piątek, 31 lipca 2015

Wirtualny Hałas #5: Michał “Xaay” Loranc


Napisał: Tomek Karzarnowicz

Podczas, gdy do wszelkich Eurowizji pchają się gówniane talenty, a w radiu i telewizji słychać tylko o płytkich pop-gwiazdkach,  polska scena metalowa wydaje coraz więcej znakomitych płyt i zespołów. Coraz częściej dobrej muzyce towarzyszy dobra oprawa graficzna. W 5 odsłonie “Wizlanego Hałasu” tym razem Polak - Michał “Xaay” Loranc. Człowiek, z którego usług skorzystali między innymi Nile, Behemoth, Necrophagist, Kamelot, Vader, Decapitated, Glass Hammer, Wojciech Hoffmann i wielu innych.

Michał jest Warszawiakiem obecnie mieszkającym w Krakowie. Swój warsztat prezentuje nam już od wielu lat projektując fronty albumów metalowych i strony www dla zespołów.  Podwaliny warszatu zdobył ucząc się rysunku u Michała Suffczyńskiego oraz na kursie grafiki DTP, jednak większość umiejętności osiągnął systematyczną pracą, opartą przede wszystkim o samokształcenie i wnikliwą obserwację.


Autor wypracował swoje indywidualne podejście do techniki co przekłada się na jego styl. Jak sam mówi: “Wszystko zależy od danego projektu, staram się też tworzyć własną, autorską bazę zdjęć. Z reguły większość moich grafik powstaje jako kolaż 2D (techniki matte-painting), a następnie jest kompletnie przemalowywana (digital painting). Na koniec dochodzi faza którą nazywam masteringiem (jako że jest to zbliżony technicznie proces do tego co mamy przy nagraniach muzycznych).”

Inspiracje, co niekiedy widać dość wyraźnie czerpał pierwotnie między innymi z prac Beksińskiego, Gigera, McKeana, Da Vinciego, Seagravea, Caravaggia. Wzorce, jak najbardziej przydatne, gdy chce się tworzyć dobre okładki metalowych płyt. 





Michał, zapytany o przełomowe momenty w swoim rozwoju artystycznym wskazuje zajęcia u wymienionego tutaj Michał Suffczyńskiego. Jak sam mówi: “Ten człowiek w kilka miesięcy nauczył mnie wszystkich podstaw, które są fundamentem przy tworzeniu poprawnych technicznie ilustracji. Cała reszta to nabywany latami warsztat i biegłość w posługiwaniu się narzędziami cyfrowymi (komputer, programy, tablet i czasem aparat fotograficzny).” Xaay zdradził nam też co jest jego zdaniem w tym najtrudniejsze: “Do tego dochodzą pomysły na wzgobacanie technicznej formy wyrazu w artyzm, tak aby dodać ilustracjom (na tyle ile się da w danym temacie) tego pierwiastka sztuki wyższej. To jest właśnie najtrudniejsze, szczególnie gdy większość prac na zamówienie, ociera się niestety o banał. W natłoku pracy nie mam bowiem z reguły czasu na tworzenie artworków tylko i wyłącznie dla siebie, więc ilość okazji do wyrażenia siebie, w moim przypadku jest bardzo ograniczona.

 








Xaay podzielił się też z nami kilkoma przemyśleniami, radami dla tych, którzy swoją przygodę z ilustracją, grafiką, rysunkiem dopiero zaczynają: “Są dwa podstawowe aspekty pracy grafika: komercyjny i artystyczny. Warto o nich pamiętać przy kierowaniu własnej drogi rozwoju i samoświadomości. To musi pasować i do naszego charakteru, talentu, jak i możliwości. Większy nacisk na aspekt komercyjny daje szybszy sposób źródło utrzymania i stały dopływ zleceń. Jest to formuła wymagająca elastyczności, sporej wszechstronności i umiejętności pracy pod klienta, wydobywania grafiką cech, które w tworze klienta są najbardziej istotne i godne podkreślenia. Jest to bycie niejako fachowym rzemieślnikiem, który dźwignie praktycznie każdy temat.  

 

Artystyczny zaś, to szukanie własnej drogi ekspresji, tego swoistego pierwiastka oryginalności, dzięki któremu prace będą od razu łączone z twoim stylem, twoim warsztatem, twoim sposobem wyrazu. Sukces komercyjny aspektu artystycznego zależy praktycznie wyłącznie od tej siły stylu i wyjątkowości. Komercyjna droga daje łatwiejszy start i utrzymanie się z grafiki, jednak to druga droga prowadzi do tej magicznej rozpoznawalności i bytowania na kartach sztuki. Droga komercyjna prowadzi do tego, że klienci przychodzą do Ciebie bo wiedzą, że coś wykonasz świetnie, droga arystyczna zaś skutkuje tym, że klienci zamawiają u Ciebie, bo chcą mieć Twój styl i Twoje nazwisko. 












 
To chyba aspekt, który rzadziej porusza się w poradach dla młodych grafików, a wydaje mi się że jest to coś kluczowego na samym starcie kariery. Nie ukrywam że ja kroczyłem drogą komercyjną, wychodzącą klientowi na przeciw i czuję się w miarę sprawnym ilustratorem prac wymagających detali, czy pewnej uniwersalności. Zatem jeśli udaje mi się zakląć w moich grafikach jakiś pierwiastek artyzmu - jest to moja największa satysfakcja.”





Sprawdź jeszcze te linki:

www.xaay.deviantart.com

www.3KINGmedia.pl

www.facebook.com/RedemptorPL













Post jest częścią serii “Wizualny Hałas”, którą prowadzi dla Was Tomek z Eyes Of The North (www.eyesofthenorth.com). Seria ta ma na celu przybliżenie sylwetek grafików i artystów, którzy tworzą okładki, plakaty, logo dla sceny muzycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz