piątek, 12 lipca 2013

Polisz Jor Inglisz #6


Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku. - powiedział po polsku wybitny reżyser Andrzej Wajda podczas odbierania Oscara za całokształt twórczości w 2000 roku. Te słowa najlepiej oddają myśl przewodnią cyklu kilku felietonów, które poświęcimy braku i zaniku języka polskiego w polskiej muzyce oraz o powszechnej dominacji języka angielskiego. Wielokrotnie z Marcinem Wójcikiem w ostatnim czasie podkreślaliśmy, że mamy tego powyżej uszu, że coś nam umyka. Chcemy zwrócić uwagę na poważny problem, skłonić do refleksji i zaprosić do polemiki. 

W szóstej, a pierwszej lipcowej odsłonie, obszernie wypowie się trójmiejski gitarzysta i wokalista Maciej Szkudlarek znany z  takich zespołów jak Logophonic i Cats On The Sun...


Polacy nie gęsi i swój język mają. To cytat z Mikołaja Reja oczywiście. Ostatnio można go było znaleźć w felietonie o zanikaniu języka polskiego z kultury. Tekst zamieszczony był tutaj, na jak najbardziej polskim blogu. Blog nosi nazwę... Ale spokojnie, to nie jest wytykanie nieścisłości czy  hipokryzji. Świat po prostu jest tak skonstruowany, że nikt nie jest w stanie się do końca oprzeć dominacji kulturowej. To naturalne.

Mikołaj Rej z Nagłowic żył pomiędzy rokiem 1505 a 1569, był poetą, politykiem i teologiem ewangelickim. W tej samej części Europy w roku 1517 Martin Luther ogłosił publicznie swoje tezy przeciwko kościołowi rzymskiemu, a w 1522 wydano jego tłumaczenie Nowego Testamentu na język niemiecki. Ci Panowie, używając różnych języków, działali w jednej sprawie, na rzecz zmiany porządku polityczno-społecznego. W Europie trwał właśnie proces decentralizacji władzy i kultury, uwalniającej się od sztywnych kościelnych kanonów i wchodzącej w czas większej swobody wypowiedzi. Były powody, żeby zacząć pisać po polsku.

Dzisiejsza sytuacja jest trochę podobna do tej sprzed 500 lat. Zmienia się porządek świata, system finansowy pęka w szwach. Najważniejszy współczesny wynalazek - internet - lubię porównywać do wynalazku druku, bez którego żadna zmiana systemowa nie byłaby możliwa. Słowo pisane było wówczas święte, posiadając moc powielania pisma można było wciskać ciemnotę każdemu z ledwością składającemu litery wieśniakowi. A ten, samodzielnie czytając, miał wrażenie że właśnie oto zdobył wiedzę, zdobył ją sam, a nie jakiś tam ksiądz mu powiedział. Jeszcze niedawno wystarczyło nam pokazać w telewizorze uśmiechniętą blond perfekcyjną panią domu z płynem do naczyń, który starcza na 2 razy dłużej. Teraz mamy internet. Teraz możemy sami decydować, na jakiej stronie internetowej zobaczymy reklamę tego czy innego badziewia. Na szczęście, internet i druk jako wynalazki mają tę wspólną społeczną właściwość, że faktycznie pozwalają omijać główne kanały przekazywania treści. To pozwala kulturze rozwijać się poza kontrolą głównego nurtu. To bardzo dobrze.

Niezależnie od stale rosnącego znaczenia internetu, który może kulturze i językowi polskiemu bardzo się przysłużyć, dominacja kultury anglosaskiej jest bliska absolutnej [po angielsku: „is close to (...)”]. Wyłącznie w Hollywood robi się najlepsze filmy, to Rolling Stones są najlepszym rockowym zespołem w historii. Nie zgadzam się w pełni z żadnym z tych stwierdzeń, ale nikogo w dzisiejszych czasach nie zdziwiłaby taka opinia przedstawiona w mediach. I tu właśnie leży jedna z głównych przyczyn, dla których sięga się po język angielski: przecież najlepsi tworzą po angielsku. Owszem, przez taką motywację przemawia próżność, ale to nie wyczerpuje problemu. Skojarzenie języka angielskiego z współczesną kulturą (na przykład muzyczną) jest tak silne, i wydaje się tak naturalne, że młody człowiek który zakłada  rockowy zespół nie zastanawia się nad wyborem języka. Są tylko dwie opcje: angielski albo polski, w tej kolejności. Chcąc grać taką muzykę, którą lubi – śpiewa w tym samym języku, w którym jej słucha. Nie można mieć o to pretensji.


Czas na tezę. Moim zdaniem, żeby język polski stał się prawdziwym językiem kultury w Polsce, trzeba mu nadać znaczenie. Może nie tyle je nadać, co zaktualizować, tak żeby samo używanie  języka polskiego w sztuce niosło ze sobą znaczenie, nie koniecznie kierując nasze myśli w stronę  Mikołaja Reja czy Adama Mickiewicza. Jeżeli język polski uda nam się skojarzyć na stałe z treścią, z którą wszyscy się zgadzamy, to będziemy mieli kulturę po polsku. Żeby było więcej polskiego w polskiej kulturze, konieczna jest zmiana w myśleniu Polaków o Polakach i naszej własnej działalności. Czasy są sprzyjające, mamy internet, świat się zmienia, jest miejsce na reorganizację myślenia o kulturze i języku. Jest sporo dobrych przykładów na skuteczne połączenie polskiego języka i silnych znaczeń. Pierwszy na myśl przychodzi mi Kazik Staszewski, po nim cała polska scena hip-hopowa. W ich przypadku jest to muzyką opowiadającą o nas, trudna do przetłumaczenia na jakikolwiek inny język, zrozumiała wyłącznie dla osób związanych z Polską ze względu na kulturowe konotacje. Bez problemu można też znaleźć bardzo dobre połączenia języka polskiego z wartościami ogólnie zrozumiałymi niezależnie od szerokości geograficznej -  za przykład weźmy twórczość Kasi Nosowskiej. Z drugiej strony, jest mnóstwo przykładów na zupełnie nietrafione połączenie języka polskiego z czymkolwiek, a w szczególności z muzyką. Te drażnią najbardziej, kiedy same siebie postrzegają jako pełne głębi wcielenie klasycznego piękna. O nich nie chcę pisać.

Jest jednak jedno kluczowe zjawisko, o którym po prostu nie mogę nie wspomnieć. Gatunek muzyki, który w całości jest wykonywany w języku polskim, którego wykonawcy sprzedają  niewyobrażalne ilości płyt, gromadzą tysiące ludzi na koncertach, a ich teledyski mają miliony odsłon w internecie. Mowa o disco polo. Gdyby przez jego istnienie moja teza okazała się niesłuszna - to już by było trudne do zniesienia. A jest gorzej! Disco polo powoduje, że moja teza nie jest niesłuszna, tylko źle postawiona. Właściwie postawiona teza powinna brzmieć:  żeby język polski stał się prawdziwym językiem kultury w Polsce, trzeba mu nadać znaczenie, albo/i zaakceptować to, które już ma, i poszerzyć definicję kultury. Rozmyślając o zadanym problemie, zacząłem pisać o Mikołaju Reju, Lutrze, przemianach społecznych, wpływie rozwoju techniki na społeczeństwo. Mogłem się też skupić na estetyce, problematyce fleksji, składni, realizacji głosek i kwestii dopasowania ruchomego bądź stałego akcentu nowożytnych języków do współczesnych gatunków muzycznych. Równie bezcelowo. Język polski służy obecnie do opisywania majteczek w kropeczki, proponuje neologizmy typu „(...)riki-tiki-tak”, które powstają po to, żeby rymować się z pełnym głębi wersem „jeśli masz ochotę – daj mi jakiś znak”.


Wydaje mi się, że nie chodzi o zanikanie języka polskiego w kulturze. On jest w niej obecny, tylko że ludziom interesującym się kulturą nie przejdzie przez gardło zakwalifikowanie takiego disco polo do tej kategorii. Osobiście mam z tym problem -  nie mam racjonalnych argumentów, ale będę się upierał że jest to zjawisko kulturowe, a nie kulturalne. Dzięki temu łatwiej mi będzie mówić, że poziom kultury w Polsce wcale nie jest zły, a słaby jest tylko poziom świadomości zdecydowanej większości odbiorców kultury, którzy przez pomyłkę wybierają na ulubiony gatunek muzyki ten, który akurat do kategorii „kultura” się nie kwalifikuje. 

Tak czy inaczej ogólny wniosek jest nadal taki sam. Żeby język polski stał się prawdziwym językiem sztuki w Polsce, potrzebna jest zmiana społeczna. Nie wystarczy powiedzieć artystom: „Piszcie po polsku, bo to piękny język”. Powinniśmy wszyscy zacząć poważnie traktować kulturę, sztukę, edukację artystyczną, rozwijanie wrażliwości oraz uczenie siebie i innych czytania i tworzenia połączeń wartości estetycznych z ideowymi. Dzięki temu piękno może stać się znowu jakąś wartością. Kultura mogłaby zacząć rosnąć w siłę i nabierać znaczenia,  w taki sposób że z dumą byśmy do niej nawiązywali - pisząc po polsku. Pokornie zaakceptujmy fakt, że częścią naszej kultury są zjawiska, do których nie chcemy się przyznać. Uznając wrażliwość estetyczną przeciętnego Kowalskiego za jego indywidualny problem, jednocześnie nie pozwalając mu  uczestniczyć w „prawdziwej” kulturze ze względu na jego gust, zostawiamy sobie finalnie dwie opcje do wyboru: albo na polską kulturę psioczyć, albo od niej uciekać – na przykład w anglosaską. (W tym przypadku promocje można łączyć).


Na przestrzeni nieco ponad pół roku ukazały się dwie płyty, do których napisałem teksty. Zbierały różne opinie, ale niektóre argumenty powtarzały się jak mantra. Najczęstszy komentarz do płyty Cats On The Sun brzmiał: „kurcze, mocno polskie takie, ale fajne, szkoda że nie po angielsku”. Najczęstszy komentarz do płyty Logophonic: „Na prawdę fajna płyta, tylko czemu nie po polsku?”.


[15.06.2013]



 

1 komentarz:

  1. A to disco polo to jest gatunek MUZYKI? w zyciu bym nie powiedziała ;p;p;p;p

    OdpowiedzUsuń