wtorek, 17 marca 2020

Apocalyptica - Cell-0 (2020)


Apocalyptica po rocznicowych performance'ach swojego debiutanckiego materiału obejmującego covery grupy Metallica, czyli "Plays Metallica By Four Cellos" postanowiła wydać nowy album studyjny wracający do korzeni fińskiej formacji. Stawiając na zwrot do swoich początków, zrezygnowała z wokali i gitar, które zaczęły pojawiać się na ostatnich wydawnictwach. Tym razem można usłyszeć wyłącznie wiolonczele, uzupełnione jedynie perkusją, która również dołączyła do składu grupy krótko po debiucie, a z czasem stała się elementem nierozerwalnym. Tak samo jest w przypadku najnowszej płyty. Jak wypada dziewiąty album Finów?

W obliczu szalejącej pandemii można by rzec, że nieoczekiwanie tytuł najnowszej płyty Apocalyptiki zyskał na dodatkowym znaczeniu, ale osobiście uważam, że byłoby to stwierdzenie naciągane, tym bardziej, że album miał swoją premierę 10 stycznia roku dwóch tysięcy zmian, a zatem na długo przed tym zanim ktokolwiek wiedział, iż coś takiego się wydarzy. Zostańmy przy tych założeniach, które wymyślili sobie Finowie na potrzeby najnowszego wydawnictwa. Tytuł, który jest grą słowną odnosi się oczywiście do głównych instrumentów, czyli wiolonczel, ale jego zapis sugeruje coś innego. Literka O jest zapisana cyfrą 0, co ma być odczytywane jako "komórka zerowa", czyli pierwotna, stanowiąca przyczynek do nowego życia, także potencjalnie groźnego wirusa. To także podkreślenie powrotu Finów do korzeni, pierwotnego zamysłu przyświecającego tej grupie przy jednoczesnym zachowaniu całego doświadczenia zebranego po drodze. Grupa ta wielokrotnie udowodniła swoje nietuzinkowe i niesztampowe myślenie o muzyce tak metalowej, jak i klasycznej, że nie trudno zgadnąć, iż najnowszy album i jego tytuł można też określić esencją ich twórczości. 

Sprawdźmy zatem, czy rzeczywiście tak jest, zaczynając od pierwszego utworu na płycie, a mianowicie od świetnego, bardzo mrocznego "Ashes of Modern World". Tu także tytuł zupełnym przypadkiem można odnieść do tego, co się dzieje obecnie i do tego, co będzie po tym jak zaczniemy wracać do normalności, licząc straty i próbując odbudować to, co zostało zatrzymane przez kwarantannę. Zostawmy jednak skojarzenia na boku, przejdźmy do muzyki. Początek przywodzi na myśl wczesne dokonania, zawiera nawiązania do kompozycji Metalliki, ale również wyraźnie zaznaczają tutaj panowie klasyczne podejście do tematu, dodatkowo rozbudowując go o bardzo kinematyczne wrażenia. Całość dopełnia doskonale rozpisana, klimatyczna perkusja. Znakomity jest tu fragment znajdujący się w połowie tego numeru, który przywieść może na myśl muzykę Edvarda Griega (słynną suitę Peer Gynt), Modesta Mussorgskiego ("Obrazki z wystawy"), Ryszarda Wagnera (któremu - warto przypomnieć - Apocalyptica poświęciła fantastyczny koncertowy album "Wagner Reloaded: Live in Leipzig") czy Camille'a Saint-Saensa. To jednak także utwór o wybitnie metalowym charakterze, który wbija się w głowę, a my łapiemy się nawet na nuceniu poszczególnych sekcji.


Na drugim miejscu znalazł się równie udany utwór, tym razem tytułowy, który wyłania się z przestrzeni pojedynczymi przesunięciami smyków, tonami o mocnym brzmieniu, a wraz z wejściem perkusji zaczyna się rozkręcać melodyka, a ta śmiało mogłaby być rozpisana na gitary i ponownie nawet wskoczyć do kawałka wczesnej Metalliki. Apocalyptica ma oczywiście całkowicie własne brzmienie, ale skojarzenia motoryczne nasuwają się same i wynikają wyłącznie z faktu od czego Finowie zaczynali. Przebijają się tutaj także mocno, surowe wiolonczelowe riffy tworząc bardzo filmowy i klasyczny jednocześnie wymiar, a panowie nie szczędzą świetnej atmosfery i świeżych rozwiązań kompozycyjnych, w tym także klimatycznego zwolnienia, które kapitalnie dynamizuje finał. Liryczniej, delikatniej i w nieco balladowych odcieniach panowie malują dźwięki w "Rise", który znalazł się na trzeciej pozycji. Tu także, można by odnieść tytuł do tego, co będzie. Musimy powstać, otrząsnąć się i odżyć. Muzycznie, dźwięki w tym utworze są jednak dużo wolniejsze, spokojniejsze, o niemal ambientowym charakterze, do tego stopnia, że można odnieść wrażenie uciekania się do drobnych, elektronicznych wspomagaczy w tle. Bliżej końca następuje, co prawda rozwinięcie tematu, nawet nieznaczne przyspieszenie, ale stanowi ono bardziej naturalne rozwinięcie i nadbudowanie do finału, aniżeli nagłą zmianę tempa i chęć zszokowania słuchaczy.

Po nim przychodzi czas na "En Route to Mayhem", który ponownie zaczyna się od wyłaniającego się z ciszy motywu przywodzącego na myśl muzykę Klausa Badelta i Hansa Zimmera z pierwszych "Piratów z Karaibów" czy znaną z "Hooka" autorstwa Johna Williamsa, jednak jest to nieco mylne wrażenie, bo Apocalyptica wcale nie zamierza grać tutaj pirackiego wiolonczelowego metalu. Gdy wchodzi perkusja to wrażenie bowiem pryska, robi się ostrzej i zdecydowanie ciemniej. Piąty, zatytułowany "Call My Name" jest bodaj najbardziej alternatywną propozycją zawartą na krążku Finów. Powolny temat, jeszcze mocniej podkreślana kinematyczna formuła, atmosfera rozpięta między sunącymi partiami, a odrobiną niepokojących tonów pomiędzy, potrafi zrobić niesamowite wrażenie. Kolejny utwór - o bardzo metalowym tytule - "Fire & Ice" ponownie korzysta z filmowego zaplecza, ale także zahacza o elementy folkowe i brzmienia mogące kojarzyć się z muzyką Trevora Morrisa, kompozytora znanego z soundtracków do takich seriali jak "Tudorzy" czy "Wikingowie". Mocniejszy riff z kolei może wręcz przynieść skojarzenia do naszego rodzimego reprezentanta folk metalu, a mianowicie grupy Percival Schuttenbach, która to z całą pewnością nie powstydziłaby się takich rozwiązań na swoich płytach, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że ich ostatni studyjny album noszący tytuł "Dzikie Pola" zdecydowanie bardziej stawiał na brzmienie tyleż akustyczne, co orkiestrowe, aniżeli stricte metalowe, jak miało to miejsce choćby na moim ulubionym "Svantevicie".


Siódmy, po swoim zdecydowanie spokojniejszym poprzedniku, nie przynosi zmiany od razu, bo zaczyna się delikatnie. Zaznaczają w nim jednak od samego początku, że będzie mocniej i po chwili utwór rozwija się do bardzo dobrego ciężkiego uderzenia, przetykanego jedynie lirycznymi zwolnieniami. "Scream for the Silent", bo taki tytuł nosi ten numer, to elegia, która wręcz zdaje się krzyczeć przez ciszę niemym wrzaskiem, rozdzierać mrok rozpaczą i bólem, która na koniec przechodzi w kapitalny metalowy finał. Szkoda tylko, że końcówkę potraktowano tutaj wyciszeniem zamiast pozwolić mu wybrzmieć naturalnie i swobodnie, zwłaszcza gdy, pod koniec robi się w nim naprawdę niesamowity klimat. Przedostatni utwór to z kolei "Catharsis" wracający do lirycznego, delikatnego bardziej klasycznego brzmienia, a przynajmniej takie pozostaje w tle, bo jedna z wiolonczel i perkusja wyłamują się i stopniowo, filmowo budują napięcie i atmosferę przepięknie wieńcząc całość w finale. Ostatni, zatytułowany "Beyond the Stars" wraca do zaś do metalowego, ostrzejszego podejścia i brzmienia, choć także rozpinanym na kameralnych kinematycznych zwolnieniach, które raz po raz płynnie przechodzą w ostre rozbudowania, aż do finału z narracyjną partią przywodzącą trochę na myśl "To Live Is To Die" Metalliki. 

Ocena: Pełnia
Apocalyptica na swoim najnowszym albumie wraca jako grupa w pełni ukształtowana i mocna w tym co robi. To grupa grająca ambitnie i inteligentnie, łącząca metalowe i klasyczne podejście oraz gatunki w niekonwencjonalny, bardzo wciągający sposób. Jest tutaj ciężko, filmowo, zdecydowanie z pomysłem, a miejscami bardzo intensywnie. Osobiście brakuje mi na niej jeszcze większego ciężaru i bardziej rozbudowanych form czy może nawet mocniejszego spojrzenia w kierunku muzyki klasycznej, aniżeli metalowej - do tego stopnia że czasem odnosiłem wrażenie, że perkusja choć świetnie dopełniająca całość, wydawała się zbędna. Współtworzy ona klimat i razem z wiolonczelami czerpie z oby światów - metalowego i klasycznego - ale jednocześnie potrafi ona nieco wybić z rytmu, z radości wsłuchiwania się w dźwięki wiolonczel. Finowie nie odkrywają też na swoim najnowszym albumie niczego nowego, choć z całą pewnością jest to album zasługujący na uwagę i dokładne przesłuchanie, rozsmakowanie się w nim i stopniowe, samodzielne rozkładanie na czynniki pierwsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz