sobota, 19 kwietnia 2014

WW XIII: Dalriada (6) Dalriada - Szelek (2008)


Szelek, czyli kwiecień to drugi album węgierskiej Dalriady, a właściwie czwarty jeśli licząc dwa poprzednie krążki jeszcze zrealizowane jako Echo of Dalriada. Węgrzy nagrywali go na przełomie lutego i marca 2008 roku, a jego premiera odbyła się 14 kwietnia. Nie mam co do tego wątpliwości, że jest to jeden z ich najlepszych albumów, a mój najbardziej ulubiony...

Okładka, która kompletnie mi do tego krążka nie pasuje, sama w sobie zła nie jest, wręcz przeciwnie. Kolorystycznie i minimalistycznie jest dobra, ale niestety nie porusza tak jak poprzednie. Nie odnosi się w żaden sposób do kolejnego miesiąca. Węgierski jeździec z siedemnastego wieku, raczej nie kojarzy się z kwietniem. Tym bardziej żółto-różowe, niemal krwawe barwy nieba. Przymykając oko na okładkę, zabieramy się za muzykę, która i tym razem jest niesamowita.

Słowo szelek, oznacza w języku węgierskim także wiatr, od niego rozpoczynamy i o nim jest to album. Może właśnie ów jeździec jest personifikacją tego kwietniowego wiatru? W krótkim intrze hula po polach razem z gitarą, a potem przechodzimy do "Mégegyszer...", czyli po naszemu "Jeszcze Raz...". Szybkiej i melodyjnej pieśni, która zachwyca perfekcją dźwięku i brzmieniem, zupełnie innym od poprzedników. Po nim wsłuchujemy się w "A Nap és Szél Háza" ("Dom Wiatru i Słońca") przejmującej opowieści, w której wiatr decyduje o losie człowieka, jego triumfach, porażkach, życiu i śmierci. Słychać w nim jak fantastycznie łączą się ze sobą kolejne partie, jak bardzo dojrzała i zmieniła się ta grupa. Oceńcie sami:


Numer czwarty to "Hajnalpír", czyli "O świcie". Ten również jest niezwykły, świetne wejście, epicki klimat i kapitalny tekst. Moim zdaniem jest to jeden z najlepszych utworów, jakie Dalriada kiedykolwiek nagrała. Już bowiem początkowe fragmenty słów tego utworu, naprawdę potrafią ująć za naszą duszę:

Słyszysz wołanie wiatru, tak bardzo przypomina przodków głos...
Widzisz smutne spojrzenia, z brata na brata ścieka krew... 
Czujesz  jej zapach, rozpala on serca 
Uwierzyć musisz że, to właśnie ono prowadzi Cię przez całe Twoje życie! 
Powiedz mi, gdzie jest ta ręka, która trzyma magiczny miecz? 
Powiedz mi, w jaki sposób przekazać wymarzoną pieśń? 
Gdzie jest ten początek, który sprawia, że jeśli życie jest wiosną, 
przyniesie nam, choć odrobinę promieni słońca?

Kolejny otwiera akustyczna gitara, a następnie całość przepięknie przyspiesza - "Égi Madár", czyli "Na nieboskłonie unoszący się ptak". Tu także słychać jak rozwinął się ten zespół, jaką perfekcję osiągnął w wielu pomysłach i rozwiązaniach, które na wcześniejszych płytach nie brzmiały tak doskonale i pełnie. Własny, niezwykły i rozpoznawalny styl charakteryzuje nie tylko ten numer, ale także całą płytę. Po łagodnym zakończeniu poprzedniego, znów przyspieszamy, jednak w dużo wolniejszym "Hazatérés", pieśni o powrocie do domu. Jednym z najpiękniejszych jego fragmentów jest fantastyczne wykorzystanie akordeonu, a następnie oddychający pełną piersią, choć krótki, pasaż instrumentalny. Numer siódmy nosi tytuł "Égnek Ostora", co po naszemu możnaby przetłumaczyć jako "Niebiański bicz". Także ten nie odstępuje poziomem od reszty kawałków zebranych na tej płycie. Podobnie też, jak na poprzedniej płycie kawałek "Szentföld", ten porusza kwestie pamięci o przodkach, wspomnieniach i zachowaniu ich od zapomnienia.

"Hej Virágom", czyli "Witaj, przepiękny kwiecie" to ósmy utwór i choć jest dość ciężki, to zdecydowanie bliżej mu do ballady. Jest skoczny, niemal taneczny, choć wcale nie jest optymistyczny, o czym świadczy piękny, ale niestety smutny refren. Równie niezwykły jest "A Szikla Legendája" ("Legenda Klifów"), w której niestety nie będzie szczęśliwego zakończenia. Na końcu pieśni czeka nas gorzki zawód i śmierć. Przedostatni utwór na płycie z kolei nosi tytuł "Világfutó Szél" ("Wiatr Obieżyświat") i został bardzo zróżnicowany pod względem dźwięków, obok cięższych partii, pojawiają się fragmenty, wolniejsze i wietrzne. Przepiękny jest też tekst tego utworu, który jest bardzo poetycki i opowiadający o ludzkich potrzebach, które wiatr niczym dobry pasterz spełniał, tak aby mogła rozpocząć się wiosna, nowa era w życiu człowieka. Ostatni utwór pod nieprzetłumaczalnym tytułem "Tavaszköszöntő" traktuje o powitaniu wiosny. Szybka i skoczna, wyraźnie chwali piękną porę roku, w jej pełnej krasie i cudowności. Przypomina też on bardzo wyraźnie o ludycznych folkowych korzeniach, zupełnie jakby miał być przyśpiewką cieszących się z jej nadejścia, chłopów.

Płynność, brzmienie, niezwykła klarowność i przemyślana formuła, to czynniki które ten album konstruują. Dziwi to tym bardziej, że od "Kikelet" minął zaledwie rok. "Szelek", czyli wietrzny kwiecień to album bardzo udany, przejmujący i pełny, w którym nie ma ani jednej zbędnej linijki tekstu, ani jednej zbędnej nuty. Nie ulega wątpliwości, że Dalriada z tego albumu może być dumna, zrealizowali bowiem krążek, który zachwyca od pierwszego do ostatniego dźwięku, nie tylko fantastycznymi numerami, ale także przejmującymi tekstami. Nie jest to też album tak ostry, ciężki i grubo ciosany jak poprzednie, pod względem muzycznym jest zdecydowanie łagodniejszy i bardziej liryczny. Dla mnie jest to też najpiękniejsze i moje najbardziej lubiane dzieło Dalriady - dzieło, z którego wiatr przenoszący głosy starszych byłby, a nawet jestem przekonany, że jest - dumny... Ocena: 10/10


Fragment utworu "Hajnalpír" w tłumaczeniu własnym. Kolejna odsłona już w maju, a w nim o albumie zatytułowanym po prostu "Maj", czyli o "Ígéret" z 2011 roku.

2 komentarze:

  1. Zawsze mnie zadziwia, że potrafisz tłumaczyć z węgiersiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nie potrafię, bo nie znam węgierskiego, ale staram się złapać sens i mam swój mały sekretny sposób, by wychodziło to spójnie i raczej właściwie. Ponadto znajoma hungarystka kiedyś potwierdziła, że nie idzie mi najgorzej w tej kwestii.

      Usuń