poniedziałek, 7 października 2019

R14/188: Behemoth "Ecclesia Diabolica Baltica" (5.10.2019, B90, Gdańsk)


Napisał: Jarek Kosznik

5 października roku dwóch tysięcy dziewięćsiłów w gdańskim klubie B90 odbył się kolejny na trasie koncert polskich legend ekstremalnego metalu - zespołu Behemoth. Zespół wywodzący się z Gdańska, już po raz kolejny wrócił na stare śmieci. Pomimo faktu, że kiedyś w czasach gimnazjum czy liceum byłem fanem muzyki Behemoth, nigdy dotąd nie widziałem ich na żywo. Nie ukrywam, że w ramach odświeżania sobie dawno nie słuchanej muzyki postanowiłem wybrać się po raz pierwszy na koncert naszych rodzimych gigantów.

Niezwykle licznie zgromadzona publiczność, zarówno z Polski jak i z zagranicy (głównie z krajów sąsiadujących z Polską) , w najróżniejszych przedziałach wiekowych , właściwie w ciągu pół godziny po otwarciu drzwi, zapełniła salę praktycznie w połowie. Znakomite wrażenie na odwiedzających na pewno mogło zrobić niezwykle rozbudowane stanowisko z merchem zespołów. Poza tradycyjnie dużym wyborem wszelakich koszulek, można było się też zaopatrzyć w unikatowe stare płyty Behemoth czy limitowane winyle. Jak na tle koncertów w innych miastach w ramach trasy „Ecclesia Diabolica Baltica” wypadł Gdańsk? 

Ponad 4 godzinny koncert rozpoczął się około godziny 19:00 nieco ponad pół godzinnym występem norweskiej grupy Whoredom Rife. Panowie zaprezentowali potwornie typowy, prymitywny black metal, silnie inspirowany swoimi rodzimymi legendami pokroju Darkthrone czy Mayhem. Występ był dość przytłaczający, zlewał się w jedną masę praktycznie przez cały czas, chociaż zdarzyły się zwolnienia czy melodyjne chwile. Drugim supportem byli Polacy z In Twilight's Embrace. Ten występ był już bardziej urozmaicony niż u poprzedników, dało się tutaj zauważyć interesujące połączenie black metalu, deathcore'u, metalcore'u czy nawet punk rocka i charakterystycznych „pogowych” rytmów wygrywanych przez perkusję. Ostatni z supportów , czyli szwajcarski Zeal and Ardor był niezwykłym zaskoczeniem. Mieszanka black metalu, gospel, popu w stylu Ariany Grande (!), soulu czy bluesa, zapadła mi na długo w pamięć, chociaż niekoniecznie z powodu oszałamiającej muzyki. Generalnie oceniam ten występ na plus. Po tych trzech energetycznych występach przyszedł czas na głównie danie wieczoru. Następująca po ostatnim supporcie dłuższa przerwa techniczna jeszcze bardziej zaostrzyła apetyt licznej publiczności.

Równo o godzinie 22:00 nagrane głosy chóru dzieci i młodzieży w ramach intra stopniowo zamilkły, a zza prawie przezroczystej kurtyny, w bardzo klimatycznej scenerii na scenę wyszli muzycy Behemoth. Panowie podczas blisko półtora godzinnego koncertu zagrali praktycznie cały przekrój swojego materiału, może z wyjątkiem pierwszych kilku dem czy płyt. Ku mojej uciesze nie zabrakło moich ulubionych utworów grupy to jest „Conquer All” czy „Slave Shall Serve” z płyty "Demigod". Ponadto na tej trasie pierwszy raz od kilkunastu lat jest grany kolejny absolutny walec, czyli „Horns ov Baphomet” Dodatkową niespodzianką dla fanów zgromadzonych w gdańskim B90 był gościnny występ Havoca czyli Mateusza Śmierzchalskiego - właśnie podczas tegoż utworu. Połączona siła trzech gitar rytmicznych sprawiła, że atmosfera osiągnęła swój szczytowy punkt. Nie zabrakło także sporem ilości materiału z najnowszej płyty „ I Loved You At Your Darkest”. Koncert Behemotha nie byłby kompletny bez różnych, ciekawych efektów pirotechnicznych. Zarówno pod kątem technicznym jak i muzycznym, Nergal i spółka po raz kolejny udowodnili, że są absolutnie „elite level” w szeroko pojętym metalu ekstremalnym. Niezwykle precyzyjna i pełna ekspresji postawa wszystkich muzyków. Sam koncert odbył się w bardzo przyjaznej, miłej i bezpiecznej atmosferze, na przekór niektórym „krytykom”, którzy zapewne na żadnym koncercie Behemotha nigdy nie byli. Adam Darski serdecznie pozdrawiał fanów na sali i podkreślał jak uwielbia koncerty w swoim rodzinnym mieście. Publiczność stanęła na wysokości zadania, pokazując dobrą energię, mocno się angażując.

Podsumowując, był to niezwykle interesujący wieczór, podczas którego jeszcze bardziej doceniłem klasę zespołu Behemoth. To był jeden z najlepszych koncertów nie tylko w B90, ale i w całym moim życiu. Nie ukrywam, że było wspaniale usłyszeć te utwory, którymi się strasznie "jarałem” kilkanaście lat temu za nastolatka. Na pewno wybiorę się znowu w przyszłości po raz kolejny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz