wtorek, 29 marca 2022

Szorty #6


 

Prawie ostatnia partia zeszłorocznych płyt od Creative Eclipse PR, bo zostały jeszcze dwie partie, którym przyjrzymy i przysłuchamy się w ramach innego cyklu ponieważ mimo pojawienia się w zeszłym roku nie są płytami nowymi, a reedycjami. W szóstych Szortach z kolei wybierzemy się do Francji, gdzie sprawdzimy debiut Edredon Sensible oraz do Niemiec, gdzie czeka na nas spotkanie z Glasgow Coma Scale. Sprawdźmy zatem, co jest fajniejsze - pantera leżąca na stopie czy złowrogie syreny...

 

1. Edredon Sensible - Vloute Panthère

Dwóch perkusistów i dwóch saksofonistów może przyprawić o prawdziwe ciarki lub o zawrót głowy. To właśnie cały skład czteroosobowego zespołu z Tuluzy założonego w 2016 roku, który 13 sierpnia zeszłego roku wypuścił swój pierwszy mocno pokręcony debiut. 

Polirytmia, rozbudowane i wzajemnie łączące się solówki, momentami egzotyczny, a czasem wręcz rockowy klimat to zawartość sześcioutworowej i trwającej nieco ponad pięćdziesiąt minut płyty, które powinno przypaść do gustu wszystkim, którym podoba się francuskie poczucie humoru w podejściu do jazzu i ich szczypta szaleństwa w budowaniu pokręconych dźwiękowych pasaży, matematycznych połamańców, zaraźliwie repetytywnych sonicznych jazd opartej na dęciakach. W tym wypadku mamy do czynienia wyłącznie z dwoma saksofonami (tenorowym i barytonowym), które genialnie zazębiają się z perkusistami. Jest tutaj energicznie, bardzo klimatycznie, melodyjnie i przebojowo, a zarazem ciężko i niekoniecznie przystępnie. Jest jednak w tym graniu coś, co przyciąga i relaksuje, a jednocześnie każe się mocno zastanowić nad niełatwą koncepcją i strukturą zawartych na tej płycie dźwięków. Do kompletu dziwna, minimalistyczna i dowcipna okładka, którą osobiście zastąpiłbym fotografią muzyków podczas ich zabawy z gumowymi jednorożcami i rowerkami dla dzieci, która znalazła się w teledysku do jednej z kompozycji znajdującej się na krążku. Polecam! Ocena: Pełnia

 


2. Glasgow Coma Scale - Sirens


Nasz drugi przystanek to Frankfurt skąd pochodzi formacja Glasgow Coma Scale. Post-rockowo stonerowy tercet składa się ze swojsko brzmiących nazwisk, bo na gitarze gra tutaj Piotr Kowalski, na basie Marek Kowalski, a na perkusji Lala Adamowicz. Polacy mieszkający, pracujący i muzykujący w Niemczech? Niewykluczone i nie byłby to pierwszy taki przypadek. Nawet okładkę wykonał polski artysta Piotr Sulewski. Najnowszy album "Sirens", który ukazał się we wrześniu zeszłego roku to ich trzecie wydawnictwo, a zarazem druga pełnometrażowa płyta. Czy te Syreny są w stanie zachwycić słuchacza i sprawić, że pożegluje na ich wyspę?

Ambientowym wstępem zaczyna się "Orion" dość szybko ustępując sprawnemu gitarowemu graniu z pogranicza post-rocka i stoneru właśnie, choć zdecydowanie bliższemu temu pierwszemu gatunkowi. W podobnym tempie i oparty na podobnych riffach jest utwór "Magik", który zdaje się być bezpośrednią kontynuacją poprzedniego numeru. Ponownie jest sprawnie i całkiem klimatycznie, ale jednocześnie przychodzi na myśl refleksja, iż brzmienie gitar jest nieco za bardzo schowane za perkusją, a samej perkusji, choć jest ona dość głośna, brakuje nieco mocy. Nieco wolniejszy, a zarazem bardziej melodyjny jest "Underskin". Bardzo udanie wypada zaś numer tytułowy, który aż się prosi o dodanie solidnego wokalu, choć nawet i bez niego, brzmi bardzo wciągająco, potężnie i ponownie bardzo - jak na post-rocka - melodyjnie. Przedostatni, "Day 366" ponownie zaczyna się od budowania atmosfery z pomocą ambientowo-kosmicznych wstawek i stopniowych gitarowych rozbudowań o solidnej, trochę progresywnej strukturze. Ponownie wolniej, ale i zarazem dość klimatycznie robi się w "One Must Fall" o wręcz metalowym charakterze, który dociążony robiłby jeszcze lepsze wrażenie. 

Druga pełna płyta Glasgow Coma Scale (a pierwsza jaką miałem okazję słyszeć) to solidne instrumentalne wydawnictwo, które nie zawróci nikomu w głowie, choć zdecydowanie jest warte uwagi. Pośród post-rockowych struktur na jakie stawia niemiecka grupa nie ma właściwie czasu na nudę, ani na typowe dla tego gatunku pułapki. Słucha się go przede wszystkim dobrze, a słuchałoby jeszcze lepiej gdyby brzmienie było gęstsze i cięższe. Jest też w niej - zarówno w grupie, jak i na tej płycie - spory potencjał, który tutaj nie do końca moim zdaniem został wykorzystany. Ocena: Pierwsza Kwadra

 

Płyty przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz