wtorek, 30 kwietnia 2024

Nowe nieznane, warte uwagi (4): Ironbound, My Own Abyss


 

Powędrowaliśmy ostatnio trochę po świecie, więc przyszedł czas również na nasz kraj. W Polsce ciągle powstają ciekawe zespoły, które choć bardzo interesujące, a często wręcz świetne, wciąż pozostają mało odkryte i właściwie mało znane. Być może jednak część z Was już będzie kojarzyła niektóre nazwy, które pojawią się w tej i w kilku kolejnych odsłonach minicyklu Nowe nieznane, warte uwagi? W czwartej części zaprezentuję grupy Ironbound i My Own Abyss...

 

1. Ironbound

Choć nazwa może skojarzyć się z bardzo dobrą płytą grupy Overkill pod tym samym tytułem, która została wydana w 2010 roku, to założona w 2014 roku w Rybniku formacja o tej nazwie ma raczej więcej wspólnego z Iron Maiden. Nie kryją bowiem swoich inspiracji brytyjską legendą NWOBHM, a szczególnie... erą Blaze'a Bayleya. Od samego początku grupę tworzą basista Zbigniew Bizoń, perkusista Adam Całka, gitarzysta prowadzący Michał Halamoda, gitarzysta rytmiczny Krzysztof Całka oraz wokalista Łukasz Krauze, który dołączył do nich w 2017 roku. Na dyskografię zespołu składa się demo z 2017 roku, singiel wydany rok później oraz dwa albumy studyjne, debiutancki i przy tym bardzo udany "The Lightbringer" z 2021 roku i najnowszy, w mojej ocenie nieco słabszy, choć równie udany, "Serpent's Kiss", który miał premierę 15 marca 2024 roku. Panowie prochu nie odkrywają i grają heavy metal w duchu Iron Maiden, ze szczególnym mrugnięciem oka właśnie do ery Blaze'a Bayleya właśnie, choć jednocześnie robiąc to świeżo, przebojowo i z naprawdę niezłym skutkiem, bez poczucia że są kopią, a fajnie żonglując skojarzeniami, odniesieniami czy cytatami. Nawet brzmienie jest ukręcone tak, jakby nagrywali pod koniec lat 90tych! To granie nie tylko dla wielbicieli Iron Maiden i zdecydowanie warte trzymania kciuków, bo szkoda by było, aby rybnicka formacja podzieliła los poznańskiego Pathfinder, czyli polskiego odpowiednika Rhapsody (Of Fire). O najnowszej płycie nie przewiduję pełnego tekstu, choć trzeba przyznać, że to nadal kawał bardzo porządnego, przemyślanego autorskiego trybutu na wysokim poziomie od którego ciężko się oderwać.


2. My Own Abyss

Krakowski My Own Abyss gra metalcore i powstał w 2016 roku. Na swoim koncie mają singiel (cover) "From the Inside" Linkin Park, debiutancką epkę "Abyss" z 2018 roku, singiel "Sweet But Psycho" z 2019 roku, singiel "Favour" z 2020 roku, single "Flowers" i "Let's Go Wild" z 2023 roku oraz wydaną 5 kwietnia 2024 roku epkę "Dead End". Obecnie w skład zespołu wchodzi wokalista Paweł Miszczak, gitarzysta prowadzący Mikołaj Mędrala, gitarzysta rytmiczny Marek Zajda i perkusista Piotr Miszczak. Taki skład w każdym razie podaje notka pod klipem do utworu tytułowego z najnowszej epki. Panowie z My Own Abyss również prochu nie odkrywają choć sprawnie poruszają się po stylistyce wczesnego Linkin Park, Killswitch Engage, As I Lay Dying, All That Remains, Parkway Drive, Northlane czy Polaris łącząc ją z elementami obecnej we współczesnym graniu tego typu elektroniką czy breakdownami. Grają sprawnie, świeżo oraz solidnie i choć najnowsza epka w mojej ocenie nie do końca oddaje potencjał grupy, to warto sprawdzić ich dotychczasowy materiał i wybrać się na koncert jeśli tylko będą grać w Waszej okolicy. Jeśli jesteście fanami metalcore'u, a do tego ciągle cierpicie na braki polskich grup grających w tej stylistyce i przy tym robiących to dobrze, to chyba nie muszę nikogo dłużej namawiać - warto sprawdzić samemu. Wypatruję pełnometrażowego debiutu i trzymam kciuki za dalszy rozwój i życzę większej rozpoznawalności - nie tylko w Polsce!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz