wtorek, 15 marca 2022

Szorty #4


 

Pewna dziewczynka pokazuje środkowy palec, wracają chłopacy odkryci na Instagramie, pewni Norwedzy łączą skandynawski jazz z brytyjskim prog rockiem, zajrzymy też do pewnego garażu. W czwartych Szortach przyjrzymy się i przysłuchamy kolejnym zeszłorocznym płytom z Creative Eclipse PR, które grzecznie czekały na mojej kupce wstydu na odsłuch i spisanie. Tym razem nadszedł czas na Jordsjø, Dez Dare, Bend the Future i drugie spotkanie z Neumatic Parlo. Gotowi? Zakładamy słuchawki na uszy, zapinamy pasy i ruszamy!

 

1. Jordsjø - Pastoralia

Jeśli szukać mistrzów retroprogresywnych klimatów wyjętych z lat 70tych to tylko w Skandynawii. Łączący w swojej twórczości folk, jazz, prog rock i symfonikę Jordsjø jest zaś jednym z najlepszych tego przykładów. Norweska grupa to kolejna w której można spotkać muzyków znanych z fantastycznego Tusmørke (Hakon Oftung) czy Wobbler (Asa Ree), ale także perkusistę Kristiana Frølanda i gości: Ola Mile Brulanda, Hakona Knutzena, Vilde Mortensen Storesunda, Matsa Lemjana czy Christiana Meaas Sevndsena. A że będzie pięknie, potwierdza też cudna, kolorowa okładka.

"Pastoralia" jak się okazuje jest ich trzecim albumem studyjnym, choć dla mnie była to pierwsza przygoda z tą grupą. Album miał swoją premierę 7 maja zeszłego roku i swoim jazzowo-symfonicznymi, retroprogresywnymi dźwiękami idealnie wpisywał we późnowiosenną aurę, powoli zmierzającą ku latu. W tamtym roku zasłuchiwałem się w tym krążku często, ale niestety nie udało mi się przysiąść do tekstu o nim, nadrabiam więc go w aurze zimowej, zdecydowanie zbyt powoli zmierzającej ku wczesnej wiośnie. To jednak także świetny pomysł, bo jest to album tyleż cudny, co bardzo słoneczny, a przy tym bardzo tajemniczy i intrygujący. 

Jeśli jesteście klimatów lat 70tych, gdzie progresywa miesza się ze szczyptą psychodeli, a takie grupy jak Tusmørke czy Wobbler nie są Wam obce, to z całą pewnością spodoba się Wam także najnowszy album Jordsjø, bo to kawał bardzo porządnej, nietuzinkowej muzyki, która choć została nagrana współcześnie, brzmi tak jakby przeleżała pond 40 lat w jakiejś szafie, a panowie jedynie ją odnaleźli i postanowili wydać. Do kompletu kapitalna grafika okładkowa i książeczka stylizowana na średniowieczne księgi Ocena: Pełnia

 

2. Dez Dare - Hairline Ego Trip

Brytyjsko-australijski punk rock? W sumie czemu nie. Założona przez Daniela Smallmana formacja jest przesiąknięta klimatem lat 90tych, więc punk rock miesza się tutaj z grungem, alternatywą i garażowym graniem, ale nie zapominając o nowocześniejszym brzmieniu i komentarzu społecznym do czasów współczesnych. Jak mówi o swoim albumie Darren: Jest to krążek o odłączeniu rasy ludzkiej i murach jakie między sobą zbudowali, a światem naturalnym. O tym jak upadamy jako społeczeństwo w cyfrową technologię, kapitalizm, religię i nacjonalizm. O upadkach ludzkiej psychiki i pięknie świata wokół nas, którego nie dostrzegamy.

Na trwającym nieco ponad pół godziny albumie zmieścił się dziewięć numerów, którym trochę brakuje mocy w brzmieniu, choć nie można odmówić energii riffom i nawet nieco ironicznego, może nawet teatralnego podejścia do obranej stylistyki. Całość przypomina trochę to, co znane z choćby twórczości wyjadaczy w rodzaju Dinosaur Jr. i niech to stanowi najlepszą rekomendację, by sprawdzić sobie propozycji Dez Dare. Słucha się tej płyty przyjemnie, choć trochę szkoda, że nie wybrzmiewa ten materiał dosadniej i nieco mocniej, a podobne granie oferuje wiele ciekawszych zespołów. Ocena: Pierwsza Kwadra

 

3. Bend the Future - Without Notice

Witamy we Francji, a konkretniej w Grenoble skąd pochodzi grupa Bend the Future. To właśnie na tej płycie jedna dziewczynka pokazuje środkowy palec, a druga obok najwyraźniej ma z tego zaciesz. Francuzi podobnie jak Jordsjø sięgają po patenty lat 70tych, jazz, prog rock i funk tworząc na tej podstawie swoją własną, nietuzinkową mieszankę dźwiękową.  Dla powstałej w 2019 roku grupie, która zadebiutowała albumem zatytułowanym "Pendellösung", "Without Notice" jest drugim albumem, a dla mnie pierwszym spotkaniem z ich twórczością.

Już od pierwszego numeru mamy tutaj do czynienia z bardzo ciekawym prog rockiem opartym o jazzowe struktury i ze znaczącą roli sekcji dętej złożonej z saksofonu altowego i sopranowego. Nie zapominają jednak panowie także o solidnych gitarach czy pianinowym, okazjonalnie syntezatorowym podkładzie. Jest na niej zarówno melancholijnie, jak i ostro, ale przede wszystkim stawia się na niesamowity klimat, który może trochę kojarzyć się z Pink Floyd czy angielską grupą Warmrain. Znakomicie wypadają na nim utwory z wokalami (w liczbie trzech), jak te całkowicie instrumentalne (cztery z nich). Pod względem klimatu bliżej tu do skandynawskiej szkoły takiego retrogrania, jednak nie ma też miejsca na kopiowanie, bo Bend the Future ma na siebie pomysł i ich album "Without Notice" jest tego najlepszym przykładem. Jeśli lubicie poznawać nowe zespoły, macie dosyć mainstreamu i szukacie czegoś świeżego, to koniecznie sięgnijcie po ten krążek. Kapitalne zdjęcie okładkowe, również bardzo do tego zachęca, bo nie tylko zwraca na siebie uwagę, ale też fantastycznie pasuje do prezentowanej na płycie muzyki, która jest nie tylko bardzo dobrze zrealizowana i wciągająca, ale także jakby na przekór wszelkim trendom w muzyce tak jazzowej, progresywnej, jak i rozumianej jako rozrywka. Polecam! Ocena: Pełnia

 

4. Neumatic Parlo - Random Toaster EP

Moje Instagramowe (!) odkrycie sprzed dwóch lat wraca z drugą epką. Rozpięta między popem, alternatywą, a psychodelą młoda kapela ponownie zagląda w najgłębsze zakamarki lat 90tych i 80tych, łącząc je z przebojowością i nowoczesnym podejściem czy wertując scenariusze do filmów Nicolasa Windiga Refna. Czy nadal brzmią tak zaskakująco jak na debiutanckiej epce "All Purpose Slicer" (nasza recenzja tutaj)

Zaczynają od świetnego "Real Insight" w którym pobrzmiewa jeszcze chłód rodem z Joy Division i odrobinę punkowe myślenie, ale jednocześnie jest też w nim bardzo ciepło i energicznie, nowocześnie i przebojowo. Znakomicie wypada "Nicolas Windig Refn", który również jest jeszcze dość mocno zakorzeniony w punkowym graniu, ale przełamany noise'owym w duchu riffem, którego nie powstydziliby się także w Dinosaur Jr. czy w (British) Sea Power. Środkowy, "Lake Perris State Recreation Area" to utwór, który kojarzyć się może z tym drugim wymienionym przed chwilą. Lekkie, ale skoczne brzmienie łączy przebojowość i melancholię, bliżej w nim też do soczystej najtisowej alternatywy, która już nie jest grunge'owa, a bardziej popowa, ale wciąż nośna i nie cukierkowa. W przedostatnim "Ghost" sięgają po granie z którego swego czasu znane było U2, ale nie kopiują stylistyki Irlandczyków z lat 90tych na ślepo. W "Airplane" trwającym prawie dziesięć minut i kończącym epkę, zaś dosłownie wznoszą się w powietrze serwując mieszankę psychodeli, progresywnego popu, w którym w pełni pokazują swój niesamowity talent i potencjał. Duszny, niemal ambientowy wstęp, który po trzech minutach płynnie przechodzi w powolne przepełnione emocjami, rozwijające się gitarowe granie, które wybucha dopiero około szóstej minuty i w takim weselszym, ale wciąż wietrznym brzmieniu już zostajemy niemal do samego końca, gdy numer kończy się klawiszowym, wietrznym zjazdem. Perełka!

W zapętleniu - i na tym mógłbym właściwie skończyć, ale warto poświęcić chłopakom trochę więcej czasu i słów. Pięć utworów, które zamieścili na krążku trwającym niecałe dwadzieścia osiem  dwadzieścia minut, co z jednej strony jest czasem wystarczającym, by znów pokazać się od jak najlepszej strony, a z drugiej strasznie krótkim i przy naprawdę fajnym graniu chłopaków każącym płytkę zapętlać, by się nią w pełni nacieszyć. Chłopaki nadal bawią się alternatywną stylistyką wyjętą z lat 80tych i 90tych, ale mimo pewnych zapatrywań w zespoły świecące triumfy w tamtym czasie, wyraźnie mają na siebie pomysł, nie powielają schematów i brzmią porywająco, świeżo oraz porywająco. Kibicuję im mocno i liczę na to, że do epek się nie ograniczą i w końcu wydadzą długograja, który wywróci nogami nieco skostniałe wyobrażenie o popie. Ocena: Pełnia

 

Płyty przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz