Napisał: Jarek Kosznik
5 października roku dwóch tysięcy dziewięćsiłów w gdańskim klubie B90 odbył się kolejny na trasie koncert
polskich legend ekstremalnego metalu - zespołu Behemoth. Zespół
wywodzący się z Gdańska, już po raz kolejny wrócił na stare
śmieci. Pomimo faktu, że kiedyś w czasach gimnazjum czy liceum
byłem fanem muzyki Behemoth, nigdy dotąd nie widziałem ich na
żywo. Nie ukrywam, że w ramach odświeżania sobie dawno nie
słuchanej muzyki postanowiłem wybrać się po raz pierwszy na
koncert naszych rodzimych gigantów.
Niezwykle licznie
zgromadzona publiczność, zarówno z Polski jak i z zagranicy
(głównie z krajów sąsiadujących z Polską) , w najróżniejszych
przedziałach wiekowych , właściwie w ciągu pół godziny po
otwarciu drzwi, zapełniła salę praktycznie w połowie. Znakomite
wrażenie na odwiedzających na pewno mogło zrobić niezwykle
rozbudowane stanowisko z merchem zespołów. Poza tradycyjnie dużym
wyborem wszelakich koszulek, można było się też zaopatrzyć w
unikatowe stare płyty Behemoth czy limitowane winyle. Jak na tle
koncertów w innych miastach w ramach trasy „Ecclesia Diabolica
Baltica” wypadł Gdańsk?
Ponad 4 godzinny
koncert rozpoczął się około godziny 19:00 nieco ponad pół
godzinnym występem norweskiej grupy Whoredom Rife. Panowie
zaprezentowali potwornie typowy, prymitywny black metal, silnie
inspirowany swoimi rodzimymi legendami pokroju Darkthrone czy Mayhem.
Występ był dość przytłaczający, zlewał się w jedną masę
praktycznie przez cały czas, chociaż zdarzyły się zwolnienia czy
melodyjne chwile. Drugim supportem byli Polacy z In Twilight's
Embrace. Ten występ był już bardziej urozmaicony niż u
poprzedników, dało się tutaj zauważyć interesujące połączenie
black metalu, deathcore'u, metalcore'u czy nawet punk rocka
i charakterystycznych „pogowych” rytmów
wygrywanych przez perkusję. Ostatni z supportów , czyli szwajcarski
Zeal and Ardor był niezwykłym zaskoczeniem. Mieszanka black metalu,
gospel, popu w stylu Ariany Grande (!), soulu czy
bluesa, zapadła mi na długo w pamięć, chociaż niekoniecznie
z powodu oszałamiającej muzyki. Generalnie oceniam
ten występ na plus. Po tych trzech energetycznych występach
przyszedł czas na głównie danie wieczoru. Następująca po
ostatnim supporcie dłuższa przerwa techniczna jeszcze bardziej
zaostrzyła apetyt licznej publiczności.
Równo o godzinie
22:00 nagrane głosy chóru dzieci i młodzieży w ramach intra
stopniowo zamilkły, a zza prawie przezroczystej kurtyny, w bardzo
klimatycznej scenerii na scenę wyszli muzycy Behemoth. Panowie
podczas blisko półtora godzinnego koncertu zagrali praktycznie cały
przekrój swojego materiału, może z wyjątkiem pierwszych kilku dem
czy płyt. Ku mojej uciesze nie zabrakło moich ulubionych utworów
grupy to jest „Conquer All” czy „Slave Shall Serve” z płyty
"Demigod". Ponadto na tej trasie pierwszy raz od kilkunastu lat jest
grany kolejny absolutny walec, czyli „Horns ov Baphomet”
Dodatkową niespodzianką dla fanów zgromadzonych w gdańskim B90
był gościnny występ Havoca czyli Mateusza Śmierzchalskiego - właśnie podczas tegoż utworu. Połączona siła trzech gitar
rytmicznych sprawiła, że atmosfera osiągnęła swój szczytowy
punkt. Nie zabrakło także sporem ilości materiału z najnowszej
płyty „ I Loved You At Your Darkest”. Koncert Behemotha nie
byłby kompletny bez różnych, ciekawych efektów pirotechnicznych.
Zarówno pod kątem technicznym jak i muzycznym, Nergal i spółka
po raz kolejny udowodnili, że są absolutnie „elite level” w
szeroko pojętym metalu ekstremalnym. Niezwykle precyzyjna i pełna
ekspresji postawa wszystkich muzyków. Sam koncert odbył się w
bardzo przyjaznej, miłej i bezpiecznej atmosferze, na przekór
niektórym „krytykom”, którzy zapewne na żadnym koncercie
Behemotha nigdy nie byli. Adam Darski serdecznie pozdrawiał fanów
na sali i podkreślał jak uwielbia koncerty w swoim rodzinnym
mieście. Publiczność stanęła na wysokości zadania, pokazując
dobrą energię, mocno się angażując.
Podsumowując, był
to niezwykle interesujący wieczór, podczas którego jeszcze
bardziej doceniłem klasę zespołu Behemoth. To był jeden z
najlepszych koncertów nie tylko w B90, ale i w całym moim życiu.
Nie ukrywam, że było wspaniale usłyszeć te utwory, którymi się
strasznie "jarałem” kilkanaście lat temu za nastolatka. Na pewno
wybiorę się znowu w przyszłości po raz kolejny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz