czwartek, 7 maja 2020

Havok - V (2020)


Swego czasu, w 2013 roku, pisałem o grupie Havok i ich bardzo udanym trzecim albumie "Unnatural Selection". Wyrażałem też zainteresowanie czwartym krążkiem na który przyszło czekać cztery kolejne lata i szczerze mówiąc minąłem się z nim i do dziś nie przesłuchałem. Po trzech kolejnych pojawia się ich piąte wydawnictwo, które razem z najnowszym Warbringer doskonale pokazuje, że thrash metal nadal trzyma się jako gatunek mocno i ma wiele dobrego do zaoferowania...

Okładka nie należy do najpiękniejszych, ale świetnie wpisuje się w tematykę albumu oscylującą wokół końca świata, pośrednio także zarazy, zbyt dużej fascynacji i zaufaniu technologiom, a przy tym w subtelny sposób zdaje się nawiązywać do grafiki znanej z "Leprosy" Death. Wielbiciele thrash metalu i grupy Havok mogą jednak spać spokojnie, panowie nie zmienili gatunku i nie zaczęli grać death metalu, nawet w jego najbardziej klasycznej odsłonie. Nadal hołdują brzmieniom bliskim zespołom, które thrash metal stworzyły i zawsze działały w głównym nurcie, czy na uboczu bardziej znanych formacji. Na najnowszym albumie Havok czerpie się z tej spuścizny garściami, do tego stopnia, że początek płyty może wręcz do złudzenia przypominać "Blackened" Metalliki z albumu "...And Justice For All".

Mam tu oczywiście na myśli początkowy wjazd gitary w bardzo dobrym "Post-Truth Era", który choć niemal ociera się o plagiat wyraźnie osadza nową płytę Havoka w solidnym thrashu inspirowanym Metalliką i kilkoma innymi zespołami. Jest szybko, dość agresywnie i surowo, zupełnie jakby kawałek był nagrany w latach 80tych, choć jego produkcja jest bardzo przejrzysta i współczesna, a przy tym świeża. Świetnie wypada też następujący po nim skoczny "Fear Campaign", który z kolei brzmi tak, jakby został wyjęty z którejś pierwszej płyty Megadeth, albo wręcz "Kill'em All" Metalliki. I nawet jeśli stwierdzicie, że tego typu granie słyszeliście setki razy, to trzeba przyznać, że Havok potrafi je podać na nowo nadzwyczaj atrakcyjnie. Nie wymagajmy też od thrash metalu jakiejś szczególnej subtelności w wykorzystywanych środkach. Wchodzi jak powinno i to tutaj jest najważniejsze. Mimo to dużo lepszym i ciekawszym kawałkiem jest nieco progresywny "Betrayed by Technology", który jako żywo mógłby znaleźć się na pierwszej płycie Flotsam And Jetsam albo którejś z repertuaru Death Angel. Wyraźny bas przypomina tu pracę Jasona Newsteda właśnie. Jest nieco wolniej, bardziej ponuro, ale też ostrzej niż w poprzednim, który nada się wyłącznie do nakręcenia publiczności, która zbierze się na koncercie Havoka.


Ponownie inspirowany Metalliką i albumem "...And Justice For All" kolejny kawałek to "Ritual of the Mind", który wyraźnie przywołuje "Eye of the Beholder". Znów jest też wolniej, bardziej surowo i ponownie słucha się go naprawdę dobrze. Co z tego, że początek niemal brzmi jak kopia, jeśli jest to zrobione ze względnym szacunkiem, dobrze brzmi i nie ma posmaku kleju. Progresywne rejony wracają w równie udanym "Interface with the Infinite", który także brzmi trochę jak wyrwany z Mety, Megadeth, może nawet także wspomnianego Death Angel. Następny w kolejce jest krótki instrumentalny przerywnik "Dab Tsog" (wyraźnie zabrakło pomysłu na tytuł), który wydaje się być nieco niepotrzebny, mimo że dość mrocznie wprowadza do następującego po nim rozpędzonego "Phantom Force", gdzie ponownie jest szybciej, agresywniej i wyraźnie podkreśla się go basem, który znów kojarzy się z grą Jasona Newsteda, a nawet kolejnego basisty Metalliki, czyli Roberta Trujillo. W "Cosmetic Surgery" nieznacznie zwalniamy na rzecz bardziej ponurego brzmienia, wyraźnie powiązanego inspiracjami z Death Angel, a sądzę, że nawet koledzy z Warslaughtera nie powstydziliby się tego numeru u siebie. Znakomicie wypada jeden z dłuższych (trwający sześć i pół minuty) "Panapsychism", który wpierw usypia czujność na wzór wczesnych Metallikowych półballad, by następnie progresywnie rozkręcić się do szybszych obrotów i ponownie dać pole do popisu basiście. Do tego klimat rodem z Megadeth, co mi osobiście wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - sprawia, że na twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

Znacznie krótszy, bo zamykający się w niecałych trzech minutach, "Merchants of Death" to przedostatni kawałek na płycie i wręcz zaraża swoją klasycznie pomyślaną energią. To taki numer w stylu wczesnego, niezbyt skomplikowanego thrash metalu, który mógłby powstać w najwcześniejszych okresach istnienia Mety lub Megadeth, a zwłaszcza właśnie u Mustaine'a, bo styl gry gitary może przypominać trochę pracę Marty'ego Friedmana z czasów, gdy ten występował w zespole Rudego. Na koniec, najdłuższy, nieco ponad ośmiominutowy, rozbudowany i przy tym najmroczniejszy "Don't Do It", którego wstęp kojarzyć się może zarówno z Metalliką i "One" z wiadomego krążka, jak i wręcz z... Black Sabbath z okresu Dio lub Tony'ego Martina. Następnie już wyraźniej panowie wraz z przyspieszeniem hołdują stylistyce Mety i Megadeth i brzmi to nadzwyczaj dobrze, choć sam kawałek może wydać się troszkę za długi i gdyby wyciąć fragment środkowej części, byłby bardziej zwarty.

Ocena: Pełnia
Havok podobnie jak Warbringer postawił na sypanie brzmieniowymi cytatami, choć podszedł do tego zadania bardziej klasycznie, a nawet pokusił się na swoistą reinterpretację jednej z najważniejszej płyty gatunku, która co wrażliwszym może wręcz ocierać się o plagiat. Moim zdaniem jednak daleko tutaj jeszcze od bezczelnej zrzyny czy kopii. To materiał mocno inspirowany "Justicem", ale mimo to sprawny i wyjątkowo udany, będący taką oswojoną bestią, która robi bałaganu, ani fermentu, nie warczy, a przymila się, mruczy i ociera o nasze nogi, które mimowolnie tupią w rytm tego,co na"V" proponuje Havok. Obok nowego Warbringera jest to bowiem przykład bardzo udanego współczesnego thrash metalu, który będąc osadzonym w klasyce, miejscami brzmi staroświecko, ale korzysta z dobrodziejstw współczesnej technologii, nawet jeśli w lirykach ostro się je krytykuje, ale nadal świeżo. Nie jest to może album do którego będzie się chciało wracać, ale jest to nadal wysoki i bardzo przyjemny poziom, nawet jeśli pozbawiony większych niespodzianek.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz