piątek, 23 czerwca 2023

LUminiscencje: Dream Theater - Black Clouds & Silver Linnings (2009) Część I



 

Czarne chmury nad Teatrem Marzeń były zwiastunem zmian w zespole, które do dziś są przedmiotem rozważań wielu fanów. Dla jednych wraz z tym albumem nastał koniec cenionej grupy grającej metal progresywny, a dla innych poza zmianą na stanowisku perkusisty, która wydarzyła się kilka lat później właściwie nic się nie zmieniło. Tytuł dziesiątego albumu studyjnego Dream Theater okazał się jednak trafny i symboliczny, a sam krążek był także podsumowaniem dotychczasowej dyskografii studyjnej grupy zarówno w sensie właśnie symbolicznym, jak i dosłownym. Jak wypada ten swoisty koniec zespołu po czternastu latach od czasu premiery? Czy "Black Clouds & Silver Linnings" nadal jest ciekawą płytą i czy rzeczywiście był to koniec Dream Theater? 

W dwuczęściowych specjalnych LUminiscencjach przyjrzymy się tej właśnie płycie - w pierwszej części skupiając się na historii powstania albumu, odniesieniach i głównym krążku składającym się na dziesiąte wydawnictwo bogów progresywnego metalu.*

 

Po wydaniu w 2007 roku albumu "Systematic Chaos" i po kolejnej trasie koncertowej promującej dziewiąty album studyjny, której część została wydana jako album koncertowy "Chaos In Motion 2007 - 2008", Dream Theater przystąpiło do pracy nad kolejnym albumem studyjnym, który miał się okazać punktem zwrotnym dla historii grupy. "Black Clouds & Silver Linnings" okazał się bowiem ostatnim pełnometrażowym wydawnictwem studyjnym na którym zagrał jeden z założycieli zespołu - perkusista Mike Portnoy, który odszedł z grupy 8 września 2010 roku. 

Nagrywany między październikiem 2008 roku, a marcem 2009 roku "Black Clouds & Silver Linnings" został wydany 23 czerwca 2009 roku i jak się okazało stanowił kulminację dotychczasowego brzmienia zespołu, a także rozpoczętej i kontynuowanej na wcześniejszych albumach "Twelve-steps AA Suite".** Nie zawierał jednak tylko zakończenia alkoholowej suity Mike'a Portnoy'a, ale także kilka innych zakończeń i pożegnań. Mike Portnoy określił "BCSL" jako połączenie kompozycji "A Change of Seasons", "Octavarium", "Learning to Live", "Pull Me Under" i "The Glass Prison" w jeden album. Jordan Rudess, klawiszowiec grupy, powiedział zaś na NAMM Show, że na albumie użył Spectrasonics - wirtualnych instrumentów. 

Teksty albumu zostały napisane przez Johna Petrucciego i Mike'a Portnoya i wszystkie z wyjątkiem jednego dotyczą osobistych doświadczeń związanych z niepokojącymi lub trudnymi momentami ich życia. "A Nightmare to Remember" był oparty na incydencie samochodowym z dzieciństwa Petrucciego; „The Count of Tuscany” opowiadał o prawdziwym spotkaniu, jakiego gitarzysta doświadczył pewnego razu w Toskanii; a ballada „Wither” dotyczy procesu pisania piosenek. „The Best of Times” został napisany przez Mike'a Portnoya w hołdzie swojemu ojcu, który zmarł na raka. - „Chciałem po prostu napisać coś, co byłoby hołdem dla naszego wspólnego życia” – powiedział Portnoy, który przed jego śmiercią grał tę piosenkę swojemu ojcu.  „The Shattered Fortress” stała się z kolei ostatnią częścią wspomnianej już "Twelve-step AA Suite" Portnoya, powtarzającą i kończącą motywy z wcześniejszych utworów, składających się na nigdy nie zagraną już na żywo przez Dream Theater w całości kompozycję. Piosenka „A Rite of Passage” dotyczyła masonerii i jako jedyna wyłamywała się z ogólnej tematyki albumu, choć paradoksalnie doskonale się z nią łączyła. Teledysk do edytowanej, skróconej wersji tego utworu wydanego jako pierwszy singiel promujący krążek został wydany 8 maja 2009 roku. Ballada "Wither" została zaś wydana jako drugi singiel 15 września 2009 roku. Epka wydana w tym samym czasie oprócz wersji albumowej, zawierała wersję alternatywną rozpisaną wyłącznie na fortepian Jordana Rudessa i wokal Jamesa LaBriego, wersję demo z wokalem Johna Petrucciego oraz wersję demo „The Best of Times” z udziałem Mike'a Portnoya na wokalu.***

Reakcje na "Black Clouds & Silver Linings" w chwili wydania albumu były ogólnie pozytywne. W Metacritic, która przypisuje znormalizowaną ocenę na 100 opinii krytyków głównego nurtu, album otrzymał średnią ocenę 68, na podstawie pięciu recenzji. Rich Wilson, autor biografii zespołu "Lifting Shadows", recenzował album przedpremierowo dla Metal Hammer, nazywając go „najlepszym i najbardziej zrównoważonym albumem Teatru Marzeń od dekady”. Eduardo Rivadavia z Allmusic dał albumowi cztery na pięć gwiazdek, pisząc: „Black Clouds & Silver Linings to wciąż archetypowy album Dream Theater, taki, który raczej nie poszerzy publiczności aż tak bardzo, ale z drugiej strony gwarantuje, że zachwyci ich hardkorowych wyznawców dzięki odnowionemu oddaniu sprawie, najbardziej wymagającymi i stymulującymi aspektami wybranej przez zespół z reprezentowanej przez nich dziedziny muzycznej. Podobnie David Buchanan z Consequence of Sound, internetowego magazynu muzycznego, pisał: „To wydanie niekoniecznie przyciągnie nowych fanów, ale również nie zawiedzie obecnej gromady i to jest bardzo prawdziwe. Nie ma żadnych ulepszeń, ale też bez jakis rozczarowań”. Dał albumowi cztery i pół gwiazdki na pięć. Album został uznany za jeden z 10 esencjonalnych albumów rocka progresywnego Classic Rock dekady. Zadebiutował także na 6 miejscu na liście Billboard 200, sprzedając się w liczbie 40 285 kopii. Po raz pierwszy w historii zespołu zdobyli pierwszą dziesiątkę na tej liście i była to wówczas najwyższa sprzedaż w ciągu jednego tygodnia albumu zespołu. Album zadebiutował również na pierwszym miejscu listy Billboard Top Internet Albums i drugiej pozycji na liście Billboard Top Rock Albums. Wraz z tym albumem po raz pierwszy Dream Theater trafiło też na pierwsze miejsce w Finlandii. Album zdobył także nagrodę Metal Storm w 2009 roku w kategorii Najlepszy Progresywny Album Metalowy.

Okładka "Black Clouds & Silver Linnings" nie należy ani do najlepszych, ani do moich ulubionych, jednak trzeba przyznać, że ciekawie zawarto na nich mnóstwo odniesień do wszystkich wątków lirycznych krążka, a także być może nie do końca zamierzone nawiązanie, a przynajmniej w tamtym czasie, do kolejnego albumu Dream Theater nagranego już z Mikiem Manginim za perkusją, czyli "A Dramatic Turn of Events". Grafika autorstwa Hugh Syme'a przedstawia pozornie pusty pokój, którego piaskowa posadzka zdobiona jest wielkim MajestyLogo, jednak uwagę najbardziej zwracają znajdujące się niemal na środku, lekko uchylone drzwi ("A Rite Of Passage"). Za nimi widać niebieskie niebo, lekkie chmurki i słońce, które stanowi mocny kontrast z dominującymi nad drzwiami i w całym pokoju burzowymi chmurami. Obok nich stoi mały chłopiec, ubrany w biało-niebieską koszulkę i jasnobrązowe spodenki. Chłopiec spogląda przez drzwi jakby nie zważał na to, co znajduje się w pokoju. Sam chłopiec może być tutaj zarówno Johnem Petruccim ("A Nightmare to Remember"), jak i Mikiem Portnoyem ("The Best of Times"). Ponadto w pokoju widzimy słonia stojącego na książkach (zapewne albumach rodzinnych), który w trąbie trzyma pędzel. Jest też obraz znajdujący się na sztaludze z Okiem Opatrzności zawartym w piramidzie, czyli logotypie Masonów ("A Rite of Passage"). Jest też mysz i kruk. Istotna może wydawać się tutaj także rozbita zielona butelka ("A Shattered Fortress", "Wither" i "A Count of Tuscany"). Dużo miejsca zajmują także cztery księżyce, które sugerują kumulację wydarzeń, ważnych i zmieniających przyszłość, ale też ściśle powiązanych z przeszłością. Motywy te, wracają także w grafikach w książeczce do albumu przy każdym z numerów.

Zaczynamy od potężnego, burzowego otwieracza, ponad szesnatominutowego "A Nightmare to Remember". Rozwijający się powoli, wietrznie i niepokojąco od deszczu, mrocznego pianina Rudessa i uderzający riffem oraz perkusyjnym intrem wraz z kolejnym grzmotem. To jeden z najcięższych i bodaj najgęstszy utwór, jaki Dream Theater kiedykolwiek nagrało, bo mocno korzystający ze stricte metalowego podejścia, a nawet sięgając - po raz pierwszy i niestety ostatni - niemal deathową rytmikę, co szczególnie słychać w części końcowej. Utwór jest ociężały, ponury i niemal duszny, ale jednocześnie jako otwieracz absolutnie fantastyczny. Skłaniałbym się nawet do stwierdzenia, że był to ostatni długi numer Dreamów o tak fenomenalnej, pełnej i nie nużącej konstrukcji. Mocnym, metalowym utworem, który z racji długości został wybrany do promocji płyty (nieco ponad osiem minut, a w wersji edytowanej trwający niecałe sześć minut) jest noszący tytuł "A Rite Of Passage", który jest kolejnym z tamtego czasu kawałkiem Dreamów brzmiącym jakby został napisany przez Metallikę czy też raczej zdecydowanie pod nią. Mamy tu znakomity wpadający w ucho, odrobinę orientalny gitarowy riff, ciężkie dopełnienie i mocną, pochodową perkusję Portnoya. To także jeden z tych numerów, w którym klawiszy i elektroniki Rudessa mogłoby spokojnie nie być, ale i ona dość mocno schowana dopełnia utwór. Podobnie jak otwieracz jest to też numer o potencjale petardy i co istotne, bardzo - na przekór ciężkiego metalowego brzmienia - radiowy. 


 

Jeszcze bardziej radiowo wyszła ballada "Wither", która na płycie znalazła się na trzeciej pozycji. Trwająca niecałe pięć i pół minuty kompozycja nie należy ani do najlepszych utworów Dream Theater, ani do najbardziej udanych na tym albumie. Nie jest to zły utwór, bo wypada całkiem sympatycznie, ale wokalne przeciąganie liryków przez LaBriego potrafi działać na mnie wręcz alergicznie. Półakustyczne gitary, powolne i duszne tempo utworu nie tylko zaś nieźle zwalnia atmosferę po dwóch ciężkich i ostrych numerach, ale także przygotowuje do drugiej połowy albumu, w której znalazło się miejsce na więcej spokojniejszych dźwięków. Na czwartym miejscu znalazł się z kolei "A Shattered Fortress", czyli finał Suity Anonimowych Alkoholików. Zawierający trzy ostatnie części, kolejno zatytułowane "Restraint", "Receive" i "Responsible". Portnoy zauważył w jednym z wywiadów, że "wiedział, iż ten numer będzie musiał zawierać muzyczne i liryczne nawiązania do poprzednich odsłon i wszystkie je ze sobą zmiksować". Podobno, przed pisaniem finałowej części grupa przesłuchała cztery poprzednie odsłony Suity i robiła notatki z progresji kolejnych części i melodii, które chcieli powtórzyć. Ostry i moim zdaniem ostatni całkowicie udany numer z tej płyty rzeczywiście brzmi jak kulminacja poprzednich części. Powtarzają się w nim bowiem nie tylko słowa, ale także dźwięki z poszczególnych części (łąćznie z szumem płyty winylowej, który kończył "Scenes from a Memory: Metropolis Pt. II"), a całość brzmi bardzo znajomo i to nie tylko ze względu na powtórzenia motywów czy całych fragmentów z poprzednich części Suity. Niestety, Dream Theater nigdy nie wykonało całej Suity na żywo, choć całościowe wersje można sobie skompilować zarówno samemu, jak i znaleźć fanowskie edycje. Na żywo Suita została zagrana w całości w 2017 roku przez jednorazowy specjalny zespół Mike'a Portnoya o nazwie The Shattered Fortress, w skład którego wchodzili między innymi członkowie Haken. Materiał ten, nie został nigdy wydany na żadnym nośniku, choć przez jakiś czas można było kupić bootlegi z trasy supergrupy. Mi nie udało się jak dotychczas dorwać żadnego z takich wydawnictw i obawiam się, że nigdy mi się to nie uda.

Kolejnym, a zarazem przedostatnim utworem jest "The Best of Times", który choć jest utworem niezłym i bardzo emocjonalnym, to wydaje się być trochę za bardzo rozciągniętym. Ciężar miesza się tutaj ze sporą dawką bardzo melodyjnego, stosunkowo przebojowego grania, które trochę kłóci się z lirykami o relacjach ojca z synem, choć należy pamiętać, że wcześniej, bo w przepięknej suicie "A Change Of Seasons" Portnoy pisał o swojej matce. Ten numer wydaje się więc być swoistym dopełnieniem wydanej w 1995 roku kompozycji, choć niestety brakuje w niej tej samej lekkości, nośności i kapitalnej progresji. Nie chce przez to oczywiście powiedzieć, że to zły utwór, tylko trochę nie rozumiem, czemu Dream Theater musiało go rozciągnąć aż do trzynastu minut. Problem z rozciągniętymi pomysłami pojawia się także w skąd inąd ciekawej kompozycji szóstej, która wieńczy album, a mianowicie "A Count of Tuscany". Tę kompozycję należy traktować nie tylko jako kolejną suitę grupy, ale także jako eksperymentalne połączenie ballady z rozbudowanymi, progresywnymi sekcjami i wręcz teatralnym zacięciem, które później zostanie rozwinięte w koszmarek jakim okazał się album "The Astonishing" z 2016 roku. Trwający ponad dziewiętnaście minut numer zaczyna się od długiego gitarowego pasażu o sielskim charakterze, który ustępuje nieco cięższemu rozbudowaniu ocieplanym klawiszami Rudessa, które tutaj zostały bardzo mocno wysunięte na przód, nie brakuje w nim także ostrych i szybkich partii. Ciekawa historia wiąże się jednak z tematem utworu, który jest chyba ciekawszy od samej kompozycji. Odnosi się on bowiem do wydarzenia z trasy promującej "Train of Thought", podczas którego Petrucci i jego technik gitarowy zostali zabrani do rezydencji włoskiego hrabiego. Użytkownik dci1812 z forum MP.com napisał 16 sierpnia 2009 roku, że wierzy, iż ustalił tożsamość hrabiego: "(...) Hrabia to: hrabia Sebastiano Capponi, którego rodzina zajmuje się winem. Brat Sebastiano, Niccolò, „brodaty dżentelmen historyk” z piosenki, był źródłem informacji do filmu Thomasa Harrisa „Hannibal” i jest wspomniany w książce. Pojawia się również w filmie jako jeden z członków panelu podczas wyboru dr Fella (Lectera) na kuratora Biblioteki CAPPONI."

"Black Clouds & Silver Linnings" zdecydowanie był i nadal jest albumem schyłkowym, zamykającym pewien okres w historii zespołu, ale także łączącym w sobie elementy każdej wspomnianej na początku przez Portnoya płycie Dream Theater. To album niejako rocznicowy, bo będąc dziesiątym krążkiem studyjnym w historii zespołu, był także albumem wydanym w niemal trzydzieści lat od debiutanckiego "When Dream And Day Unite". Istotna wydaje się tutaj ta dwuczłonowość w tytułach obu znacząco różniących się między sobą płyt. Na pierwszej płycie, Dream Theater byli młodym, nikomu nieznanym zespołem, który wkraczał w duży świat i marzył o wielkiej karierze. Na swoim dziesiątym materiale, z kolei mamy do czynienia już z zespołem dojrzałym i podążającym już po wydeptanej przez siebie ścieżce. Marzenia i symboliczny początek dnia zastąpiły czarne chmury, które w różnych formach zbierały się przez lata w zespole. Tarcia, nieporozumienia, a także problemy zdrowotne (w tym alkoholowe) ostatecznie znalazły tutaj swoje zakończenia. Dziesiąty album to bowiem kulminacja nie tylko AA 12 Steps Suite, ale także zakończenie historii zespołu, który był gotowy na nowe otwarcie. Portnoy potrzebował odpoczynku, ale reszta Dreamów nie chciała zwalniać tempa i tym samym doprowadzono do sytuacji, w której nowym perkusistą zespołu został Mike Mangini, którego dołączenie istotnie otworzyło nową erę, która do dziś stanowi przedmiot międzyfanowskich kłótni i rozważań, czy nadal między innymi możemy mówić o istnieniu Dream Theater, czy w 2010 roku zespół rozpadł się i zamiast niego mamy dziś twór, w którym brak Portnoya jest dyskredytujący i nie do zaakceptowania. Swoje zdanie na ten temat wyłożyłem już wielokrotnie i nie będę się powtarzał, ale z pewnością "BCSL" był końcem pewnego etapu dla grupy, która w okolicznościach, które nie były nawet brane pod uwagę, rozpoczęła całkowicie nową, ale równie interesującą historię.

"BCSL" jako podsumowanie i zakończenie ery w historii Dream Theater nadal jest albumem bardzo dobrym i mocnym, w znacznej mierze też kontynuującym brzmieniowe założenia poprzednika, czyli "Systematic Chaos". Naprawdę może się także podobać jako całość, bo to nadal jest Dream Theater w szczytowej formie. Nie ma na nim jednak napięcia, jakie towarzyszy przy każdym poprzednim krążku grupy. Kulminacyjność i żonglowanie znanymi momentami daje się tutaj dość mocno we znaki, ale nie przeszkadza to znakomitym (nawet w przeciągniętych fragmentach) odbiorze całej płyty. Nie jest to jednak moja ulubiona płyta Dream Theater, choć lubię do niej wracać. Nie jest to zdecydowanie najlepsza płyta Dream Theater, ani nie znajdująca się w mojej ścisłej czołówce, ale śmiało można powiedzieć, że jest to album bardzo solidny i który w chwili premiery mógł być nieco rozczarowujący, ale po czternastu latach jakie upływają od jego wydania, starzejący się i szlachetniejący jak dobre, włoskie wino.

* W drugiej części zaś przyjrzymy się i przysłuchamy dodatkowej płycie z coverami zatytułowanej ""Uncovered 2008/2009", które znalazły się na limitowanej edycji specjalnej wydawnictwa.

** Rozpoczęta na płycie "Six Degrees Of Inner Turbulence" (utwór "The Glass Prison") suita była kontynuowana na "Train of Thoughts" ("This Dying Soul"), "Octavarium" ("The Root of All Evil") oraz "Systematic Chaos" ("Repetance") i zakończyła się na "Black Clouds & Silver Linnings" ("The Shattered Fortress").  

*** O epce "Wither" pisałem tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz