezastąpiony Cieśla. Szkoda, że takiego grania nie promuje się w polskich mediach, zwłaszcza mam na myśli R.U.T.Ę, bo to nie tylko kawał dobrej muzyki, ale także innego spojrzenia na patriotyzm niźli znanego z telewizyjnych debat i pełnych nienawiści wiadomości.

Zdjęcia własne


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz